Takiej płyty jeszcze nie recenzowałem. Młoda angielska kapela Bussetti wydała do tej pory jedynie dwa single, "The Inch / Debussetti" jest drugim z nich. Na obu stronach winyla znajduje się po jednym utworze wraz z wersjami radiowymi, różniącymi się właściwie jedynie długością. Czyli zostaje niecałe dziesięć minut muzyki. A ja wstaję i po zakończeniu kawałka uporczywie przewracam płytę na drugą stronę i tak w kółko, bo aż nie chce mi się wierzyć, że można tak grać, zanim się w ogóle debiutuje. Kompletna rewelacja i bomba z opóźnionym zapłonem, która niedługo - mam nadzieję - eksploduje. Dwie kompozycje przedstawiają zupełnie inne oblicza zespołu, bowiem jeden z nich śpiewany jest przez wokalistkę, drugi natomiast przynosi rymy w wykonaniu faceta. I oba powalają na kolana. Nie dość, że wokalnie jest to bardzo ciekawe i dojrzałe, muzycy potrafią bez problemu odróżnić się od konkurencji, to jeszcze w warstwie muzycznej Bussetti stanowią chyba odkrycie tego lata. Kilkuosobowy zespół gra z solidnym zacięciem jazzowym, kompletnie panuje nad rozbudowanymi aranżacjami a całość płynie na mocnym basie. Efektu dopełniają dopracowane pogłosy, wokalizy i zagrywki didżeja. I jeszcze ten rytm, momentalnie wyróżniający Bussetti od multumu wykonawców balansujących na granicy między jazzem, hip-hopem. Bo siła młodych Anglików polega na tym, że grają wspaniałą, autorską muzykę, jedynie ocierając się o wspomniane wyżej gatunki. Być może na podstawie dwóch utworów nie można generalizować, ale nie mogę się oprzeć. Świetne, a za jakiś czas może być genialne.
[Piotr Lewandowski]