polecamy
Podziel się: twitterwykopblipfacebookdelicious
31KNOTS The Days and Nights of Everything Anywhere

31KNOTS
The Days and Nights of Everything Anywhere

Pisząc w poprzednim numerze naszego nieregularnika o epce „Polemics” grupy 31Knots sądziłem, że znając ich starsze płyty i zgłębiając mini album będę w stanie przewidzieć, co wydarzy się na kolejnej płycie tria z Portland. Postępujący z każdą płytą rozwój intensywnego gitarowego grania z jazzową manierą, matematyczną precyzją i charyzmatycznym wokalem, który zaowocował albumem „Talk Like Blood” sprzed lat dwóch, zestawiony z psychodeliczną epką z jesieni roku ubiegłego pozwalały oczekiwać wymagającej i podprogowo napastliwej muzyki. „The Days and Nights of Everything Anywhere” jest jednak uderzeniem w zupełnie inny ton, a przy tym nawet większego kalibru. Nie tracąc nic ze swych osobliwości, czyli szaleńczo dokładnej i mocnej sekcji, pozawijanych gitar i obłędnego śpiewu, 31Knots zmierzyli się z własnym archetypem piosenki punkowej i popowej zarazem, wychodząc z tej bitwy bezapelacyjnie obronną ręką.

Wspomagani przez Grega Sauniera z Deerhoof osiągnęli brzmienie, które ich gęstą gitarową formę uskrzydliło poprzez śmiałe lecz przemyślane wykorzystanie instrumentów dętych, fortepianu, czy sampli z muzyki klasycznej bądź tuzów free jazzu. Nie są to jednak czcze zabiegi ani próżne zabawy gadżetami w studio, lecz tryskające wizją i iskrzące radością grania sięgnięcie po bogaty wachlarz środków tak, by frapujące pomysły ubrać w godne ich szaty. Rezultat jest piorunujący, gdyż otrzymujemy album eklektyczny, lecz konsekwentny, złożony z kapitalnych utworów przekazujących swoje opowieści i wywołujących silne emocje, a jednak album o wewnętrznej logice, wymagający w odbiorze lecz zarazem fantastycznie inspirujący, ba, odprężający. Odwaga, z jaką 31Knots eksplorują swój pomysł na brzmienie, swoboda żonglowania pomysłami i łamania piosenek w najmniej spodziewanym momencie na rzecz kolejnej idei, służącej jednak kompozycji i ją wzbogacającej, uzasadnione przeświadczenie, że w tym szaleństwie jest metoda, pozwoliły 31Knots nagrać album, który z olbrzymią pewnością stawiam obok takich perełek ostatnich miesięcy jak „Friend Opportunity” Deerhoof czy „We Were Dead Before the Ship Even Sank” Modest Mouse. Dla tej płyty warto się wysilić by ją zdobyć, gdyż może się to okazać produktywną przygodą na długo.

[Piotr Lewandowski]