polecamy
Podziel się: twitterwykopblipfacebookdelicious
Handsome Boy Modelling School White People

Handsome Boy Modelling School
White People

Minęło kilka lat od pierwszej płyty Handsome Boy Modelling School, na tyle dużo, żeby większość słuchaczy nie oczekiwała jej kontynuacji przez pryzmat stylistyki debiutu. Kto pozbył się takich złudzeń, na pewno zaoszczędził sobie sporej konsternacji wywołanej przez "White People". Dan theAutomator i Prince Paul już przed premierą zabezpieczyli sobie miękkie lądowanie, deklarując, że celem nagrania płyty było ukazanie przeróżnych artystów w niecodziennych dla nich kontekstach. Cóż, kojarzy mi się to z telewizyjnymi programami przygotowywanymi na święta ku uciesze ludu, w których skoczek narciarski ceruje skarpetki, marszałek sejmu odtyka zatkany zlew a tłumek aktorów przeciąga linę albo gra w berka. Generalnie rezultaty mogą być przeciętne, a frajda jaką mieli uczestnicy projektu znacznie mniejsza, niż odbiorcy. Tak też jest chyba w przypadku "White People" - gości więcej niż utworów, jeden do drugiego pasuje jak pięść do oka, a spajająca całość koncepcja jest wątpliwej jakości i treści. Kogóż tutaj nie ma? Starzy znajomi, tacy jak Del the Funky Homosapien czy Mike Patton prezentują numery solidne, ale jednak nie będące nas w stanie zaangażować. Zmuszanie wokalisty Franz Ferdinand do współpracy z muzykiem reggae'owym sprawia wrażenie wymuszonego, RZA i Cedric Bixler lepiej chyba czuliby się, gdyby ich rola nie ograniczała się do wykonania kilku wersów tekstu, a o tragicznym miałczeniu Chino Moreno z Deftones pozwólcie, że zmilczę. A jeżeli przemowa klasyka, jakim jest DJ Jazzy Jeff na temat wzajemnych relacji i inspiracji hip-hopu i rocka ma zapowiadać piosnkę z udziałem wokalisty Linkin' Park, to ten pierwszy mógłby poczuć się urażony. Co więcej, szkoda, że ten młody człowiek tak zapaskudził utwór przynoszący świetne partie skreczowania w nutę Czajkowskiego. Do tego należy dołożyć jeszcze kilka piosenek udanych, ale niestety nie zapadających na dłużej w pamięć.

Motywem spajającym album są niby zabawne dowcipasy z życia absolwenta Handsome Boy Modelling School, opowiadane sepleniącym wokalem i śmieszne chyba jedynie dla słuchaczy poniżej piętnastego roku życia. Rozumiem, że Dan i Prince Paul znają połowę amerykańskiej sceny i z drugiej strony wypada znać ich, ale album nagrany przez wszystkich znajomych i krewnych Królika to po prostu groch z kapustą. Zaryzykuję stwierdzenie, że jeżeli "White People" powstałoby anonimowo, nikt by na nią nie zwrócił uwagi. Słuchając albumu nie można odmówić niektórym utworom uroku, zgrabności, ale niestety wpadają one jednym, a wypadają drugim uchem. Czyżby ta płyta była po prostu emanacją próżności twórców?

[Piotr Lewandowski]