polecamy
Podziel się: twitterwykopblipfacebookdelicious
FLEAPIT Music from the ditch

FLEAPIT
Music from the ditch

Podobno ten album to klasyka angielskiej wytwórni SFDBRecords - czyli Samefamilydifferentballbagrecords - nagrana przez ekipę, która położone w Cardiff studio The Ditch uczyniła swoim drugim domem. Sprawcy całego zamieszania to niejaki Secondson i Junior Disprol, rolę wokalisty pełni Blade. I już każdy fan hip-hopu wie o co chodzi - angielskie zadziorne nawijki w najlepszym wydaniu, bez żadnych odjazdów w stronę elekroniki, hałasu albo innych cudów, lecz pulsujący solidnym rytmem i okraszony błyskawicznym rymem hip-hop, jakby żywcem wyjęty z angielskiego pubu. Fleapit brzmi, jakby w nagraniu uczestniczył żywy zespół, ale chyba tak nie jest. W każdym razie produkcja jak na hip-hop jest niecodzienna - połowa utworów oparta jest jedynie na perkusji, fortepianie i trąbce, z drobnymi dodatkami w folkowym stylu. Pozornie dziwne zestawienie okazuje się być po prostu genialnym i nowatorskim pomysłem! Pozostałe utwory płyną na mocnej perkusji i gitarze basowej, będąc dla mnie swoistą analogią do, na przykład, minimalistycznego ragga. Równocześnie przypominają one chyba już zapomniane kapele angielskiej sceny punkowej, inkorporujące sporo hip-hopowej stylistyki, których najlepiej znanym w Polsce przedstawicielem jest prawdopodobnie kapela Bender. Wróćmy jednak do Fleapit. Te raczej niezwykłe podkłady świetnie rezonują ze szczeniacko prowokatorskim stylem Blade'a, a całość jest ze sobą świetnie zgrana, dynamiczna i urozmaicona. Pojawiające się kilkukrotnie dwugłosy wypadają bardzo poprawnie, szczególnie zapada w pamięć udział wokalisty Sensera Heithama Al Sayeda, który wnosi trochę niepokoju i nerwów w tę raczej pogodną muzykę. Za wyjątkiem dwóch bodajże kawałków, "Music from the Ditch" nasycone jest rytmem i zabawą angielskiej ulicy. Pozwolę sobie postawić tezę, iż Fleapit to takie The Streets miasta Cardiff. Szkoda, że płyta dociera do nas dopiero dwa lata po premierze, ukazuje bowiem zupełnie inne oblicze angielskiego hip-hopu, niż to znane nam głównie dzięki składom związanym z Big Dada albo bawiących się elektroniką. Fleapit to rymowanie z zupełnie innej bajki, przesiąknięte angielskim klimatem, dzięki czemu wydaje mi się, że idealnie pasowałoby jako ścieżka dźwiękowa do "Przekrętu" albo "Porachunków". Warto sprawdzić, co to za cudo.

P.s. W pewnym sklepie internetowym Fleapit widnieje jako elektronika. Nic bardziej błędnego.

[Piotr Lewandowski]