polecamy
Podziel się: twitterwykopblipfacebookdelicious
JARBOE The Men Album

JARBOE
The Men Album

Aż 6 lat potrzebowała Jarboe, aby ukończyć pracę nad tą płytą. Ale jeśli przyjrzeć się liście zaproszonych gości to od razu wiadomo, że zebranie tylu znakomitości nie mogło być łatwym zadaniem. Kogo tu nie ma. prawie sami panowie: Blixa Bargeld (Einsterzende Neubauten), Alan Sparhawk (Low), Jim Thirlwell (Foetus), Edward Kaspel (Legendary Pink Dots), David Torn (David Bowie, David Sylvian), Chris Connelly (Revolting Cocks, Ministry), David J (Bauhaus, Love & Rockets), Percy Howard (Bill Laswell, Meridiem), Steve Von Till (Neurosis), Joseph Budenholzer (Current 93, Lydia Lunch), William Faith (Faith & The Muse, Christian Death), Mika Vainio (PanSonic, Jork) i na deser dwie panie Iva Davies (Icehouse) oraz Paz Lenchantin (A Perfect Circle, Zwan),. Uff. prawdziwie alternatywny gwiazdozbiór (zabrakło mi tylko muzyków ze Swans).

Jak widać tytułowi mężczyźni są tu nie tylko tematem przewodnim albumu, ale też narzędziem, którym Jarboe posłużyła się do osiągnięcia zamierzonego celu. Artystka manipuluje nimi wykorzystując ich pomysły, pozwala im mówić i śpiewać, ale ani przez chwilę nie daje się zdominować. Taki widocznie był koncept, co potwierdza górujący nad wszystkim, niepowtarzalny głos Jarboe, który nadaje kompozycjom lekko tajemniczego i perwersyjnego klimatu. Prawdę mówiąc niemal wszystkie utwory noszą piętno jej autorki, a zaproszeni goście na ogół stanowią tylko tło do popisów Jarboe.

W sumie otrzymaliśmy 20 piosenek podzielonych po równo na dwa dyski. Pierwszy z nich nosi podtytuł Guitars, zaś drugi Rhythms. Opis pokrywa się mniej więcej z zawartością obu krążków. Płyta jako całość brzmi jednak zaskakująco spójnie, właściwie to część gitarowa i elektroniczna różni się od siebie tylko warstwą rytmiczną. Charakterystyczny, eksperymentatorski duch Jarboe unosi się wszędzie, zwłaszcza w utworach o otwartej strukturze, które choć niczym nieograniczone i tak nie mogą wyjść z cienia autorki. Ktoś może ponarzekać, że nie wykorzystano należycie potencjału zaproszonych gościu i otrzymaliśmy po prostu tylko (aż?) dobry album Jarboe. Tak czy owak tych kilkunastu niezwykłych opowieści o wierze, miłości, namiętności i pokucie słucha się z niesłabnącą uwagą. Bardzo mnie cieszy, iż w przeciwieństwie do męskiej połowy Swans Jarboe nadal nagrywa tak odważne i ciekawe płyty. "The Men Album" to kolejny po kolaboracji z Neurosis jasny punkt w dyskografii tej nietuzinkowej artystki.

[Marcin Jaśkowiak]