polecamy
Podziel się: twitterwykopblipfacebookdelicious
ALCHEMIK Dracula in Bucharest

ALCHEMIK
Dracula in Bucharest

Zanim o samej płycie, kilka słów o zespole Alchemik, który według mnie jest jednym z najciekawszych zjawisk na młodej, polskiej scenie (około)jazzowej. Nie należy już wprawdzie do grona debiutantów istniejąc od 1997 roku i mająca na koncie już trzy płyty, jednak średnia wieku jego członków jest nadal stosunkowo niewielka. Pojawił się siedem lat temu, zgarniając krocie nagród na jazzowych festiwalach, z czego bodaj najważniejszą była sesja nagraniowa zdobyta na Jazz Juniors '97. W efekcie powstał ich debiutancki album Acoustic Jazz Sextet, będący błyskotliwą zabawą polskim i bałkańskim folklorem ze szczyptą niepokojąco chłodnych nutek. Muzycy pokazali na nim swoje niezwykłe umiejętności, bogactwo aranżacyjnych pomysłów, a przede wszystkim nieskończone pokłady poczucia humoru. Kolejne lata to dalsze sukcesy i przygotowania do drugiej płyty. Alchemik odchudził się do rozmiarów klasycznego jazzowego kwartetu (fortepian, saksofon, kontrabas, perkusja), z drugiej strony do współpracy zaprosił czternastoosobowy zespół smyczkowy. W 2001 roku nagrał Sferę Szeptów - album, który, jak niewiele innych, zasługuje na miano pięknego. Trudno na nim rozpoznać dawnego Alchemika. Tutaj wprowadza nas w świat romantycznych pejzaży, czasem nostalgicznych i mrocznych, czasem radosnych, ale zawsze niezwykłej urody i subtelności. To niezwykła, północna płyta będąca jakby jazzową muzyką filmową do nigdy nie powstałego obrazu. Wiodącą rolę grają na niej saksofonista Grzech Piotrowski oraz pianista Marcin Masecki - utalentowani instrumentaliści i wizjonerzy, którzy snując kolejne opowieści, raczą nas to pięknymi melodiami, to zwariowanymi improwizacjami.

Przechodząc do meritum, bo to o wampirach miała być ta recenzja. W październiku 2004 roku Alchemik po raz kolejny zmienił oblicze, wydając płytę Dracula in Bucharest. Klimatem jest to pewne nawiązanie do ich debiutu, jednak na tapetę został tu wzięty zupełnie inny muzyczny obszar. Zespół sięgnął do stylistyki lat dwudziestych i trzydziestych, by ukazać swoje wyobrażenia na temat transylwańskiej legendy. I pobawić się nimi. Dlatego znajdujemy tu ówcześnie popularne rytmy charlestona czy tanga. Jednak Alchemik nie byłby sobą, gdyby nie powyginał ich, nie odbił w krzywym zwierciadle, by w końcu powrócić do standardu i mrugając okiem powiedzieć "my się tylko bawimy". Dlatego w każdym, choćby najkrótszym, utworze słyszymy niezliczone zmiany tempa, tematów i nieskończone improwizacje. Paradoksalnie, otrzymujemy też pokaźną porcję wpadających w ucho melodii. W muzycznych wycieczkach specjalizują się Piotrowski i Masecki, przy czym nie starają się nas przekonać o swoim kunszcie, a raczej rywalizują o miano najzabawniejszego odbiegnięcia od tematu. Dlatego nie powinny nas dziwić nagłe zwroty akcji i dziwaczne od strony kompozycyjnej aranżacje. Całość zachowuje przy tym podskakujący, rozedrgany rytm, który nie pozwala słuchać tej płyty spokojnie. Nagroda dla tego, kto będzie w stanie usiedzieć przy niej nie ruszając choć jedną kończyną. Żartobliwie - prześmiewczy charakter jest dodatkowo podkreślony przez sposób nagrania. Dla przykładu, dźwięk z wurlitzer piana Maseckiego wydaje się być ściągany przez zewnętrzny mikrofon, co owocuje słyszanymi stukotami klawiszy, okrzykami muzyków i nadaje salonoonowo - knajpianego charakteru. Obrazu absurdalnego humoru dopełnia fakt, iż do nagrania zaproszona miała być wiejska orkiestra strażacka, a zespół na każdy koncert taszczy ze sobą fortepian tylko po to, by w jednym z utworów trzykrotnie zagrać dwusekundową partię. A jeśli już o koncertach mowa to warto zobaczyć Alchemika na żywo. Wtedy muzycy dają upust swojej energii, pomysłowości i humorowi, czego rezultatem są nieskończone muzyczne dialogi, zwariowane improwizacje i zaskakujące podejścia do znanych tematów.

Dracula in Bucharest to niezwykła płyta, będąca inteligentną zabawą tematami i stylem sprzed osiemdziesięciu lat. Wciąga, porywa, a przede wszystkim rozśmiesza, dostarczając trzech kwadransów wyśmienitej rozrywki. Polecam zwłaszcza teraz, gdyż jest znakomitym rozpraszaczem zimowego mroku. A jeśli usłyszycie gdzieś o koncercie Alchemika - przyjdźcie i posłuchajcie, bo to naprawdę niezapomniane przeżycie.

[Aleksander Kobyłka]