Francuzi ze Scarve to bez wątpienia nadzieja współczesnej sceny. Perfekcyjne połączenie ponadprzeciętnych umiejętności technicznych z uwielbieniem do powykręcanych produkcji Meshuggah czy Strapping Young Lad. "Irradiant" to już trzeci krążek w dorobku tej formacji i zdecydowanie najlepszy. Brzmieniowo bez zarzutu, co wcale nie powinno dziwić, skoro nad produkcją czuwał nie kto inny, jak Daniel Bergstrand. Swoje trzy grosze dorzucił także Fredrik Thordendal (Meshuggah), wyprawiający z gitarą iście cyrkowe popisy. Co ważne, na "Irradiant" nie ma ciągłego podkręcania tempa. W takim "An Emptier Void" obok death/thrashowej nawałnicy słychać prawie art rockowe granie. Scarve buduje swoje dokonania na doskonałych wzorcach, co wcale nie znaczy, że ogranicza się do ich bezmyślnego powielania. Gęstość przekazu nie sprzyja przystępności tej płyty. Kanonady perkusji i wściekłego wokalu ("Fireproven") potrafią przejść w spokojne, prawie akustyczne fragmenty ("The Perfect Disaster"). Pierwsze wrażenie wydaje się być jednoznaczne - "Irradiant" to album trudny do sklasyfikowania. Przeważające elementy technicznego thrash/death metalu są na tyle elastyczne, że płynnie komponują się z pomysłowymi partiami solowymi gitar oraz z wyciszonymi fragmentami. Obok duńskiego Mnemic i szwedzkiego Darkane, Scarve współtworzy silną scenę młodej generacji, dla której nowoczesne, techniczne granie nie ma jasno sprecyzowanych granic. Przyszłość przed nimi.
[Marc!n Ratyński]