Słuchając autorskich albumów Blockheada można by zarzucić temu nowojorskiemu producentowi, że są to właściwie kolejne wariacje na temat legendarnego „Endtroducing” Dj'a Shadowa. Cóż, możliwe, że coś w tym jest. Ale lepsze to niż odcinanie przez wiele lat kuponów po tym, że kiedyś trafił się przebłysk. A co w takim razie robi Blockhead? Czy aby nie poniekąd to samo?
Bynajmniej. Najlepszym tego dowodem są jego podkłady dla Aesop Rocka. Na „Float” i „Labour Days” nowojorczykowi udało się wznieść na wyżyny sztuki produkcji. Natomiast solowe albumy, choć może nie tak spektakularne, urzekają podobną wibracją – gdzieś na pograniczu syntetyku i ciepłej, żywej energii.
James Anthony Simon (tak naprawdę nazywa się artysta) nie odkrywa nowych terytoriów. W istocie – jego solowe krążki można uznać za kolejne autorskie wypowiedzi na temat pierwszych dwóch albumów Dj'a Shadowa. Mocne, masywne bębny idą w równych rytmach, sample są sugestywne i elegancko przycięte, a narracja ma napięcie. Generalnie twórczość Blockhead ma wszystko to, co powinien mieć dobry instrumentalny hip hop. I pod tym względem „The Music Scene” nie odbiega od poprzedzających albumów. Zdecydowanie mocna pozycja.
[Michał Nierobisz]