Click here for the English version of this interview.
Hailu Mergia współtworzył muzyczną scenę Etiopii w latach 60. i 70. aby dwie dekady później osiąść na stałe w Stanach Zjednoczonych, gdzie został taksówkarzem. Jego The Walias Band sporo namieszał przed złotą erą muzyki etiopskiej, a przed kilkoma laty, po tym jak Brian Simkovitz z Awesome Tapes from Africa odkrył jego nagrania, nagrane wtedy płyty doczekały się reedycji. Etiopski Sugar Man opowiada nam historię swojego kraju i muzyki przed koncertem na Off Festivalu.
Jakub Knera: W jaki sposób zacząłeś grać muzykę w Etiopii w latach 70-tych?
Hailu Mergia: Cóż, po prostu zacząłem grać kiedy byłem bardzo młody. Miałem czternaście lat i właśnie wtedy rozpoczęła się moja przygoda w zespole.
Jak wyglądała wtedy w Etiopii scena muzyczna? Łatwo było założyć zespół?
To było bardzo trudny okres do grania muzyki z powodu naszej sytuacji społecznej i politycznej. Wtedy było zdecydowanie ciężej, porównując to z dzisiejszymi możliwościami.
Ale z drugiej strony, to była swego rodzaju złota era w muzyce etiopskiej.
Podczas 60-tych i 70-tych nastąpiła swego rodzaju rewolucja muzyczna, myślę że mogę tak to nazwać. Wielu muzyków wyłaniało się z różnych nurtów, to był czas ruchu muzycznego, zwłaszcza za sprawą konkurencji klubów nocnych.
Wielu ludzi z całego świata znają muzykę etiopską z powodu ścieżki dźwiękowej do "Broken Flowers" Jim Jarmusha, a następnie serii Ethiopiques. Jak ten ruch wpłynął na Etiopię?
Jak już powiedziałem, to zaczęło się w latach 60. i 70., ale oczywiście część Ethiopiques nie był znany w innych częściach świata. To był dobry rodzaj pacyfikacji i poruszenia wśród Etiopczyków. Nadeszło nowe pokolenie – a takie pojawia się za każdym razem – więc to zjawisko spowodowało wiele zmian od momentu, w którym zaczęliśmy. A wszystko zaczęło się w latach 50. w klubach nocnych, co było bardzo dobre i zmieniło wiele rzeczy.
Powiedziałeś, że nie było łatwo założyć zespół, więc chciałem spytać w jakich okolicznościach powstał The Walias band?
Wszyscy graliśmy w różnych klubach nocnych i poznaliśmy się jakoś w połowie lat 60. Ja i Tèmarè Harègu wystepowaliśmy razem w Zula Club i w pewnym momencie doszliśmy to wniosku, że trzeba grać razem jako The Walias Band. Ale nie był to normalny zespół – wcześniej bez nazwy graliśmy w klubach nocnych, teraz zaczęto nas zapraszać do rożnych hoteli w Addis Abbebie.
W wielu miejscach czytałem, że wasza muzyka była swego rodzaju przełomem. Po nagraniu pierwszego albumu, czułeś wtedy, że coś wielkiego się stało?
Nie sądzę, że tak było, ale jest kilka ciekawych aspektów o których opowiem. Kiedy zacząłem grać byłem pierwszym, który zagrał wszystkie utwory na organach. Było wielu muzyków, którzy grali na różnego rodzaju instrumentach; fortepianie, saksofonie itd, ale nikt nie robił tego wyłącznie na organach. Kiedy zacząłem grać, nagrywałem swoją muzykę na kasetach, a następnie wydaliśmy album "Tche Belew" w roku 1977. Nie myślałem czy to co robimy okaże się sukcesem, po prostu to robiliśmy.
Organy są bardzo ważnym elementem twojej muzyki, drugim jest akordeon. Oba są bardzo charakterystyczne, a ty w Etiopii byłeś jednym z pierwszych, którzy z nich korzystali. Łatwo było je wtedy dostać?
Podczas swego rodzaju rozkwitu sceny w latach 60-tych, akordeon był bardzo znanym narzędziem. Czasami fortepian był popularny, ale akordeon był bardzo łatwy do znalezienia. To był mój pierwszy instrument - kiedy zacząłem na nim grać, nie miałem własnego. Otrzymałem go od klubu, który zatrudnił mnie do grania muzyki. Nie wiedziałem jak go zdobyć, ale mogę sobie wyobrazić, że to nie było takie trudne. Później wszystkie kluby miał dużo sprzętu, na którym mogliśmy grać. Dopóki miało się na nie fundusze, nie było trudno ich znaleźć aby na nich grać.
The Walias Band był tzw. prywatnym zespołem, graliście m.in. w Hotelu Hilton w Addis Abbeba. Jaka była sytuacja innych zespołów? Co to znaczy być prywatnym zespołem?
Wiesz, zaczęliśmy grać w klubach. Wcześniej była era big bandów, więc kiedy zaczęliśmy grać w klubie jako trio, kwartet lub kwintet, zawiązała się swego rodzaju konkurencja między muzykami zespołów prywatnych i rządowych. Z tego powodu te drugie często grały w weekend, także w klubach, żeby przyciągnąć publiczność.
Jak zmieniła się sytuacja po obaleniu Haile Selasie?
Kiedy nowy rząd doszedł do władzy, oferował duże wsparcie dla muzyków, ale wszystko zależało od tego jakiego typu muzykiem byłeś. My byliśmy swego rodzaju problemem, bo w klubach nocnych graliśmy bardziej zachodnią muzykę, której było blisko to takich gwiazd jak James Brown czy Aretha Franklin. Partia komunistyczna nie lubiła tego rodzaju muzyki. Niczego nie robili, nie grozili nam, ale czuliśmy, że nie powinniśmy grać czegoś takiego, bo było to zbyt “zachodnie”. To była trochęniewygodna sytuacja.
W Polsce mieliśmy dosyć podobnie.
Ale jest w tym coś śmiesznego. Każdy stacja telewizyjna i rozgłośnia radiowa grały tego rodzaju rewolucyjne pieśni, popierane przez rząd. Pewnego razu zgłosiłem się do jednej ze stacji, zapytać czy The Walias Band mogliby u nich wystąpić. Obiecaliśmy, że zagramy wyłącznie instrumentalne utwory. Producentom spodobał się ten pomysł i wkrótce wystąpiliśmy na antenie. Odcinek z naszym koncertem cieszył się bardzo dużym powodzeniem – ludzie byli zmęczeni słuchaniem tych wszystkich rewolucyjnych pieśni, lubili naszą muzykę! Ze względu na to staliśmy się o wiele bardziej rozpoznawalni. Nigdy nie zapomnę jak graliśmy dwa sety w dwóch stacjach, tylko muzykę instrumentalną.
Więc w końcu zahaczyliście o mainstream (śmiech).
Dokładnie (śmiech).
Jak to wpłynęły na losy The Walias? Wkrótce graliście w innych miastach, a potem państwach, nawet w Stanach Zjednoczonych.
Faktycznie, pięć czy sześć lat po obaleniu Haile Selasie, kiedy sytuacja była całkiem ok, podpisaliśmy umowę z jednym z naszych sponsorów w Waszyngtonie. Nie było łatwo tam pojechać – nasz rząd nie był bardzo zadowolony, że prywatny zespół będzie koncertować za granicą: w Europie, Ameryce, czy gdziekolwiek indziej. Bo o ile rządowe big bandy koncertowały regularnie, o tyle my jako “prywatny” zespół byliśmy pierwsi – na dodatek graliśmy koncerty bez jakiegokolwiek zaangażowania rządu. To było bardzo zaskakujące.
Zagraliście koncerty, a ty i część zespołu zdecydowaliście się zostać w USA. Skąd ten pomysł?
Po prawie dwóch latach koncertowania w Stanach zdałem sobie sprawę, że nie do końca sprawdziło się koncertowanie w ośmioosobowym big bandzie. Zmniejszyliśmy więc zespół do czterech muzyków i postanowiłem się tam zatrzymać. Reszta składu wróciła do Etiopii. Nie miałem żadnych problemów z systemem politycznym w mojej ojczyźnie – byłem liderem zespołu, ale nie miałem z tego powodu żadnych nieprzyjemności. Po prostu chciałem zostać w USA.
Od ponad dwóch dekad jesteś taksówkarzem, więc woja historia jest bardzo ciekawa, prawie jak opowieść o głównym bohaterze filmu "Sugar Man".
Po tym, jak zdecydowaliśmy się na pobyt tutaj tworząc trio, graliśmy także w kwartecie albo kwintecie w restauracjach i klubach. Pojechaliśmy do Europy: Wielkiej Brytanii, Francji, Grecji, Włoch, a następnie wróciliśmy do Etiopii, by tam zagrać. W 1991 roku wróciłem do USA i grałem w klubach, ale sytuacja nie była naprawdę dobra. Ciężko było zarobić odpowiednie pieniądze, które pozwoliłyby na utrzymanie. Nie odpuściłem grania i nagrywania muzyki, ale przestałem wykonywać ją na żywo. Zacząłem zarabiać jako taksówkarz.
Potem nagrałeś album "Shemonmuanaye". To, jak również "Tche Belew", zostało wydane przez The Awesome Tapes From Africa. Ale nagrań podobno masz o wiele więcej.
Mam nagranych wiele kaset. Planujemy z Brianem Simkovitzem wydać je wspólnie w najbliższym czasie.
Jaka była twoja reakcja, kiedy znalazł wszystkie nagrania i skontaktował się z tobą?
Byłem bardzo zaskoczony, gdy napisał do mnie i powiedział, że jest nimi bardzo zainteresowany i pragnie zrobić ich reedycje. Wiem, że to bardzo ważne - w Etiopii ta muzyka podobała się ludziom, ale cieszyłem się, że podobała się także innym.
Po wydaniu tych albumów grasz koncerty z bardzo ciekawymi muzykami, takimi jak Tony Buck z The Necks (na Off Festivalu zastąpi go Paweł Szpura) czy Mike Majkowski. Jak doszło do waszej współpracy?
Rozmawiałem z Brianem i Christophem, moim agentem w Berlinie, o idei przyjazdu do Europy i zagrania tam ponownie. Chciałem mieć zespół, ale ograniczony budżet sugerował, że dobrze będzie grać maksymalnie w trio. Kiedy zaczęliśmy razem koncertować, okazało się że ta kombinacja się sprawdza. Jestem bardzo szczęśliwy, że gram z Mike’m i Tony’m dlatego, że są świetnymi muzykami i możemy zrobić o wiele razem, to bardzo dobre połączenie.
Czy myślisz o nagraniu płyty z nimi?
Myślę, że to bardzo realne i może nastąpi to bardzo szybko.
Hailu Mergia, has been strong point in Ethiopian music scene in the 60s and 70s. Two decades later he has settlde permanently in the United States, where he was a taxi driver. The Walias Band was very important one in front of the golden age of Ethiopian music. Few years ago, after the Brian Simkovitz of Awesome Tapes from Africa has discovered his recordings, he decided to reissued them. The Ethiopian Sugar Man tells us the story of his country and music before the concert at the Off Festival.
Jakub Knera: How did you start playing music in Ethiopia in the ‘70s?
Hailu Mergia: Well, I just started playing music when I was very young. I was fourteen years old and I started to play in one of my first bands.
How did the music scene in Ethiopia look like back then? Was it easy to start a band?
It was very hard to play music because of our social and political situation. When I’m comparing it to the situation nowadays it was a hard time.
But on the other hand, it was a kind of golden age in Ethiopian music history.
During ‘60s and ‘70s it was a kind of music revolution there, I can call it like that. A lot of musicians were coming out from different directions. It was a kind of competition time especially between night clubs area. It was a music movement time.
A lot of people from all around the world know the Ethiopian music because of „Broken Flowers” by Jim Jarmush and then the Ethiopiques series. How did this movement or this golden age influence the society? Was it something important?
Like I’ve said, it started in ‘60s and ‘70s, but of course part of Ethiopiques was not known in other parts of the world. It was a good kind of pacification and participation for Ethiopian men. There was a new generation coming – every time there is a new generation – so all this movement in Ethiopian music did much from the point where we started it. The first Ethiopian movements started in the ‘50s in night clubs which was very good, then a lot of things have changed.
You said that it wasn’t easy to start a band but I would like to ask you how you formed The Walias band? Where did you get the idea from?
We were all playing in different night clubs at the end of 1962 or something. Me and Tèmarè Harègu started playing in Zula Club and after that we just formed The Walias band but it wasn’t any kind of normal band. We usually played in night clubs and our music was dedicated to this places but we didn’t have the name. After that we went to hotels in Addis Abbeba and we started playing as The Walias band.
In many reviews I can read that your music was a big cornerstone in Ethiopian history. When recorded your first album, did you feel back then that something big happened?
I don’t think so but there are some interesting aspects. When I started to play I was the first who played all the songs on organs. There were a lot of musicians who played different kind of instruments; the piano, saxophones etc. When I started to play it I used to record my music on cassettes, then after that we recorded „Tche Belew” album in 1977. We didn’t know if recording this music will be a hit, we just did it.
Organs is a very important part of your music. The other one is accordion. Both of them make your music very characteristic. As you were one of the first who used them, was it easy to collect new instruments?
There was a kind of movement in ‘60s when accordion was a very famous instrument. Sometimes piano was popular as well, but the accordion was very easy to find. It was my first instrument – when I started to play it I didn’t have my own one. The club which hired me to play the music gave me it. I didn’t know how to get it but I can imagine that it wasn’t so difficult. Later all the clubs had a lot of equipment on which we could play music. It wasn’t hard to find instruments as long as you had money to buy them.
The Walias were called a „private band”. You used to play in Hilton Hotel in Addis Abeba. What was the situation of other bands, what did it mean to be a private band and to be a government-supported bands?
You know, we started to play in clubs. Before that it was a big band era, so when we started to play in a club as a trio, a quartet or a quintet there was a kind of competition between government musicians and the other ones. Because of private musicians, sometimes they used to play on the weekends and also in clubs.
How did the situation change after the overthrow of Haile Selasie? Did music scene change?
When the new government came to power there was a big support from them to the musicians. But there was a kind of problem with night club musicians, because we used to play more western music of /70s era music like James Brown or Aretha Franklin. The communist party didn’t like that kind of music. They didn’t do anything, they weren’t causing any problems, but we could feel it that we shouldn’t play this kind of compositions because they were too “western”. It was an uncomfortable situation.
It was a situation very similar to the one in Poland in the same era.
Yes, that happened to us. But there is something funny about that. Every TV and every radio played this kind of revolutionary songs. And then one time I went to the TV to ask them if I can play in their programs but I promised them that I will play only instrumental pieces with The Walias band. The studio guys liked that idea and finally we got to the media by playing only instrumental pieces. It was a very popular program, people watched it and the episode in which we appeared was very popular. People were tired of listening to all these revolutionary songs, they liked our music! Because of that we started to be very popular. I will never forget playing two different kinds of sets with only instrumental music.
So finally you went into the mainstream (laugh).
Yes (laugh).
How did then your career change? You started to play in other cities and abroad, and finally even in the United States. How did that happen?
Actually, five or six years after the overthrow when the situation was quite ok we settled a contract with one of our sponsors in Washington DC. We came to America and had a hard time because our government wasn’t very happy to give us a permission as a private band to play abroad and go to America. Before that any kind of music was played by government musicians everywhere – in Europe, America or anywhere else. And then we were the first private band which had the possibility to go to another country without any kind of government involvement. It was very surprising.
You as well as a part of the band decided to stay in US. Did you expect that you would make a career in the US? Or maybe you just didn’t want to come back to Ethiopia because of the political system?
After almost two years of touring in the States I realized that we were not very successful there to travel with eight piece band. Finally reduced our band to four of five musicians and decided to stay there. The rest of musicians went home. If you’re asking about my situation I didn’t have any problems with the political system, I was a band leader but nothing came to me because of that. I just wanted to stay in the US.
After over two decades you are a taxi driver, so your story is very interesting, almost like the story of a main character of „Sugar Man”. What was the reason that you finally gave up playing in a band? Was it easy?
After I decided to stay here we formed a trio. We were re playing in a quartet or a quintet sometimes in restaurants and clubs. We travelled to Europe: United Kingdom, France, Greece, Italy and then we came back to Ethiopia to play there as well. In 1991 I came back to the US and played in clubs, but the situation was not really good. I didn’t earn enough in night clubs to live. I didn’t drop playing music but I dropped performing it live. But I still practiced and recorded in my home. After that I went to taxi business.
Then you recorded „Shemonmuanaye” album. This, as well as „Tche Belew”, was released by the Awesome Tapes From Africa, but you have many more recordings….
I have a lot of cassettes which I recorded before. We’re planning with Brian Simkovitz to release them in some nearest future maybe.
What was your reaction when he had found all your recordings and contacted you?
I was very surprised when he wrote to me and told me that he was very much interested in my recordings and that he wanted to rerelease it. I know it was very important in Ethiopia and I was so happy that someone else liked it as well.
After releasing these albums you decided to play concerts with very interesting jazz musicians like Mike Majkowski and Tony Buck (and sometimes with Paweł Szpura). How did the idea of playing with them appeared?
I was talking to Brian and Christoph, my agent in Berlin, about the idea of coming to Europe and playing there again. My idea was to have a band – but I wasn’t well known for the Europeans and had limited budget so they suggested that I should play with trio. I said ok and people enjoyed listening to us in this combination. I’m very happy to play with Mike and Tony because they are great musicians and we can do a lot together, it’s very good combination.
Are you thinking about recording an album with them?
I think so, we might do it very soon.
[Jakub Knera]