Włoskie trio Zu to jedna z najciekawszych formacji europejskiej alternatywy ostatnich lat. We Włoszech od dawna nie było koncertu Sonic Youth albo Fantomasa, którego Zu nie otwieraliby na prośbę gwiazd wieczoru, a ich płyty z udziałem m.in. Kena Vandermarka, Matsa Gustafssona, czy Nobukazu Takemury to doskonale oceniane, energetyczne mariaże avant jazzu, noise’u i improwizacji.
Zu to jednak przede wszystkim żywioł koncertowy, o czym można się przekonać już 27ego września we Wrocławiu. Na Avant Festivalu muzycy Zu wystąpią również z projektem Black Engine. Zapraszamy serdecznie na te koncerty, poniżej prezentując wywiad z basistą Zu Massimo Pupillo, z którym spotkaliśmy się na festiwalu w Dour.
Ponownie zawitaliście do Dour z nowym projektem. W 2007 zagraliście najpierw z Joe Lally’m, a potem jako Black Engine z Mickiem Harrisem na drugiej perkusji, a teraz zobaczyliśmy wspólny projekt z Dalek. Jest coś specjalnego w tym festiwalu?
Wiesz, mam wrażenie, że organizatorom sprawia wielką frajdę, jeśli gramy za każdym razem z czymś nowym, specjalnym. Oni ewidentnie wolą, żebyśmy w Dour pokazywali wspólne projekty z coraz to innymi muzykami, co zresztą nam otwiera możliwości poszukiwań. Lubię ten układ.
Przy tym akurat współpraca z Dalek to bynajmniej nie jest nowa historia.
Tak, znamy się już bardzo długo, właściwie od samego początku, od czasów wydania pierwszej płyty. Wielokrotnie graliśmy wspólne koncerty i zaprzyjaźniliśmy się z Dalek-ami. Generalnie, gramy niby odmienną muzykę, ale łączy nas zainteresowanie każdą muzyką, bez względu na gatunek. Często zgadzamy się co do tego, jaka muzyka jest dobra. Więc pomysł kolaboracji chodził za nami od dawna i wreszcie mogę powiedzieć, że album jest praktycznie skończony.
Hmm, gdy rozmawialiśmy bodajże trzy lata temu, też mówiłeś, że już niewiele brakuje to skończenia płyty z Dalek.
Nie nie, teraz płyta jest naprawdę niemal gotowa. Trzeba tylko dograć trochę wokali i zmiksować całość. Wszystko w rękach chłopaków z Dalek, my już swoją część zrobiliśmy.
Gdzie planujecie wydać ten album?
W Ipecac – Dalek wydał tam ostatnie kilka płyt, a my też niedawno związaliśmy z tym labelem i w Ipecac ukaże się nasz najbliższy album. Więc nawet nie ma nad czym się zastanawiać.
Wiesz, nie jestem zdziwiony, po tym jak supportowaliście FantomasMelvinsBand i zagraliście kilka koncertach z Pattonem. Opowiedz jak wyglądały te koncerty z Mike’m wiosną tego roku?
Napisaliśmy sporo muzyki z myślą o naszym trio plus Mike na wokalu i elektronice, więc nie chodziło o improwizowane koncerty. Materiał był przygotowany, Mike opracował linie wokalne. Ograliśmy na żywo te muzykę, a niedawno zarejestrowaliśmy jej znaczną część w studio. Po dograniu wokali przez Pattona powinna się ona ukazać w Ipecacu, prawdopodobnie w przyszłym roku. Z Mike’m to też długa historia – znamy się kawał czasu, Mike zawsze zapraszał do otwierania koncertów Fantomas we Włoszech. A pierwszy wspólny koncert zagraliśmy dobrych parę lat temu, na festiwalu Victoriaville w Kanadzie kilka tygodni po trasie z FantomasMelvinsBand, którą wspomniałeś.
Wasza ostatnią dotychczas wydaną płytą jest nagrana z Nobukazu Takemurą „Identification with the Enemy”. Niedawno koncertowaliście z FM Einheit, dziś gdu graliście z Dalek usłyszeliśmy wiele laptopów i dronów. Sporo ostatnio noise i industrialu w muzyce Zu.
Wiesz, dla mnie właśnie to są korzenie. Gdy byłem nastolatkiem pochłaniał mnie industrial, jazz i free jazz zainteresowały mnie później. Ponowne zwrócenie się w stronę takich brzmień jest dla mnie niemal naturalny. Poszukiwanie nowych elementów i wspólnej przestrzeni dla Zu i noise jest bardzo intrygujące, zwłaszcza że możemy współpracować z tak silnymi osobowościami. Przebywanie na scenie z takimi muzykami jak FM Einheit pozwala odkryć nowy głos, nowy wymiar własnej muzyki. Sytuacja, w której idol z młodości gra z tobą na partnerskich, przyjacielskich zasadach, jest niesamowita.
Może to nagroda za lata starań, koncertów w punkowych klubach i tysięcy kilometrów w vanie?
Może i tak. Podoba mi się taka interpretacja.
Ostatnio gdy występowaliście w Polsce, graliście właśnie w małych punkowych klubach. Już dobrych parę lat minęło.
Dokładnie, odwiedziliśmy wtedy kilka miast, dobrze wspominam tę trasę. Wręcz nie mogę uwierzyć, że od tamtego czasu nie udało nam się znowu zagrać w Polsce.
Też nie mogę tego pojąć. Jakby dla rekompensaty długiej nieobecności, we Wrocławiu zagracie najpierw koncert Zu w trio, a następnego dnia z Eraldo Bernocchim jako Black Engine. Opowiedz proszę jaka jest idea tej formacji.
Black Engine to podróż do muzycznych korzeni – Zu powstało na fali fascynacji metalem, wiesz, od dziewiątego roku życia słuchałem metalu…
Tom Araya is our Elvis…
…dokładnie. Z metalem jest trochę tak, że wychowujesz się na nim i gdy dorośniesz, w pewnym momencie odkrywasz, że metal niezmiennie jest częścią ciebie. Można interesować się najbardziej abstrakcyjną muzyką współczesną, jazzem, czymkolwiek, ale metal zawsze będzie obecny, ponieważ tak mocno nim nasiąknąłeś w młodości. Pomysłem stojącym za Black Engine był zwrot w stronę metalu. Bynajmniej nie chodzi o granie metalu w typowy, oczywisty sposób, ale raczej o wyrażenie własnym językiem i środkami idei metalu – brutalnej, ciężkiej muzyki pełnej swoistego uwolnienia. Oczywiście o metalu można myśleć przez pryzmat stereotypowego wizerunku, fryzur, solówek, sam wiesz. Nas jednak interesują fundamentalne składniki tej muzyki. Eraldo miał bardzo podobne nastawienie i tak wykształciło się Black Engine.
Mam wrażenie, że w ostatnich latach wielu muzyków spojrzało na metal z podobnej perspektywy. W powszechnej percepcji metal był głupim, bezmyślnym gatunkiem, ale obecnie jest wiele naprawdę inteligentnych zespołów metalowych, czy może raczej podejmujących metalowe wątki w bardzo nieoczywisty, niebanalny sposób. Gatunek wyzwolił się ze swoich ograniczeń. Dla mnie ciekawymi przedstawicielami metalu są Meshuggah, Sunn O))), Earth. My staramy się połączyć metalowe korzenie z muzyką, jaka zajmowała nas przez ostatnie dziesięć lat, którą „na co dzień” prezentuje Zu.
Jak dla mnie, możemy zapomnieć o Judas Priest, Iron Maiden i Metallice i skupić się na tym, jak metal rozumieją kapele, które wymieniłeś, Wy albo Dub Trio.
Wydaje mi się, że wielu muzyków odkrywając, z reguły koło dwudziestego roku życia, jazz, free jazz, muzykę improwizowaną albo współczesną, wpada w schemat myślenia: „zapomnijmy o metalu, słuchaliśmy tego będąc niedojrzałymi nastolatkami, teraz już jesteśmy DUZI i słuchamy INTELIGENTNEJ muzyki.” Moim zdaniem to błąd – każdy muzyk w tobie doskonale potrafi żyć z pozostałymi, ty-jazzman powinien umieć dogadać się z tobą-metalowcem. Nie ma sprzeczności w słuchaniu metalu w dzień, a kompozycji György Ligeti wieczorem.
Dokładnie. Sądzę, że ten pogląd podzieli większość osób, które przyjdą Was zobaczyć na żywo we Wrocławiu. Dzięki za rozmowę.
[Piotr Lewandowski]