Po najgłośniejszym koncercie tego sezonu w Pardon, jaki zagrał Bill Orcutt, następny koncert był najcichszym. Evan Parker i Eddie Prévost grali czasem wręcz na granicy słyszalności, choć z dużą dynamiką i świetną amplifikacją, prezentującą jak pod mikroskopem każdy detal brzmienia. Ich czujne, skupione improwizacje takiego precyzyjnego brzmienia wymagały. To była muzyka sonorystycznie frapująca, ale zwiewna, nie przeintelektualizowana, meandrująca z dużą muzykalnością. Rewelacyjny koncert.
[zdjęcia: Piotr Lewandowski]