Dla wielu z nas TYG to zespół wyjątkowy, czego wyraz daliśmy już poświęcając im okładkę 9. numeru PopUpa i przeprowadzając obszerny wywiad z wokalistą i liderem Franzem Treichlerem. Zamiast więc rozpisywać się o historii oraz wpływie jaki TYG wywarł na rozwój samplingu i muzyki industrialnej odsyłam do w/w materiałów i przechodzę do rzeczy, czyli najnowszej składanki zespołu..
"20 lat minęło jak jeden dzień" - zaśpiewali młodzi czterdziestolatkowie i stwierdzili, iż czas najwyższy na podsumowanie swego dotychczasowego dorobku. Przy okazji tego typu składanek zawsze pojawiają się jednak kontrowersje co do wyboru piosenek. Nie inaczej jest i tym razem.
Debiutancki album zespołu, który wywołał prawdziwy szok na scenie niezależnej (pierwszy gitarowy album nagrany bez użycia gitar!) reprezentują ledwie 3 utwory: "Did You Miss Me" (pierwszy singiel), "Envoyé!" i "Fais la Mouette" (szkoda, że zabrakło miejsca choćby dla "The Irrtum Boys").
Drugi, jeszcze lepszy i bardziej zróżnicowany album "L'Eau Rouge" ma tu o jednego przedstawiciela więcej: "L'Amourir", "Pas Mal", katarynkowe "Charlotte" oraz powalający utwór tytułowy (a gdzie jest np. "Longue Route"?).
Kolejny album "Play Kurt Weill" ma akurat tyle utworów, ile trzeba: "September Song" i "Alabama Song" (to się nazywa nadać cudzym utworom swój własny charakter!).
Najlepszy i najbardziej znany album zespołu "TV Sky" powinien być tutaj zaprezentowany w całości (co jednak - przyznaję - nie miałoby większego sensu). Jednak wybór zaledwie 3 kawałków z tej genialnej płyty jest lekkim przegięciem. I o ile największy przebój zespołu "Skinflowers" oraz rozpędzony killer "Gasoline Man" to wybór oczywisty, to jednak pominięcie choćby "Dame Chance" i "The Night Dance" jest ewidentną porażką, zaś króciutki "Our House" to zwyczajne wypchanie się sianem.
Dalej mamy utwory z niedocenionego i najbardziej atmosferycznego albumu "Only Heaven". I znów pojawiają się wątpliwości. Bo o ile "Kissing the Sun" do dziś jest koncertowym pewniakiem i nadal robi piorunujące wrażenie, tak pozostałe 3 utwory to jakiś ponury żart: "Gardez les Esprit", "Child in the Tree" i "Donnez les Esprit" to najmniej ekscytujące momenty z tej płyty. Panowie! Co jest nie tak z miażdżącym swoją mocą "Strangel", nawiedzonym "Speed of Night" i niesamowitym, epickim "Moon Revolutions"? Zdecydowanie zabrakło wyczucia przy doborze kawałków z tej płyty.
Ostatni jak dotąd piosenkowy album zespołu "Second Nature" (który nieco jednak rozczarował) reprezentuje tu znakomity, singlowy "Lucidogen" i kosmiczny "Astronomic" oraz nudny niestety kawałek "Toi du Monde" (który spokojnie mógłby zostać zastąpiony znacznie ciekawszym utworem "Supersonic").
Atrakcją tej składanki jest niewątpliwie jedyny niepublikowany dotąd utwór "Secret", który stanowi zapowiedź premierowego albumu planowanego na przyszły rok. Nowy materiał ma być powrotem do bardziej zwartych i uniwersalnych form z czasów "TV Sky". I trzeba przyznać, iż "Secret" znacznie zaostrzył nań apetyt: ostre, metalowe wręcz gitary, szybkie tempo, wykrzyczany refren oraz elektroniczne wkręty (kojarzące się jednak bardziej z erą "Second Nature").
Tyle, jeśli chodzi o zawartość pierwszego dysku. Podsumowując: jest dobrze, ale mogło być troszeczkę lepiej. Na szczęście jest jeszcze drugi dysk na którym znalazło się miejsce dla kilku instrumentalnych utworów (pochodzących z ambientowych płyt zespołu), interesujących remixów oraz wielu rarytasów (m.in. wykonany na żywo utwór "The End" z repertuaru The Doors oraz cover Serge Gainsbourg'a "Requiem pour un Con"). Dla osób, które mają w dorobku wszystkie płyty TYG ten bonusowy krążek będzie z pewnością wielką gratką.
I na koniec ostatnia już myśl: bogowie z definicji pozostają nieśmiertelni. Z okazji XX-lecia zespołu nie wypada zatem optować za zmianą nazwy na (przykładowo) Nieco Starsi Bogowie. Dziś chyba nie trzeba też już nikogo przekonywać, że ich muzyka jak boska była, tak boska pozostanie. A kto nie wierzy niech sięgnie po tę zacną składankę.
[Marcin Jaśkowiak]