Dziwna to płyta. Dwóch muzyków parających się muzyką eksperymentalną i elektroakustyczną spotyka się i nagrywa album pod tajemniczo brzmiącym tytułem "Ballads". A któż nie lubi ballad - spokojnych, romantycznych kompozycji doskonale nadających się na chwilę wyciszenia, odetchnięcia. Jednak Ekkehard Ehlers i Paul Wirkus stworzyli album, który nijak ma się do takiego zbiorowego wyobrażenia tego gatunku. Ta elektroniczna, pełna szmerów i zakłóceń, ospale ciągnąca się muzyka od samego początku wydaje się tajemnicza i zupełnie nieoczywista. Emanuje z niej niepokój, ponury klimat składający się z przetworzonych sampli i zapętlonych loopów zarejestrowanych na żywo na dwóch laptopach. Powycinane, przeciągłe frazy pełne szmerów, umiejętnie posklejanych dźwięków uzupełnione są o partie linii basowej, klarnetu czy zagrań Wirkusa na perkusji. Jednak kompozycje te pozbawione są regularnego rytmu i harmonii - to snujące się ambientowe kolaże pełne zgrzytów i elektronicznych modyfikacji, odbijających się gdzieś echem; bardziej zaaranżowane momenty pojawiają się tutaj jedynie czasami. Zagadkowości dodają im tytuły poszczególnych utworów, niby codzienne przedmioty - kwiaty, okno, szminka, ziemia, guma - które jednak potęgują tajemniczy wymiar tego albumu. Zestawione z okładką płyty idealnie pasowałyby do zbioru "typowych" ballad wygrywanych gdzieś w przestrzeni opustoszałego domu. Jednak Ehlers i Wirkus nie stawiają na oczywistość tylko wodzą słuchacza za ucho. Trudno za którymkolwiek przesłuchaniem odgadnąć ich koncepcję - zamiast tego dźwięki na "Ballads" za każdym będą jeszcze intensywniej wciągać w swoją muzyczną, pełną eksperymentów opowieść.
[Jakub Knera]