Wiosną Mikołaj Trzaska odwiedził Australię z zespołem Remont Pomp, gdzie poznał się z regularnym bywalcem festiwalu Unsound, Rabihem Beaini. Traf chciał, że spotkanie zaowocowało wspólnym graniem, czego efekty mogli w drugi weekend grudnia zobaczyć mieszkańcy Warszawy, Gdańska i Bydgoszczy.
Podobno w stolicy napierw obaj muzycy wystąpili solo, a dopiero na końcu połączyli siły. Na szczęście w Kolonii Artystów w Gdańsku od razu zaczęli grać w duecie. Trzaska do tej pory stosunkowo rzadko stawał na scenie z przedstawicielami muzyki elektronicznej (Beaini nagrywa wszakże jako Morphosis), ale ich wspólny występ był nietypowy. Libańczyk bowiem nie miał ze sobą żadnego oprogramowania ani instrumentu, a jako źródło muzyki analogowo wykorzystywał dźwięki grane na saksofonie przez Trzaskę. Pomysł prosty, ale efekt był fantastyczny. Gdańszczanin swoje długie frazy, czasem bardziej podkręcone, wygrywał dostojnie, a Beaini filtrował je przez efekty, czasem zwiększająch ich pogłos, czasem mnożąc warstwy dźwiękowe instrumentu. W narastających momentach uderzał mikrofonem, generując wybrzmiewające echem, chłodne bity lub snuł gęste wokalizy, stanowiące tło dla saksofonisty. Trzaska stosunkowo rzadko snuł free-jazzowe wstęgi, wysuwając się na pierwszy plan, a raczej konsekwentnie pozostawał w stałym kontakcie z Beaini. A nawet kiedy wykrzykiwał swoje improwizacje, ten często jego frazy modulował, dodając im dodatkowego posmaku.
W efekcie usłyszeliśmy gęstą i mroczną powłokę, zabarwioną charakterystyczną formą drone-music, ale z pewną dozą powietrza i przestrzeni, którą budowały dęciaki (poza saksofonem altowym, był też basowy i mały instrument zbudowany z rurki od roweru), na którą wpływ miała precyzja i świetne zgranie dwójki muzyków. Frapujące były zzwłaszcza te momenty, w których saksofonista dogrywał kolejne partie do wcześniej przetworzonego dźwięku swojego instrumentu, także w momencie wychodzenia poza muzyczny ekosystem mikforonów, grając bez nagłośnienia w rezonującej przestrzeni sali. Fantastyczny koncert, oby ta współpraca doczekała się zwieńćzenia w formie płyty.
[zdjęcia: Jakub Knera]