polecamy
Podziel się: twitterwykopblipfacebookdelicious
DAARA J Boomerang

DAARA J
Boomerang

Daara J nie jest grupą szeroko znaną, dlatego zdobyta w ubiegłym roku nagroda BBC Awards for World Music w kategorii artysty afrykańskiego była czynnikiem ułatwiającym promocję zespołu poza granicami rodzinnego kraju, jakim jest Senegal. Przyznaję, że nigdy nie słyszałem o tej kapeli, do czasu gdy w październiku odbyła się jej trasa po Polsce w towarzystwie Kapeli ze Wsi Warszawa. "Boomerang" jest trzecim albumem działającego już od prawie dekady Daara J. Zespół we wcieleniu koncertowym składa się z trzech wokalistów i didżeja, na płycie słyszymy też żywe instrumenty (gitara, bas, harmonika) oraz oczywiście wyprodukowane bity. Teoretycznie mamy do czynienia z hip-hopem, jednak nie mogę nazwać muzyków raperami, za dużo w ich nawijkach melodyjnych fraz, afrykańsko wyśpiewywanych partii. Klasyfikowanie ich w szufladce world music jest raczej właściwe, ponieważ duch kultury rodzimego Senegalu i okolic jest wyczuwalny nawet dla laika. Na tym polega siła tej muzyki, pulsującej rootsowym nastrojem i porywającej do tańca. Jednak przyznać należy, że rewelacyjne koncertowe możliwości nie znalazły odzwierciedlenia w studyjnym zapisie. "Boomerang" przynosi porządną dawkę skocznych rymów w kilku co najmniej językach - francuskim, angielskim i tradycyjnych narzeczach, które powstają zawsze w otoczeniu melodii. Tych nie brakuje, a właściwie każdy refren zaciąga śpiewnymi pomysłami. Najlepszymi dowodami na to utwór tytułowy, bazujący na tradycyjnej pieśni Mandingo i Si La Vie N'est Pas Belle oparty na pieśni Zulusów. Co ważne, Daara J trzymają klasę i unikają tandety rodem z Cepelii. Cały album jest zdecydowanie taneczny, skoczny, kilka numerów to naprawdę wybuchowe kawałki, szczególnie gdy hip-hop wzbogacony jest o reggae, mocne i przynależne do nurtu reprezentowanego przez Gentlemana. Daara J żyją jednak w zglobalizowanym świecie, więc nie ograniczają się do afrykańskich patentów. Pojawiają się wpływy kubańskie, orientalne, elektroniczne podkłady rodem z list przebojów i niestety ten miszmasz czasami nie jest spójny. Za bardzo ociera się o popowe szlagiery, wtedy jedynym ratunkiem pozostają ciekawe wokale. Dlatego najlepszym sposobem zaznajomienia się z muzyką Daara J był wypad na jeden z rewelacyjnych koncertów, płyta tej energii nie oddaje. Jednak warto po "Boomerang" sięgnąć, słucha się tego miło i przyjemnie, choć lepiej ta muzyka wchodziłaby latem, w słonecznym i ciepłym otoczeniu. Bądź co bądź, hip-hop dotarł także do Afryki, a Daara J udowadnia, że filtrując rodzime naleciałości można wygenerować ciekawy produkt. A zarazem imprezowy.

[Piotr Lewandowski]