Nagrywanie albumów korespondencyjnie staje się powoli znakiem naszych czasów. Jednak aż dziwne, że mieszkający na przeciwnych końcach Stanów Alias i Tarsier ograniczyli się do tylko jednego jedynego osobistego spotkania, nim sfinalizowali wspólny projekt. Muzycy Themselves, czyli koledzy Aliasa z Anticon odbyli nawet podróż do Monachium, by tam wspólnie zwieńczyć z Niemcami z Notwist płytę 13&God. Tak się akurat składa, że obok gitarowej ekstrawagancji Why?, właśnie Alias i 13&God oddalili się od "typowego" hip-hopu najdalej w całym Anticon. Już nagrany przez Aliasa z młodszym bratem Ehrenem ubiegłoroczny album "Lillian" był przede wszystkim ćwiczeniem z malowania przestrzeni dźwiękiem i kontrowania jej elektronicznymi spięciami, a "Brookland/Oaklyn" idzie tym tropem. Kompletnym novum jest jednak udział wokalistki, wyznaczającej ramy, w których porusza się producent. Powiedzmy sobie szczerze, choć wokal Tarsier - na co dzień udzielającej się w duecie Healamonster & Tarsier - jest całkiem niezły w swej sennej melancholii i w wokalizujących momentach przywołuje na myśl Bjork, jednak o sile płyty stanowi to, jak umiejętnie Alias aranżuje dla niej kolejne odrealnione przestrzenie pełne przepływających klawiszy, złamanych rytmów, sonicznych elektronicznych pociągnięć.
Zaprawdę, biorąc pod uwagę, że producent po raz pierwszy w życiu zmierzył się z akompaniamentem, docenić należy wyrabianie charakterystycznych rozwiązań - choćby te wyciszenia dla dyskretnego zaostrzenia rytmu - a przede wszystkim, że właśnie jego aranżacjom piosenki na płycie zawdzięczają swoją magnetyczną siłę. Tarsier bowiem właściwie cały album śpiewa w jednej manierze i to powstrzymuje mnie niestety przed uznaniem "Brookland/Oaklyn" za album absolutnie doskonały. Gdyby częściej pozwoliła sobie na większą dynamikę, jak w zabójczym Plane That Draws a White Line, to kto wie? Album jest jednak co najmniej bardzo dobry, przejmujący atmosferą wyobcowania, niezrozumienia, samotności. Kolejne podejścia pozwalają dostrzec coraz wyraźniej, jak wyśmienicie Alias prowadzi tę płytę, za pomocą środków znanych z jego wcześniejszych płyt, śmielej za to sięgając po gitary lub smyczki, a przede wszystkim pierwszorzędnie układając poszczególne dźwięki, w celu zarówno uzyskania wciągającej faktury, jak i uwypuklenia narracji. Warto też wspomnieć o jego wokalnym wkładzie w utworze Last Nail oraz udziale Doseone'a w Luck & Fear. W rezultacie, w katalogu Anticon pojawia się kolejny najwyższej próby mariaż hip-hopu i elektroniki, wnoszący jednak w ten katalog nową jakość.
[Piotr Lewandowski]