polecamy
Podziel się: twitterwykopblipfacebookdelicious
Horse Lords / Andrew Bernstein / Max Eilbacher Mixtape vol. 4 / The Great Outdoors / Music for Piano #7 / Dual Monologues in Parallel

Horse Lords / Andrew Bernstein / Max Eilbacher
Mixtape vol. 4 / The Great Outdoors / Music for Piano #7 / Dual Monologues in Parallel

Po ubiegłorocznej, fantastycznej płycie Interventions, kwartet Horse Lords nie zwalnia tempa. W minionych miesiącach ukazała się czwarta z ich cyklu Mixtapes - wydana trochę na uboczu twórczości, jako rzecz bardziej eksperymentalna. O ile dotychczasowe wydawnictwa ukazywały ciekawe obszary zainteresowań muzyków, znacząco odchodzące od tego, co słychać na pełnowymiarowych albumach, o tyle teraz kwartet z Baltimore wziął na warsztat kompozycję “Stay on It” Juliusa Eastmana z 1970 roku, o dużym potencjale z popową harmonią. Zaczyna się od noty programowej autora, rapowanej - bez akompaniamentu muzyki - przez Abdu Aliego. Potem zespół interpretuje kompozycję całkiem wiernie, nadając jej rytmicznego, odrobinę dance-punkowego posmaku. Polifoniczne kaskady gitary Owena Gartenera i saksofonu Andrewa Bernsteina wzajemnie się przeplatają i budują gęstą muzyczną mieszankę, cały czas wzmacnianą rozwijającą się i silną sekcją rytmiczną. Wraz z upływem czasu warstwy dźwięku zacieśniają się i plączą, trochę wchodząc w obszar improwizacji i kontrolowanego chaosu, ale wciąż w obrębie wyznaczonych struktur. Finałem jest brzmienie gitary akustycznej, dalej odgrywającej nuty Eastmana, ale wprowadzającej medytacyjne wyciszenie, bez rytmicznej polifonii i przytłaczającej gry zespołu. Dzięki temu puls utworu cały czas wybrzmiewa i rezonuje, a Horse Lords pokazują jak frapująco do języka minimalisty podeszli za sprawą zawadiackiej ytmiki i polifonicznych gitarowo-saksofonowych pojedynków.

Działalność Eastmana była mocno zaangażowana w kwestie społeczne i polityczne, nie dziwi, więc druga strona wydawnictwa, utwór “Remember the Future”, będący kolażem komentującym bieżącą sytuację polityczną. Częściowo składa się z nagrań zarejestrowanych podczas styczniowego Marszu Kobiet w Waszyngtonie, balansujących na granicy noise i ambientu dźwięków, aż wreszcie niby-dialogu pomiędzy mężczyzną (głos perkusisty Sama Habermana) a kobietą (Bonnie Jones), który większy sens zyskuje, gdy obie wypowiedzi potraktuje się autonomicznie, co z resztą dobrze obrazuje specyfikę publicznej debaty, nie tylko w USA. Dalej utwór zmienia się w rozmemłany transowy ciąg z wyraźnym bitem, partiami akustycznej gitary (może tej przetworzonej ze “Stay on it”?), partiami afrykańsko brzmiącej perkusji, elektronicznych zgrzytów, czasem bardziej rytmicznej i zwartej, kiedy indziej chaotycznej, z pojedynczymi jakby reklamowymi hasłami, z powracającymi wątkami, ale finalnie rozmazanej i zmierzającej nie wiadomo dokąd - tak jakby odwzorowując stan współczesnej polityki. Tak samo jest z resztą z wyłaniającym się na końcu rytmem. Czyli jest nieoczywiście, ale w przypadku tej odsłony Mixtapes najbardziej przekonująco.

Niemal równocześnie z albumem Horse Lords, ukazały się solowe płyty członków tego zespołu. Saksofonista, Andrew Bernstein wydał The Great Outdoors, trzy utworowe wydawnictwo na saksofon i elektronikę. Spektrum umiejętności jest tu duże - od buzującego elektronicznie, niepokojącego “Black Noise”, przez reichowski minimalizm na dęciaku o posmaku działań Colina Stetsona w tytułowym utworze, przez zamykający wydawnictwo “Exhaust”, czyli zwrot w kierunku przestrzennego i trochę filmowego drone music. Również wtedy, na końcu - chociaż na początku to ciężko wyczuwalne - słychać saksofon. O ile najpierw jest mocno przefiltrowany, potem funkcjonuje w najczystszej, pełnej repetycji postaci, to na końcu tli się pod powłoką w niekończącej się i rezonującej formie. Bernstein grając solo, potrafi instrument wykorzystać wielorako i robi to frapująco, co pokazuje jego znakomite podejście do komponowania.

Dwa wydawnictwa zaprezentował także Max Eilbacher, basista zespołu, który zanurza się w sferę elektroniki i oprogramowania. Na Music for Piano #7 bierze na warsztat kompozycję Toshi Ichiyanagiego pod tym samym tytułem, której nie odgrywa sam, ale wykorzystując komputer - urządzenie decyduje jak zagrać zapis, w jakiej kolejności, jakie sample wykorzystując. Efektem jest materiał ciekawy przede wszystkim ze względów metodologicznych, bo całkowicie odhumanizowany, pocięty. Na drugiej stronie ta sama kompozycja została odtworzona tą samą metodą, ale tym razem przy wykorzystaniu nagrań terenowych. W finale słyszymy zarejestrowany tłum przemielony, wybrzmiewający echem. Komputer zastępuje tu twórcę i jawi się jako ciekawy mechanizm do interpretacji muzyki, która wydaje się jednak asłuchalna.

Ciekawsze jest jednak Dual Monologues in Parallel, wydane przez nowo powstały polski label Mondoj (stworzony przez założycieli nieodżałowanego Wounded Knife). Eilbacher penetruje na nim możliwości gitary basowej, która pozbawiona jest swojego charakterystycznego i tradycyjnego brzmienia. Słychać, kiedy muzyk dotyka strun, a kiedy całkowicie mieli jej brzmienie przez elektronikę lub za sprawą efektów zmienia jej możliwości. Amerykanin z jednej strony wspiera się oprogramowaniem generującym muzykę, z drugiej strony miksuje harmonie gitar, partie perkusyjne czy dźwięki syntezatora Buchla. Wielokrotnie jednak odpływa w abstrakcyjne, ale sugestywnie skomponowane formy, balansując pomiędzy własnymi możliwościami, a wpływem komputera. Umiejętnie buduje własną metodologię, tym razem zdecydowanie bardziej przyswajalnych dźwięków, które jednocześnie prezentują szersze i bardziej intrygujące spektrum pomysłów.

[Jakub Knera]