polecamy
Podziel się: twitterwykopblipfacebookdelicious
Wulkan Wulkan

Wulkan
Wulkan

Wulkan zaskakuje. Oto, bowiem znany z Plum czy Woody’ega Aliena, Marcin Piekoszewski w tym zespole odłożył bas, na rzecz perkusji, w towarzystwie żony, Oli Piekoszewskiej i Marcina Barana. Nie okazało się to jednak karkołomne, ponieważ za bębnami gra on diametralnie inaczej niż perkusiści wymienionych formacji, po drugie gra też w sposób rzadko spotykany w Polsce. Jeśli miałbym wskazać jakiekolwiek skojarzenia to najmocniej słuchając Wulkanu przywołuje mi on dokonania Tortoise z późniejszego okresu, przede wszystkim Beacons of Ancestorship, ale też drugiego albumu nieodżałowanego Potty Umbrella. To miarowe, ale zmieniające się tempo, mechanicznie wręcz wycięty rytm, lecz cały czas pulsujący i rozpędzony. Akompaniuje mu fantastyczny bas Piekoszewskiej i kaskady snute na syntezatorze Barana. Muzyka buzuje, ma w sobie werwę i świeżość. Może gdzieś w oddali przebłyskuje tu nawiązanie do Factory Floor, ale Wulkan czerpiąc z różnych odniesień, umiejętnie buduje własny język. Bo to właśnie dyskotekowo brzmiący syntezator i dance-punkowa perkusja są często na pierwszym planie, ale wspólnie budują kompozycje o bardzo mocno rockowo naznaczonym sznycie. Jednocześnie nie ma tu miejsca na improwizacje, mielizny czy spadek formy, może także dzięki temu, że album trwa nieco ponad pół godziny. Wszystko doskonale współgra - sekcja rytmiczna i klawisze, zamiennie wysuwając się na pierwszy plan, często w bardzo minimalistycznej odsłonie. Baran nie tyle tworzy melodyjne warstwy, ale też pierwszoplanowe smugi, kiedy indziej hołduje zagraniom znanym z muzyki elektronicznej doby lat 80 (“Miami”). Piekoszewski natomiast wyciąga z bębnów tyle ile się da - nie zatrzymuje się na prostym rytmie, ale korzysta bogato z zestawu. Przez okładkę widzę też kolejne skojarzenie - z grami komputerowymi lat 80. i sentymentalne spojrzenie w tym kierunku w podobnej estetyce jak robią to Xenony. O ile jednak tam dominuje elektronika i syntezatory, o tyle tutaj wszystko rozgrywa się przede wszystkim na linii perkusja-klawisze. Wulkan wybucha nie raz, fantastycznie przetwarzając różne pomysły w spójną i efektowną historię.

 

[Jakub Knera]