Debiutancki krążek nowojorskiej formacji Extra Life jawi się jako płyta pełna kontrastów. Znalazło się na niej miejsce zarówno na ciężkie heavy-metalowe riffy jak i spokojne, folkowe melodie. Grupa niemałą uwagę zwraca na tradycję muzyki średniowiecznej, co przejawia się przede wszystkim w śpiewie Charliego Lookera. To właśnie z nim rozmawialiśmy podczas tegorocznego festiwalu Primavera Sound w Barcelonie. Do przeczytania rozmowy o nowojorskiej scenie muzycznej, drugim muzycznym życiu, ale też muzyce średniowiecznej zapraszamy poniżej.
Zacznijmy od dość prozaicznej rzeczy, czyli nazwy waszego zespołu. Extra Life brzmi z jednej strony niczym jakaś atrakcja na wyprzedaży, coś specjalnego, a z drugiej jako swego rodzaju inne, drugie życie...
Tak, to prawda. Wziąłem tę nazwę z gry wideo, w którą grałem, gdy byłem mały. Zawsze oznaczało to dla mnie coś tajemniczego, kojarzącego się z reinkarnacją, dodatkowym drugim życiem. Dla mnie robienie muzyki, a zwłaszcza wykonywanie jej na żywo, jest swego rodzaju innym życiem, oddzielonym od zwykłej i normalnej egzystencji. Jest bardziej intensywne, potężniejsze, ale nie najważniejsze, jawi się jako drugie, dodatkowe. Granie na żywo to swego rodzaju umieranie i odradzanie się na nowo, coś niesamowitego.
Zacząłeś uczyć się grać już we wczesnym dzieciństwie, muzykę masz więc we krwi?
Wiesz, muzyka to praktycznie najważniejszy powód, dla którego żyję. Ale idea Extra Life... w zasadzie nie powinienem mówić, że to drugie życie, skoro to najważniejsza część mojego życia. Tak, to niby coś innego, kiedy pojawiam się na scenie, ale tak naprawdę to muzyka jest dla mnie na pierwszym miejscu.
W Europie właśnie ukazała się wasza debiutancka płyta "Secular Works". Słuchając jej i patrząc na tytuł nasuwa się pytanie skąd pomysł, żeby znajdujące się na niej kompozycje zatytułować jako "wiekowe dzieła" niczym prace średniowiecznych twórców?
Tak, to przyszło od muzyki średniowiecznej i muzyki renesansu, jestem nią bardzo zainteresowany. Kiedy kupujesz płytę z tego typu muzyką, zazwyczaj są to jakieś wiekowe prace, dzieła. To taki typ muzyki - wiekowa, popularna, taneczna, zależy od czasu kiedy była tworzona. Wydaje mi się, że tę muzykę można odebrać jako taką wiekową...
Wpływy muzyki średniowiecznej są bardzo wyraźnie słyszalne na waszej płycie. Opowiedz więc jaki wpływ na kształt muzyki Extra Life miało Twoje doświadczenie z muzyką klasyczną...
Ciekawe pytanie, jestem zainteresowany głównie twórczością dwudziestowiecznych modernistów muzycznych i europejskiej awangardy. Najbardziej zainteresowałem się taką muzyką w szkole średniej i college'u. Nigdy nie byłem nią całkowicie pochłonięty, ale w szkole średniej, kiedy uczyłem się grać wpadnięcie pod jej wpływ było naturalną koleją rzeczy. Kiedy komponuję dla Extra Life, zapisuję utwory tradycyjną notacją, większość utworów jest zapisywana tak, jak robili to kompozytorzy muzyki klasycznej. Przygotowuję partie dla poszczególnych instrumentów, co czasem może być problemem, bo często wyobrażam sobie zupełnie inaczej to niż zagra to ktoś inny z zespołu. Muzyka klasyczna jest mocnym punktem odniesienia naszej twórczości.
Jacy są Twoi ulubieni kompozytorzy?
Luigi Nono jest jednym z moim ulubionych, Louis Andriessen, duński kompozytor, który chyba tworzył w latach 70. Lubię jeszcze Luciano Berio... Tyle, że oni niekoniecznie brzmią tak jak muzyka, którą tworzę. To raczej postacie, które miały na nią największy wpływ.
Muzyka klasyczna i średniowieczna jest silnie obecna w muzyce Extra Life, ale z drugiej pojawiają się w niej agresywne gitarowe riffy. Z jednej strony jest więc spokojna i stonowane, z drugiej agresywna i porywcza. Chyba najlepiej słychać to w utworze "This Time", moim ulubionym, kiedy muzyka rozwija się przez około 6 minut aby potem potężnie eksplodować...
Cieszę się, że dotrwałeś do końca (śmiech). Ten kontrast faktycznie tam jest, nie mylisz się. Lubię z jednej strony ciężar muzyki, ale także jej lekkość. Zawsze byłem pod wpływem muzyki metalowej, ciężkiego grania. Pierwsze zespoły, których słuchałem to były grupy thrash metalowe, speed metalowe, później hardcore, black metalowe... Ciężar tego typu muzyki zawsze był dla mnie bardzo istotny, ale z drugiej strony wpływ na mnie mają chociażby takie gatunki jak pop - tu pojawia się lekkość muzyki, jej melodyczność... Muzyka średniowieczna łączy oba te elementy - z jednej strony są w niej melodyjne kontemplacyjne fragmenty, a z drugiej ta ciężkość, którą można dostrzec w metalu. Obie strony są mi tak samo bliskie.
Podobno po graniu w innych formacjach założyłeś Extra Life, żeby eksplorować swój wokal, ale też folkowe obszary muzyki i bardziej syntetyczne brzmienie instrumentów. Wcześniej poświęcałeś się głównie zespołowi Zs...
Wiesz, nie miałem jakiegoś szczególnego celu, po prostu chciałem śpiewać, wypróbować się bardziej jako wokalista. Wcześniej grałem też w zespołach rockowych, hardcore'owych, które zdecydowanie różniły się od Extra Life - dużo więcej się w nich krzyczało (śmiech). W Zs skupiałem się głównie na instrumentalnej warstwie naszej muzyki, tutaj dochodzi o wiele bardziej istotny element - wokal. Zacząłem pisać piosenki, którym bliżej jest do tej spokojniejszej strony Extra Life. Chcę łączyć to, co wyniosłem z twórczości Zs, z wpływami średniowiecznymi, brutalną ciężką muzyką, śpiewem. Teraz koncentruję się kompletnie na tym, co tworzę w Extra Life.
Wspomniałeś o śpiewie - twój wokal jest jednym z najbardziej charakterystycznych elementów muzyki Extra Life...
Nigdy nie brałem lekcji śpiewu, zawsze uczyłem się całkowicie samodzielnie. Ćwiczyłem technikę, ale to wszystko brało się głównie z grania na instrumentach - kiedy gram np. na gitarze jednocześnie dopasowuję to do wokalu i na odwrót. Powtarzanie sylab, pisanie nut... ale przede wszystkim dużo ćwiczę. Jestem pod dużym wpływem chorałów gregoriańskich, muzyki średniowiecznej.
Obecnie coraz więcej zespołów wykorzystuje wokal nie po to aby przekazać określoną treść, ale dlatego aby użyć go jako kolejnego brzmienia, dźwięku, niczym instrument...
Tak to prawda, w Extra Life jest bardzo podobnie. Podobnie jest przecież w Operze, gdzie głos brzmi niczym instrument. Istotnym elementem jest coś takiego jak malisma, w której sylaby tekstu są przyporządkowane tej samej nucie (Charlie prezentuje to nucąc pewien fragment - przyp red.).
Z drugiej strony bardzo ważna w muzyce Extra Life jest warstwa liryczna, w której zdajesz się eksplorować mroczne elementy życia i umysłu. Traktujesz muzykę jako swego rodzaju katharsis?
Tak, zdecydowanie. To przyszło z muzyki metalowej - muzyka, którą można wykorzystać do wszystkiego. Dla mnie to przede wszystkim penetrowanie mrocznych elementów życia, z którymi normalnie nie masz do czynienia.
Pochodzisz z Nowego Jorku, który słynie z wielu zespołów i jest istotnym punktem na muzycznej mapie. Jak wygląda to miasto i jego atmosfera z perspektywy osoby, która tworzy muzykę?
Nowy Jork jest świetny. Jest w nim mnóstwo przeróżnych scen - jeśli spytasz kogokolwiek grającego w tym mieście o to jaka jest tamtejsza scena prawdopodobnie powiedzą, że jest rewelacyjna, ale każdy będzie wymieniał całkowicie inne zespoły. Oczywiście są też zespoły, z którymi czuję pewną zażyłość - niekoniecznie brzmią tak jak my, ale jest między nami coś, co nas łączy. Poza tym muzycy z Extra Life mają swoje boczne projekty np. Little Women Travisa - saksofonisty. W tym mieście jest mnóstwo ciekawej muzyki. Ludzie w Nowym Jorku pracują bardzo ciężko i robią niesamowite rzeczy. Trzeba pracować ciężko, bo życie tutaj jest stosunkowo drogie, więc ogólny duch miasta, to bardzo ciężka droga pod górkę. Osobiście jestem aktualnie bardzo zrelaksowany, więc nie wiem czy za bardzo do tego pasuję (śmiech), ale duch Nowego Jorku to przede wszystkim intensywna praca.
Pod względem muzycznym to miasto zawsze miało mnóstwo odkrywczych zespołów, nie sądzę, żeby w ostatnich latach nastąpiła jakaś ogromna eksplozja nowatorskiej muzyki. Faktycznie wiele zespołów stało się o wiele bardziej popularnych jak chociażby Animal Collective, Battles...
Ci ostatni chyba mocno przyczynili się do waszej popularności po tym jak na swojej stronie zachęcali żeby przyjść na koncert Extra Life.
Tak (śmiech), ja i Tyondai Braxton wiele razy graliśmy razem, zarówno przed Battles jak i Extra Life. W Nowym Jorku jest mnóstwo eksperymentalnej muzyki, ale tak samo było w latach 60., 70., 80. Czy teraz jest tego więcej? Nie powiedziałbym, cały czas jest jej mnóstwo. Jedynym irytującym elementem tego miasta jest obsesja z jaką ludzie za wszelką cenę chcą stać się popularni. Nasz zespół oczywiście nie (śmiech). Dobrym elementem takiego zachowania jest to, że wkładają w to dużo wysiłku, nawet ci muzycy w beznadziejnych zespołach. Wiele z nich jest bardzo nudnych - idziesz do baru i oglądasz grupy, które chcą stać się jak najbardziej znane formacje w mieście, ale nie prezentują zupełnie nic nowego.
Podobno pracowałeś z Johnem Zornem...
Wiesz, nie do końca...
Ale wiesz, jak to brzmi... (śmiech)
Tak, faktycznie (śmiech) to szybko się roznosi. Grałem z nim jedynie w kilku improwizowanych sesjach w The Stone, na które zaprasza wielu. John jest z trochę innej generacji niż nasz zespół, żyje jakby na innym poziomie i trochę z boku tego co się dzieje, ale jest rewelacyjnym artystą i niesamowitym facetem.
Obecnie poświęcam się bardziej projektowi Period, który współtworzę z perkusistą Mike'm Peride, bardzo aktywnym w kręgach jazzowych. Oprócz nas pojawiają się tam także inni muzycy, ale to głównie improwizowany i instrumentalny skład. Mam też projekt Sculptures, który tworzę razem z Chuck'iem Stern'em z Time of Orchids. To bardziej melodyczne i popowe przedsięwzięcie jeśli można tak powiedzieć.
[Jakub Knera]