polecamy
Podziel się: twitterwykopblipfacebookdelicious
Alien Sex Fiend wywiad

Alien Sex Fiend
wywiad

ALIEN SEX FIEND to już legenda na gotyckiej scenie. W latach 80-tych ich wściekła mieszanka punka, elektroniki, gotyku, nowej fali i psychobilly nieźle namieszała wśród miłośników undergroundowych dźwięków. Zadebiutowali koncertem w legendarnym londyńskim klubie wampirów Batcave i szybko poszli ze swoją muzyką w świat. Już ich pierwszy singiel "Ignore The Machine" przyniósł im sławę i uznanie. Dla jednych odrażający i wulgarni, dla innych zakręceni i genialni. Specyficzny, przerysowany image, osobliwe teksty, skrzywione poczucie humoru, skłonność do epatowania brzydotą i okaleczania własnych utworów na koncertach złożyły sie na ten jedyny w swym rodzaju zespół. Nigdy nie zrobili kariery na jaką zasługiwali, głównie z powodu ciągłych zmian w swojej muzyce, co nie sprzyjało w zdobywaniu stałych sympatii. Mniejsza o to, przed Wami Państwo Fiend w ekskluzywnym wywiadzie dla PopUpa, którzy odpowiedzą wyczerpująco na wszystkie nasze pytania!

Właśnie ukazała się składanka "Para-Abnormal", który jest podsumowaniem waszej 10-letniej aktywności w ramach własnego labela 13th Moon Records. Większość utworów pojawiła sie po raz pierwszy w formacie CD. Czy było to jedyne kryterium wyboru?

Nik Fiend : Raczej nie, po prostu umieścilismy po jednym utworze z każdego naszego singla i albumu. Przypuszczam zresztą, że robi tak większość wytwórni płytowych wydająca składanki.

Mrs Fiend : Bo tak jest najłatwiej.

Nik Fiend : ALE Alien Sex Fiend nie chodzi na łatwiznę. Postaraliśmy się więc zebrać alternatywne wersje utworów, których nasi słuchacze mogli dotąd jeszcze nie poznać. A zatem wprawdzie 5 utworów nie było jeszcze publikowanych w formacie CD, jednak aż 4 z nich są w wersjach dotąd niedostępnych.

Mrs Fiend : Poza tym byłoby nie fair wobec naszych fanów, którzy kupują dosłownie WSZYSTKO, gdybyśmy wciskali im ponownie kawałki, które od dawna już mają.

Nik Fiend : Chcieliśmy tą składanką w jakiś specjalny sposób uczcić okrągłą rocznicę naszego własnego labela 13th Moon Records, przy okazji starając sie aby cena płyty była maxymalnie niska.

Mrs Fiend : W pewnym sensie "Para-Abnormal" jest alternatywną historią ostatnich 10 lat ASF, która zaczyna sie tam gdzie kończyła sie poprzednia składanka "The Best Of Alien Sex Fiend". Mamy nadzieje, że sprawi Wam ona radość!

Większośc utworów to remixy. Z punktu widzenia fana najciekawszym fragmentem płyty jest gitarowa wersja demo utworu "Baby". Czy macie w zapasie więcej takich ciekawostek i czy możemy spodziewać sie kolejnej części z cyklu "Fiend At The Controls"?

Mrs Fiend : "Baby" jest o tyle niezwykła, ponieważ nie robimy zbyt wielu nagrań demo. Przeważnie mamy jakiś bardzo szczątkowy pomysł, który rozwijamy potem w studio, a zatem większość utworów tak naprawdę nie miała swojej wersji demo (śmiech). "Baby" na tyle różni się od pozostałych kawałków, że od razu pomyśleliśmy aby umieścić go na "Para-Abnormal". Brzmi bardzo surowo, jakbym wraz z Nikiem grała jak White Stripes (śmiech). Co do remixów - kiedy nagrywamy płytę tworzymy kilka wersji każdego utworu, niektóre z nich dość radykalnie różnią się od tych, które w końcu trafiają na płytę. Czasami publikujemy je jako B-sidy, a czasami chowamy do szuflady i czekamy tylko na okazję aby je w końcu wydobyć na światło dzienne.

Nik Fiend : The "Fiend At The Controls" zostało wydane przez naszą poprzednią wytwórnię Anagram Records, więc tak naprawdę to od nich zależy czy będą od nas chcieli kolejnej części. Oczywiście mamy odpowiednią ilość materiału aby to zrobić!!! Jednak by zebrać to wszystko do kupy potrzeba naprawdę dużo czasu. Przesłuchiwanie mnóstwa utworów, decydowanie którego użyć, układanie tracklisty - to wszystko jest zbyt czasochłonne i w tym momencie koncentrujemy się raczej na organizowaniu koncertów i nowych nagraniach.

We wspomnianej Anagram Records wydaliście większość swojego katalogu i święciliście swoje największe tryumfy. Co było powodem Waszego rozstania i czy nie żałujecie dziś swojej decyzji?

Nik Fiend : Ani trochę.

Mrs Fiend : Chociaż byli niezależnym labelem nie uwierzyłbyś jak często się z nimi o wszystko wykłócaliśmy! I to od pierwszego dnia! Zazwyczaj stawialiśmy na swoim, lecz z czasem stało się to dla nas nudne i zbyt uciążliwe. Wyssysało z nas energię, aż w końcu odpuścilismy sobie.

Nik Fiend : Dokładnie! Mnóstwo negatywnych emocji. Tak jak już wspomniała Mrs Fiend musieliśmy z nimi walczyć od samego początku. Kiedy puściliśmy im oryginalną wersję "Ignore The Machine", czyli jakieś 6 minut z hakiem, zażądali aby skrócić go do 3 minut!!! A ten singiel był naszym pierwszym wspólnym wydawnictwem! Nie ma więc o czym gadać.

Mrs Fiend : ...albo nie chcieli wydać "Now I'm Feeling Zombiefied" jako singla, choć okazało się, że był to jeden z najlepiej sprzedających się singli w naszej historii i do dziś gramy go na koncertach! Tak czy owak z racji tego, iż nadal mają prawa do naszych starych utworów wciąż utrzymujemy kontakt podczas pracy nad pewnymi projektami. Jednakże nowe utwory publikujemy już tylko przez 13th Moon Records, gdzie możemy pozwolić sobie na wszystko.

Obecnie wszystkie działania produkcyjne, promocyjne i koncertowe są skupione w Waszych rękach. Czy nie jest to dla Was zbyt dużym obciążeniem? Jak to jest prowadzić swój własny label?

Nik Fiend : Prowadzenie własnego labela to kurewska ilość pracy do wykonania. Zwłaszcza od strony zarządzania, roboty papierkowej i biurowej. W sumie jest to ból tyłka dzięki któremu możemy przynajmniej wyrazić to co chcemy i kiedy chcemy.

Mrs Fiend : Tak jak już wspomniałam, od czasu do czasu współpracujemy z Anagram nad pewnymi projektami, jak choćby "Fiend At The Controls" czy "The Best Of Alien Sex Fiend" do których zaprojektowaliśmy szatę graficzną i ułożyliśmy tracklisty.

Nik Fiend: Jednym z problemów jest to, że nikt kto był w Anagram we wczesnych latach już tam nie pracuję. Personel wciąż się zmieniał, a przez to, że istniejemy już tak długo przeżyliśmy ich wszystkich (śmiech). Tak więc jeśli chcą wydać jakąś kompilacje lub reedycję przychodzą do nas abyśmy wszystkiego dopilnowani. Zresztą kto zna Alien Sex Fiend lepiej od nas samych? (śmiech)

Kiedyś wydawaliście nowe płyty niemal co rok, jednakże w ciagu ostatnich 10 lat wydaliście ledwie 2 albumy z premierowym materiałem. Co jest powodem tak rzadkiego ukazywania się Waszych nowych nagrań?

Nik Fiend : Kiedy na początku kariery wchodzisz w układ z wytwórnią musisz podpisać z nimi umowę. Nasz kontrakt zobowiązywał nas do wydawania nowego materiału co najmniej raz na 1,5 roku.

Mrs Fiend : Poza tym kiedy zaczynaliśmy było nas czworo i zazwyczaj pracowaliśmy z producentem, inzynierami dźwieku itd., a więc osobami, które w dużym stopniu pomagały nam ukończyć nagrania. Natomiast teraz to głównie ja i Nik robimy całą muzykę. Prowadzimy również nasz własny label, także nie mamy po prostu tyle wolnego czasu na tworzenie i nagrywanie ile byśmy chcieli.

Nik Fiend : Dorzućmy do tego jeszcze wywiady takie jak ten. To też zabiera nam mnóstwo czasu! (śmiech) Zresztą co ty opowiadasz! Ja widzę to inaczej - w 1995 rozstaliśmy się ze starą wytwórnią i założyliśmy własną. Rok później wydaliśmy maxi-singla "Evolution", a w 1997 kolejnego "On A Mission" oraz płytę "Nocturnal Emissions". Potem pojechaliśmy w trasę, która trwała z przerwami 2 lata i w czasie której wydalismy singla "Tarot". W 1999 r. ukończyliśmy żmudną pracę nad składanką "Fiend At The Controls". W następnym roku pracowaliśmy nad koncertowym albumem "Flashbacks" i "The Best Of Alien Sex Fiend", które wyszły w 2001 r. Zaraz potem zaczęliśmy pracować nad kolejną płytą "Information Overload", która z wielu powodów nie została wydana aż do 2004 r. W międzyczasie musieliśmy bowiem przenieść nasze studio, archiwum i wszystko co tam się znajdowało do nowego miejsca, które musiało zostać do tego zaadoptowane. Mieliśmy mnóstwo problemów zdrowotnych w naszych rodzinach (Nikowi zmarł ojciec - przyp.autora) i komplikacji prawnych związanych z pewnymi jej aspektami. Niestety te wszystkie rzeczy zabierają czas i przeszkadzają w byciu kreatywnym. Ponieważ wydanie "Information Overload" się przeciągało ciężko nam było ponownie skompletować stary skład i ekipę techniczną niezbędną do grania koncertów. Zabrało nam to aż 6 miesięcy! W 2005 zaczęliśmy pracę nad składanką "Para-Abnormal", która właśnie się ukazała. Teraz przygotowujemy się do występów live w przyszłym roku. Także jak sam widzisz poza 3 letnim okresem, kiedy głównie borykaliśmy się z problemami o których wspomniałem, byliśmy aktywni przez cały czas.

A kiedy możemy spodziewać się Waszego zupełnie nowego materiału. Czy zaczeliście już pisać nowe utwory i czy dokonaliście już pierwszych nagrań?

Nik Fiend : Tak, zaczęliśmy już nagrywać nowe utwory i mamy nadzieje, że jak tylko będzie to możliwe wydamy niebawem nowego singla.

Mrs Fiend : Nie ustaliliśmy sobie deadlinu do którego mamy ukończyć pracę nad płytą. Po tym wszystkim co przeszliśmy w Anagram Records byłoby to wręcz niedorzeczne.

Wróćmy jeszcze do kompilacji "Para-Abnormal", którą kończą 2 absolutnie powalające utwory "On a Mission" i "Garbage" w wersjach live. Oba utwory można było jednak znaleźć już na płycie "Flashbacks! (Live 1995-98)". Czy nie kusiło Was aby umieścić dla swych fanów nagrania koncertowe dotąd niepublikowane?

Nik Fiend : Tak, kusiło i szukałem nawet takich nagrań z koncertu jaki zagraliśmy na festiwalu w Whitby w 2004 r. Kiedy jednak posłuchałem sobie dla przypomnienia "Flashbacks" poczułem, że właśnie te wersje utworów są lepsze i bardziej kopią po tyłkach! Wydaje mi się, że nasze gadki między tymi dwoma utworami nadal mogą śmieszyć, więc warto je było przypomnieć. Z drugiej strony nakład "Flashbacks" już się aktualnie wyczerpał i szkoda by było aby te nagrania zostały zapomniane. Ostatnim powodem jest fakt, iż nasze utwory na żywo różnią się dość znacznie od tych nagranych w studio, a naszym zamiarem było właśnie pokazanie na "Para-Abnormal" WSZYSTKICH aspektów ASF

Dwa lata temu daliście 2 znakomite koncerty w ramach "Zillo Festival" i "The Whitby Gothic Weekend". Byłem świadkiem tego pierwszego, gdzie zagraliście "Katch 22" (nawiasem mówiąc bardzo rzadko gracie ten utwór na żywo). Czy jest szansa na opublikowanie tych koncertów i czy myślicie może o nowym albumie koncertowym?

Nik Fiend : Jednym z projektów nad którymi obecnie pracujemy to skompletowanie materiału video z całej naszej kariery, począwszy od naszego koncertowego debiutu w The Batcave 1 grudnia 1982, aż do chwili obecnej, włączając w to oba wymienione przez ciebie festiwale.

Mrs Fiend : Nie chcemy mówić o tym jeszcze zbyt wiele, tym bardziej, że właśnie czeka nas kolejny jubileusz - 25 lat ASF!!! (śmiech) Więc jeśli znajdziemy nieco czasu pomiędzy zaplanowanymi koncertami i nowymi nagraniami (śmiech) chcielibyśmy wypuścić ten materiał na DVD jako prezent dla naszych fanów.

Nik Fiend : Uprzedzam jednak, iż jest tak DUŻO materiału do obejrzenia, że być może nie ukończymy pracy nad tym DVD aż do naszego kolejnego jubileuszu 30 lat! (śmiech)

Dlaczego tak rzadko występujecie dziś na scenie? Moim zdaniem to właśnie koncerty pokazują najlepiej siłę jaka tkwi w Waszej muzyce.

Nik Fiend : Niestety granie koncertów angażuje większą ilość osób niż nas dwoje. Musimy kompletować skład, ekipę techniczną, środki transportu i dziesiątki innych rzeczy. Ponadto my dajemy SHOW, a nie gramy utwory każdego dnia tak jakby leciały sobie z płyty.

Mrs Fiend : Ludzie przecież mogą sobie posłuchać płyt w domu! Każdy nasz show obmyślamy od strony wizualnej i dźwiękowej. Sprawdzamy czy światła, sceneria i muzyka ze sobą właściwie współgrają. Staramy się aby nasze koncerty były świętem także dla nas samych, czego nie da się osiągnąć jeśli grasz co roku niezliczoną ilość koncertów. Mieliśmy już kiedyś doczynienia z taką sytuacją i czuliśmy się tym ograniczani, naszym koncertom zaczęło brakować elementów świeżości i zaskoczenia, co było złe zarówno dla nas jak i publiczności. Takie historie mamy już na szczęście za sobą właśnie dzięki temu, że raz na jakiś czas zaprzestajemy aktywności koncertowej i...

Nik Fiend : ...wymyślamy coś nowego i zaczynamy od początku. Tak to właśnie działa.

Mrs Fiend : Tak jak powiedziałeś to właśnie koncerty pokazują najlepiej siłę jaka tkwi w naszej muzyce. Dziękuje ci za te słowa, ale z pewnością nie byłoby tak gdybyśmy grali w Londynie, Paryżu czy Berlinie każdego pieprzonego roku!

Nik Fiend: Występ na żywo jest wydarzeniem wyjątkowym i chcemy aby nadal tak było.

Kiedy możemy spodziewać się występów na kontynencie? Może wpadniecie w końcu do Polski? Obiecujecie to już od dobrych 15 lat! Mamy tutaj nawet idealny dla Was festiwal w Bolkowie "Castle Party", na którym co roku pod koniec lipca gra wielu przedstawicieli sceny electro i gothic.

Mrs Fiend : Obecnie planujemy kilka pojedyńczych występów w Europie. Jednak nie można tego traktować jako trasy w której bedziemy grać dzień po dniu. Nasz agent koncertowy rozmawiał już z kilkoma osobami o koncercie w Polsce, więc jeśli uda się dograć niezbędne szczegóły na pewno przyjedziemy! Pomysł zagrania koncertu na Castle Party jest do przyjęcia, ponieważ na pewno w przyszłym roku będziemy chcieli wystąpić na kilku letnich festiwalach.

Czy Wasz gitarzysta Dave "Gonzo" Dearnaley jest już pełnoprawnym członkiem zespołu i ma wpływ na powstawanie nowych utworów?

Mrs Fiend : Z racji tego, iż Gonzo nie był w zespole od samego początku jest z nami na nieco innych prawach niż ja i Nik. Ale oczywiście jest naszym najbliższym współpracownikiem. Robimy z nim różne rzeczy już od całkiem dawna.

Nik Fiend : Pisze też z nami kawałki, aktualnie pracujemy razem nad nowym utworem.

Dlaczego po trasie promujacej "Open Head Surgery" zrezygnowaliscie z żywej perkusji zarówno w studiu jak i na koncertach? Trochę mi jej brakuje w Waszych nowych nagraniach. Planujecie może powrót do żywych bębnów?

Mrs Fiend : Jeśli mógłbyś to załatw mi bębniarza na trasę, który nie byłby kapryśną ciotą! (śmiech)

Nik Fiend : Następne pytanie!

Powspominajmy troszkę: rok 1982, pólnocny Londyn, gotycka mekka czyli klub Batcave. Powiedzcie coś o Waszych początkach, o narodzinach legendy Batcave, o tym co Was inspirowało w tamtym czasie i o powodach dla których założyliście zespół.

Mrs Fiend : Stało się to dzięki takim zespołom jak Killing Joke i Bauhaus, które grały porywające, wyprzedane po brzegi koncerty i mieli nagrania w Top 20. Poza tym The Cramps i The Birthday Party - byli mniej znani, choć równie brutalni i oryginalni. Wtedy wydawało nam się, że w undergroundzie nie ma już nic ciekawszego.

Nik Fiend : Zespoły typu Sex Gang Children czy Southern Death Cult jakoś nas specjalnie nie kręciły, więc zamiast iść na ich koncerty stworzyliśmy Alien Sex Fiend. Nagralismy jakieś dema, aż w końcu stwierdziliśmy, że może kogoś one zainteresują. Wysłałem kasetę do Melody Maker, które miało taką rubrykę "recenzje nowych bandów" prowadzoną przez Colina Irwina, który powiedział "Wątpię abym kiedykolwiek słyszał coś bardziej odpychającego w imię muzyki". (śmiech) . Po wielu latach wydaliśmy ten materiał jako "The Legendary Batcave Tapes".

Mrs Fiend : Ollie Wisdom z zespołu Specimen, który rozkręcał właśnie klub The Batcave przeczytał recenzje i pomyślał, iż brzmimy dokładnie tak jak zespoły, które chciał aby zagrały w jego klubie!! Zadzwonił do nas i zaprosił na występ. Pierwsze show jakie daliśmy było fantastyczne więc zaprosił nas ponownie, nastepnie pojechaliśmy na The Batcave Tour i dalej już się samo potoczyło.

Nik Fiend : W Batcave czułem się jak u siebie w domu. Było to miejsce, które zdawało sie być stworzone specjalnie dla nas. Lepszego miejsca na nasz start nie moglibyśmy sobie wymarzyć.

Mrs Fiend : Niechętnie zakończyliśmy współpracę, ale zostaliśmy do tego zmuszeni ponieważ dla wszystkich byliśmy "zespołem z Batcave" co w pewnym stopniu zaczęło nas ograniczać.

Wasz debiutancki singiel "Ignore the Machine", który wyprodukował basista Killing Joke Martin "Youth" Glover narobił sporo zamieszania na niezależnych listach przebojów. Jak doszło do Waszej współpracy i czy byliście zaskoczeni sukcesem tego utworu?

Mrs Fiend : Sporo zamieszania ??? Wszedł na pierwsze miejsce i juz tam pozostał!!! (śmiech)

Nik Fiend : To był nasz WIELKI sukces, zważywszy na to co juz wcześniej mówiłem: wytwórnia chciała nam ten numer skrócić! (śmiech)

Mrs Fiend : Youth był częstym gościem The Batcave. Mniej więcej w tym czasie odszedł z Killing Joke i założył nowy zespół Brilliant, który także zaczął grać koncerty w Batcave, nagrali też utwór na legendarną już składankę Batcave "Young Limbs, Numb Hymns". Byliśmy fanami tego co zrobił w Killing Joke więc Nik dał mu kasetę ze wspomnianymi już demami.

Nik Fiend : Po tygodniu spotkałem się z nim ponownie i zapytałem czy tego posłuchał. Zaczął się śmiać i stwierdził, iż jesteśmy totalnie popieprzeni! Nawet nie chciał rozmawiać na temat naszej współpracy. Później, kiedy pojechaliśmy na The Batcave Tour daliśmy znakomicie przyjęty koncert w "Heaven" na którym był także Youth. Przyszedł do nas po koncercie do garderoby, totalnie nakręcony tym co zobaczył, bełkotał i mamrotał coś o naszych plemiennych rytmach. Nie wiedzieliśmy za bardzo o czym on gada, czy może nie przesadził zbytnio z prochami, w końcu zrozumieliśmy, że chce nam powiedzieć "Tak, mógłbym was produkować" i to było wszystko co chcieliśmy od niego usłyszeć! Tak to się zaczęło.

Wasza druga płyta "Acid Bath" była w moim przekonaniu przełomowa: zdobyliście dość sporą popularność i zaczęliście koncertować po całym świecie. Nawet gitarzysta Iggiego Popa nosił na koncertach koszulkę z Waszym logiem. Czego jednak wówczas zabrakło aby wyjśc ze swoją muzyką dalej poza zamknięty krąg słuchaczy gotyku i nowej fali?

Nik Fiend : Gitarzystą o którym wspomniałeś jest mój stary kumpel Kevin Armstrong, który był producentem "Acid Bath"

Mrs Fiend : Dzięki tym znajomościom spotkaliśmy się z Iggim, który jest fanem naszej twórczości w tym samym stopniu jak my jego. Odwiedzał nas także w studio kiedy nagrywaliśmy "It-The Album".

Nik Fiend : Zanim nagraliśmy "Acid Bath" zdążyliśmy już zagrać 2 trasy po USA. Muszę przyznać, że były to bardzo ciężkie doświadczenia, zwłaszcza druga trasa była maksymalnie intensywna. Nie wiem w jaki sposób zostaliśmy po niej w jednym kawałku i powróciliśmy do świata żywych! Wszystkie te doświadczenia i przeżycia legły u podstaw tworzenia i nagrywania "Acid Bath". Pamietaj także, iż mnóstwo ludzi myślało wówczas, że orwellowski rok 1984 będzie końcem świata. Wydaje mi się, że właśnie dlatego ten album stał się punktem zwrotnym w naszej karierze.

Mrs Fiend : W tym czasie mieliśmy także 2 sesje nagraniowe u Johnego Peela, dzieki którym usłyszało o nas mnóstwo ludzi na całym świecie. Nie zgadzam się zatem z Tobą, iż nie wyszliśmy z naszą muzyka poza pewien krąg.

Moimi trzema Waszymi ulubionymi albumami są "It-the Album", "Another Planet" i "Curse". Ten pierwszy posiada niezwykle halucynogenną aurę. Czy wolno mi Was spytać o narkotyki? Czy miały one wówczas wpływ na Waszą muzykę? A jeśli nie one to co spowodowało powstanie tak psychodelicznego materiału?

Mrs Fiend : To zabawne, że pominąłeś "Maximum Security", które mnóstwo ludzi uwielbia najbardziej.

Nik Fiend : Narkotyki nie są nam obce, ani te legalne ani te nielegalne. Ale nie mógłbym uprawiać psychodelii będąc całkowicie pod ich wpływem. Mamy popieprzone w głowach także i bez dragów!

Mrs Fiend : Kiedy po raz pierwszy skosztowałam grzybków i LSD, otworzyłam w swojej głowie drzwi, które już nigdy nie zostały zamknięte. Mogę tam powrócić kiedykolwiek zechcę. Czasami, kiedy komponuję muzykę moge mieć przy sobie tylko filiżankę herbaty a moja głowa i tak jest gdzieś daleko w kosmosie. Tak to właśnie wygląda.

Nik Fiend : Mnóstwo ludzi bierze narkotyki, ale niewielu robi muzykę. Te dwie rzeczy nie idą ze sobą w parze. Pewną muzykę przyswaja się lepiej po dragach, zwłaszcza po jointach, ale to nie sprawia, że zła muzyka zabrzmi dobrze! Gówniana muza pozostaje gównianą muzą!

Promując "It-the Album" wyruszyliście na wspólne tournee z jednym z Waszych idoli  Alice Cooperem. Jak wspominacie tę trasę? Czy zaprzyjaźniliście sie z Mistrzem Horroru? A może udało Wam sie zagrać wspólnie jego utwór "School's Out", który towarzyszył Wam właściwie od samego początku zespołu?

Mrs Fiend : Nie! Mieliśmy ścisłe instrukcję aby NIE GRAĆ "School's Out"!! (śmiech)

Nik Fiend : Wspólne tournee z Alice Cooperem było totalnym wyróżnieniem bo byłem jego fanem od dziecka! Jest jednym z niewielu ludzi, którzy sami wyciągneli do nas pomocną dłoń. Byłoby mu znacznie łatwiej gdyby zabrał ze sobą inny band z jakiegoś majorsa albo jakiegoś pieszczocha mediów, ale on był zainteresowany tylko nami.

Mrs Fiend : Znaliśmy się jeszcze zanim zaoferowano nam supportowanie jego zespołu. Zostaliśmy zaproszeni na jego koncert w Londynie i after show party, gdzie spędziliśmy całą noc gadając ze sobą. Następnego dnia Nik został zaproszony do kontynuowania balangi w hotelu. Później zadzwonił do nas i złożył nam propozycję. Więc weszliśmy w to!

Nik Fiend : Wyglądał po nas na scenie całkiem nieźle (śmiech). Mam nawet takie zdjęcie na którym występuje w naszym t-shircie! Wciąż pozostajemy w kontakcie. Jeśli przyjeżdża na występy do UK zawsze staramy się ze sobą spotkać.

Dlaczego po kolei odchodzili od Was członkowie oryginalnego składu: najpierw perkusista Johnny "Ha Ha" Freshwater, a następnie gitarzysta Yaxi Highrizer? Czy utrzymujecie z nimi jeszcze jakiś kontakt? Jeśli tak to co obecnie porabiają?

Mrs Fiend : Johnnie źle czuł sie w trasie. Strasznie tęsknił za swoją dziewczyną, z którą nadal jest razem, mają dwójkę słodkich dzieci. Dlatego odszedł od nas.

Nik Fiend : Yaxi miał trochę problemów ze sobą i musiał się odmeldować. Spotkaliśmy się z nim jakiś czas temu i wyznał nam, że wciąż czuje w naszej muzyce prawdziwego, oryginalnego ducha ASF. Dodał też, że jest z nas dumny bo nigdy się nie sprzedaliśmy! Świetnie było go znowu zobaczyć! Szkoda, że obaj muzycy musieli od nas odejść, ale tak w życiu już po prostu bywa. Przynajmniej będąc razem stworzyliśmy mnóstwo wspaniałej muzyki, której wpływ jest nie do przecenienia po dziś dzień, zatem naprawdę mogą czuć się dumni ze swojego wkładu.

"Another Planet" zrealizowaliście już jako duet. Dużą rolę zaczęły wówczas odgrywać samplery. W moim przekonaniu był to Wasz najbardziej piosenkowo zorientowany album w całej dyskografii. A sukcesu singla "Haunted House" nie udało Wam sie już chyba nigdy powtórzyć, prawda?

Mrs Fiend : Samplerów używaliśmy już na płycie "Here Cum Germs", a także wcześniej kiedy na koncertach puszczaliśmy taśmy z różnymi efektami. Kiedy Yaxi opuścił zespół mogliśmy użyć sampli w większym niż dotąd stopniu i oczywiście miało to wpływ na zmianę naszego muzycznego kierunku. Z drugiej strony nasza muzyka od zawsze zmieniała się z płyty na płytę. Zawsze staraliśmy się zrobić coś innego, coś nowego, aby zachować świeżość i być interesującym dla naszych fanów jak i nas samych.

Nik Fiend : To nie była łatwa płyta, nikt nie wyciągnął magicznej różdżki i nam jej nie dał. Wytwórnia robiła wszystko aby utrudnić nam jej nagranie i ukończenie. Po odejściu Yaxiego nie wierzyli, że jesteśmy w stanie tylko we dwójke ją nagrać, co było dla nas oburzające, ale tak to z grubsza wyglądało. Puszczaliśmy im po jednym kawałku po którym dawali nam kolejną część kasy potrzebnej do kontynuowania nagrań. Miło mi zatem, iż ty i wiele innych ludzi kocha ten album tak bardzo. Dziękuję wam, ponieważ to oznacza, że mieliśmy rację od samego, pieprzonego początku!

Mrs Fiend : Wspaniale, że lubisz "Haunted House" - to był mój pomysł aby stworzyć jeden wielki megamix utworów z "Another Planet". Doceniło go naprawde wielu ludzi.

Kolejny album "Curse" to powrót do zakręconego grania. Dla mnie jest to album perfekcyjny, Wasze opus magnum. Powiedzcie mi kilka zdań o tej niezwykłej płycie, jak Wam sie nad nią pracowało, jak powstawała, czy była bułką z masłem czy wręcz czymś zupełnie przeciwnym.

Mrs Fiend : Żaden z naszych albumów nie był bułką z masłem! Wszystkie zawierają krew, pot i łzy na równi z kupą śmiechów i chichów.

Nik Fiend : Chociaż mówię to jako facet, to przypuszczam, iż ten album jest jak poród niemowlaka - radosnym doświadczeniem wymieszanym z bólem! Nic bym na nim dziś nie zmienił. Pokazuje nas w bardzo wysokiej formie.

Mrs Fiend : Kochamy tę płytę. Serio.

Nik Fiend : "Curse" powstawało niestety z "przygodami". Zaczynaliśmy nagrywanie płyty w naszym studio, ale w pewnym momencie ogłoszono alert powodziowy i musieliśmy się wraz ze sprzętem z niego wynieść! Ale dzięki temu wydarzeniu napisaliśmy "Katch 22" więc nie ma tego złego!

Mrs Fiend : Część utworów nagraliśmy w naszym studio a część w innym.

Nik Fiend : Wspaniałe w nagrywaniu tego albumu było to, że mogliśmy go zrobić bez martwienia sie o budżet jaki masz w studio, za które musisz potem zapłacić. We własnym studio mogliśmy wypróbować wszystkie, nawet te najbardziej szalone brzmienia i spróbować nowych technik nagrywania. Poza tym dzięki temu współpracowaliśmy z Doc Miltonem znacznie dłużej, niż w sytuacji w której studio byłoby wynajmowane za pieniądze. Tak długo jak mogliśmy zapewnić mu jedzenie i picie mogliśmy nagrywać dalej!

Wiesz, wszystkie nasze albumy są dla nas jako artystów tak samo ważne, każdy z nich był w ten czy inny sposób jakimś osiągnięciem, każdy jest więc dla nas równie wyjątkowy. Nie mamy jednego faworyta. Wszystkie nasze płyty są na swój sposób unikalne i z czasem zyskują na wartości i znaczeniu. Nigdy nie mieliśmy intencji aby się na naszej muzyce wzbogacić, aby nagrywać cokolwiek w stylu pop. Myślę, że dzięki temu ludzie nas docenili i do dziś wracają do naszych nagrań.

Wasza twórczość jest określana jako mroczna i gotycka. A jednak w Waszej muzyce i scenicznej kreacji dostrzegam wiele elementów czarnego humoru i wydaje mi się, iż macie w stosunku do siebie wiele zdrowego dystansu (ten banan na scenie, te nonsensowne pogaduszki i przerysowany image). Czy taki odbiór zjawiska jakim jest ASF jest właściwy?

Nik Fiend : Każdy niech postrzega nas na swój własny sposób, niech interpretuje to co robimy jak tylko chce. Nie ma żadnych reguł. Oczywiście, częścią tego, co robimy jest dostarczanie ludziom zabawy. Lubimy, kiedy w tym żałosnym nieraz świecie ludzie dobrze się bawią. Jedną z zalet bycia Brytyjczykiem jest to, iż jesteśmy z natury ironiczni, a taki rodzaj humoru dociera do wszystkich: ciebie, fanów w USA, Niemczech, Japonii, wszędzie.

Mrs Fiend : Tak, każdy łapie nasze poczucie humoru. Lubimy sie pośmiać.

Nik Fiend : Jeśli nie potrafisz się pośmiać to coś z tobą chyba jest nie tak, prawda? Nieraz jest to jedyna broń, która pozwala stawić czoła przeciwnościom losu. Jak już się z wszystkim uporasz możesz to przecież wyśmiać, bo przeżyłeś.

A czy śmialiście się kiedy Beavis i Butthead w jednym z odcinków kultowego już serialu masakrowali Wasz sztandarowy hit "Now I'm Feeling Zombiefied"?

Mrs Fiend : Oj tak, to było kurewsko śmieszne! (śmiech) Dzięki emisji w MTV odcinek ten obiegł cały świat i przysporzyło nam wielu nowych fanów, zwłaszcza - z niejasnych dla nas powodów - w Brazylii.(śmiech). W Stanach zaczeliśmy być rozpoznawani w restauracjach i tego typu miejscach, co było nieco dziwne.

Jak z dzisiejszej perpektywy oceniacie Wasze zaangażowanie w powstanie muzyki do komputerowej gry "Inferno"? Byliście chyba jednym z pierwszych zespołów, które podjęły się takiego wyzwania.

Nik Fiend : Gwoli ścisłości to byliśmy pierwszym takim zespołem! Stworzyliśmy kompletny soundtrack do gry komputerowej. Przed nami inne zespoły dawały tylko po jednym lub dwóch kawałkach, ale nie tworzyli całości tak jak my. Dostaliśmy tę robotę dzięki Sisters Of Mercy i The Orb, którzy nas polecili.

Mrs Fiend : To było bardzo interesujące wyzwanie, zupełnie inne od tego co robiliśmy przedtem i dlatego też tak bardzo dla nas atrakcyjne. Do tego czasu nagraliśmy pokaźny stosik płyt i zagraliśmy masę koncertów, więc wspaniale było zrobić sobie przerwę i wziąć się za coś innego. Poza tym dużo się wtedy nauczyliśmy o komputerch.

Nik Fiend : Mnóstwo frajdy sprawiało mi skupianie się tylko na tworzeniu muzyki, bez konieczności pisania do niej tekstów i śpiewania. Mieliśmy dopasować muzykę do gry, co bardzo różniło się od tego co robiliśmy wcześniej.

Mrs Fiend : Kiedy piszemy materiał na nasze płyty to jeśli tylko mamy na to ochotę utwory mogą trwać nawet po 10 minut. W przypadku muzyki do "Inferno" musiały trwać po 2,3,4 minuty czy nawet po 30 sekund. Ponadto musiały być zapętlone w taki sposób by mogły zrestartować się w przypadku gdy gracz nie skończył danej misji. Nie wiem czy o tym wiesz, ale Nik podłożył głosy pod Obcych (Aliens - przyp.autora) z gry!

Album "Nocturnal Emissions" był dla wielu Waszych fanów szokiem. Chciałbym zapytać co było powodem tak radykalnego odcięcia się od post-punku i gotyku, który gościł na waszych wcześniejszych albumach. Skąd ten nagły zwrot w kierunku brzmień techno i ambient?

Mrs Fiend : Jeśli nie zrobimy ruchu w strone innych teretoriów to nikt inny tego za nas nie zrobi, jesteśmy czasem pionierami. Przełamujemy granice - taka jest nasza misja! - inni ludzie mogą pójść za nami. Nikt z rejonów muzyki gotyckiej nie robił remixów ani podobnych rzeczy aż do "Nocturnal Emissions" i towarzyszących mu singli. Jeśli nie będziemy eksplorować nowych rejonów popadniemy w stagnację. Wiesz, nie ma takiej księgi z przykazaniami ASF, które mówią, że "coś jest gotyckie" a "coś nie jest gotyckie". Nie podlegamy takim ograniczeniom. Ludzie, którzy słuchają techno nie uważają nawet, że "Nocturnal Emissions" to album techno! Chcieliśmy na tej płycie rozwinąć wątki, które rozpoczęliśmy na "Inferno" - ale z wokalami - i popchnąć to w jeszcze innym kierunku..

Nik Fiend : Nie wydaje mi się wcale, że to był nagły zwrot. Jeśli przypomnisz sobie utwór "Funk In Hell" z płyty "Legendary Batcave Tapes" albo remixy z singla "Smells Like...", czy nawet "Haunted House" - to wszystko nagraliśmy zanim jeszcze powstało techno! I jeszcze "Ignore The Machine" Electro Mix..... czy mam wymieniać dalej?

Mrs Fiend : Nagrywaliśmy "Believe It Or Not" lub "Seconds To Nowhere" jeszcze w latach 80-tych - dla mnie to jest ambient...

Nik Fiend : Te wszystkie elementy były już obecne w naszej muzyce. Kiedy graliśmy utwory z "Nocturnal Emissions" na koncertach ("Warp Out", "Evolution", "On A Mission" i "Tarot") wszystkie wypadały bardzo dobrze.

Mrs Fiend : Tak jak już wcześniej powiedzieliśmy: każdy album jest inny i po latach najlepiej oceni go czas. Nie oczekujemy, że każdy będzie kochał każdy utwór jaki nagramy - to byłoby szalone i nierealne! Na kolejnym albumie "Information Overload" znowu zmieniła się nasza muzyka. Niektórzy uważają nawet tę płytę za nasz najlepszy album od czasów "Curse" i "Acid Bath".

Od lat wasze okładki zdobią prace Nika, którego drugą pasją jest malarstwo. Jak wygląda obecnie aktywność Nika na tym polu? Czy mozemy spodziewać sie jakiegoś albumu z jego obrazami lub wystawy?

Nik Fiend : Malowanie nie jest moją drugą pasją tylko czymś równoległym do muzyki. Te dwie rzeczy idą ze sobą w parze. Ja ciągle coś rysuje, maluje lub projektuje na moim komputerze, robie cokolwiek co ma wspólnego z taką formą artystycznej wypowiedzi. Zawsze wymyślam też projekty naszych okładek, które muszą współgrać z muzyką. Wiesz, lubię robić wystawy swoich prac, ale z organizacją takich imprez jest mnóstwo roboty. Na najbliższe miesiące mamy mnóstwo planów i nie wydaje mi się abym choć przez chwilę miał czas na myślenie o swej kolejnej wystawie.Jeśli jesteś ciekaw moich prac zapraszam Cie na naszą stronę (http://asf-13thmoon.demon.co/.uk) do sekcji z obrazami.

Mrs Fiend : Oczywiście to nie to samo co zobaczyć je na własne oczy, kiedy możesz dojrzeć wszystkie szczegóły, pociągnięcia pędzla itd. Jeśli chcesz możesz kupić niektóre prace Nika w naszym internetowym sklepie.

Czy jest coś co na sam koniec chcielibyście powiedzieć swoim fanom w Polsce?

Mrs Fiend : Nastawcie czajnik!

Nik Fiend : Przy odrobinie szczęścia przyjedziemy w końcu na koncert do Polski i zagramy wam w swej pełnej okazałości!

[Marcin Jaśkowiak]