polecamy
Podziel się: twitterwykopblipfacebookdelicious
Pavo Pavo Young Narrator in the Breakers

Pavo Pavo
Young Narrator in the Breakers

Literacki Nobel dla Boba Dylana miał ten niewątpliwy plus, że rozbudził na chwilę dyskusję na temat wartości słowa w muzyce. Sama, choć dawno wyrosłam z dogmatycznego podejścia spod znaku „piosenka musi posiadać tekst”, często łapię się na tym, że jedno trafne zdanie albo jedna zaskakująca metafora wystarczą, żeby mnie wciągnąć w jakiś utwór. A debiutancki album nowojorskiego kwintetu Pavo Pavo mógłby spokojnie obdzielić takimi bon-motami co najmniej kilka wydawnictw.

Napisałam „debiutancki”, choć o samych muzykach nie można by tego powiedzieć: wszyscy studiowali muzykę, niektórzy grywali u boku tuzów pokroju Johna Zorna, a troje z nich występowało już razem we wcześniejszym projekcie Plume Giant. I to doświadczenie słychać: Young Narrator in the Breakers to płyta pod każdym niemal względem kompletna. Idealnie łączy chamber pop lat 60. i 70., bogate brzmienie analogowych syntezatorów, ciekawe linie basu, piękne harmonie trojga wokalistów i dopracowane w każdym calu aranżacje – całość zachowuje jednak kameralny charakter, stroniąc od bombastyczności Arcade Fire. Najbliższe muzyczne skojarzenia to The Russian Futurists, The Flaming Lips sprzed dekady, a miejscami nawet bardziej marzycielska wersja Beach House – ich kolegów z wytwórni Bella Union. Moje najżywsze skojarzenia wykraczają jednak poza muzykę: piosenki Pavo Pavo mogłyby spokojnie posłużyć za soundtrack do któregoś z filmów Woody’ego Allena (jest tu nawet utwór zatytułowany „Annie Hall”) albo do obrazów Edwarda Hoppera. Zwłaszcza te ostatnie przenika podobny rodzaj melancholii, nostalgii i poczucia zawieszenia w czasie, które słychać na całym albumie. Retrofuturyzm – ten pozorny oksymoron chyba najlepiej podsumowuje twórczość Pavo Pavo. W jednym z wywiadów wyczytałam, że „chcą wyglądać i brzmieć jak muzyka pop przyszłości, tyle że nagrana przez ludzi z lat 70.”. Pociąga mnie tego rodzaju eskapizm; w taką przyszłość patrzyłabym bez strachu.

Ulubiony cytat (bardzo na czasie): „in the smog your perfume / is the elephant in the room”.

[Ola Szkudłapska]