polecamy
Podziel się: twitterwykopblipfacebookdelicious
Múm Smilewound

Múm
Smilewound

Islandczycy z Múm po triumfach w pierwszej połowie poprzedniej dekady, od kilku albumów zdają się mieć problemy ze znalezieniem nowej drogi, która jednocześnie powielałaby patentów obecnych na chociażby „Finally We Are No One” czy „Summer Make Good”, a z drugiej wnosiłaby do ich twórczości pewien powiew świeżości. Wiążą się z tym rotacje składowe i liczne pomysły na muzykę, które przewinęły się przez zespół. Wydaje się jednak, że Smilewound jest jaśniejszym punktem w ich  dyskografii. Múm w większym stopniu niż na poprzednich dwóch-trzech płytach eksploruje tu estetykę folkowo-elektronicznych piosenek, wykorzystując raz żywe instrumentarium, a kiedy indziej kwaśne elektroniczne syntezatory lub proste bity w warstwie rytmicznej. Siódmy album Islandczyków nie promieniuje radosnym nastrojem, a raczej objawia się znów mroźną melancholią, towarzyszącą mieszkańcom Reykjaviku i okolic. Jednak zespół umiejętnie dozuje napięcie,  generując zróżnicowane kompozycje pełne chwytliwych wokaliz. Całość przyjmuje formułę sympatycznie brzmiących kawałków, przepełnionych delikatnością oraz ciekawymi aranżacjami, które ukazują pomysłową formułę na niby-przeboje, po oczywistych rozwiązań strukturalnych tutaj nie ma. I chociaż ciężko będzie zespołowi wspiąć się na poziom czasów świetności to widać, że wciąż się sobą nie znudzili i mają smykałkę do prostych, a jednocześnie niebanalnych piosenek, z specyficznej, islandzkiej wrażliwości.

[Jakub Knera]