The Vaults to dość nowa przestrzeń w podziemiach londyńskiego dworca Waterloo, w której odbyła się odbyła się jedna z trzech w UK imprez pod hasłem Spaces, zorganizowanych przez kolektyw wideo Video Jam i label Slip Discs. Wspólnym elementem wszystkich trzech Spaces była prezentacja prac audiowizualnych stworzonych w wyniku kooperacji różnych młodych brytyjskich artystów, ale mnie do Vaults przyciągnął przede wszystkim koncert grupy Ex-Easter Island Head. Zespół z Liverpoolu to jeden z bardziej pomysłowych nowych składów poszukujących oryginalnych zastosowań gitary - wykorzystujący preparowane gitary i inne amplifikowane elementy jako instrumenty perkusyjne. Rezultatem jest naprawdę ciekawa muzyka na pograniczu Reicha, Brancki, Boredoms (więcej o EEIH w wywiadzie w 43 numerze). W Londynie grupa zagrała materiał ze swojej nowej płyty, zaplanowanej na przyszły rok. Wspomniane powyżej tropy pozostały aktualne, jednak EEIH potrafią wykroić na takim polu coś oryginalnego - zarówno brzmieniowo, dzięki lekkości przejść od grania pałkami na gitarach w sposób rytmiczny do wyciągania z nich faktur i pojedynczych dźwięków, dzięki pomysłowym polirytmiom i inteligentnie zaaranżowanej strukturze kompozycyjnej. Dzięki ustawieniu instrumentów na środku sali, przemieszczając się po niej można było modyfikować sobie barwę brzmienia grupy, co było wisienką na torcie. Bardzo dobry koncert bardzo ciekawego zespołu.
Niejako przy okazji udało mi się też zobaczyć występ Olivera Coates, wiolonczelisty wspomagającego się elektroniką. Jego koncert był ok, parę razy nawet zaskakujący bardziej szorstkim elementem w dość czytelnej całości w duchu nowej poważki z elementem elektronicznym. Jedyna z przygotowanych na Spaces prac audiowizualnych jaką udało mi się zobaczyć, w wykonaniu WULF & Spaak, też była całkiem sympatyczna, bardzo angielska w warstwie wizualnej (od architektury po sceny z życia codziennego), co w towarzystwie filigranowej muzyki na komputer, syntezator i głos robiło dobre wrażenie. Świetne wrażenie robiła też sama przestrzeń, potężne, choć nieco zatęchłe podziemia, w których w największej sali ulokowano głośniki emitujące basowe wibracje, z hipnotycznym skutkiem.
[zdjęcia: Piotr Lewandowski]