Proces powstawania drugiej płyty sygnowanej nazwiskiem Wojtka Mazolewskiego jest skrajnym przeciwieństwem tego towarzyszącego pierwszej. Jednak to właśnie w „Grzybobraniu” tkwią początki kwintetu, którego słuchamy na „Smells Like Tape Spirit” i fakt, że muzyka tutaj jest wynikiem stopniowej ewolucji jest jednym z jej ważnych atutów. Mazolewski na okładce albumu wskazuje, że jest on najbardziej osobistym w jego dorobku i zarówno tę intymność, jak i dojrzałość oraz odwagę wyciszenia słyszymy w akustycznych kompozycjach grupy. Zarejestrowana z analogowym pietyzmem muzyka w bardzo współczesny sposób odwołuje się do tradycji jazzu lat 1960tych, w sposób bezpośredni i pośredni – Księżniczka nr 9 i 10 wydaje się nawiązaniem do współpracy Mazolewskiego z nowojorskim trębaczem Dennisem Gonzalezem.
Kompozycje, choć na wierzchu czytelne, angażują cały zespół i mienią się detalami – odkryciem, choć zauważonym już na koncertach poprzedzających premierę, jest dla mnie saksofonista Marek Pospieszalski, grający z odwagą, pewnością brzmienia i pokorą zarazem. Joanna Duda wreszcie odnajduje tutaj złoty środek między tradycją a wywrotowością. Te dwa wyróżnienia wynikają jednak raczej z odkrycia potencjału tych muzyków, a nie z ich wyniesienia ponad resztę składu. Kwintet Mazolewskiego gra bowiem niezmiennie razem, wspólnie, właśnie kompleksowym podejściem i brzmieniem tworząc przesiąkniętą liryzmem, wrażliwą i komunikatywną muzykę.
[Piotr Lewandowski]