polecamy
Podziel się: twitterwykopblipfacebookdelicious
ECSTATIC SUNSHINE Way

ECSTATIC SUNSHINE
Way

Muzycy Ecstatic Sunshine odrobili lekcje i wyciągnęli wnioski po debiutanckim albumie, jeżeli tak w ogóle można nazwać wydany przed dwoma laty "Freckle Wars". Składało się na niego 12 kompozycji (którym było bliżej do zapisu demo jednej z prób zespołu) - krótkie utwory, które należało w zasadzie traktować wyłącznie jako szkice kompozycyjne, po odsłuchu sprawiające raczej dość przeciętne wrażenie.

Na "Way" jest o niebo lepiej. Zamiast krótkich improwizacji, otrzymujemy trzy długie utwory, które razem trwają nieco ponad pół godziny. Już w pierwszym kawałku dźwięki gitar zlewają się ze sobą niezwykle spójnie, często tworząc schodzącą się w jedną ścianę dźwięku. Zapętlone gitary nadają rytm muzyce na całej płycie, stopniowo zmieniając się i nabierając różnych barw. Jednak nie jest to ogłuszające ujarzmianie gitar, ale raczej spokojne, czasem przyspieszone, powtarzanie sekwencji, które emanują ciepłem i lekkością. Cała płyta Ecstatic Sunshine to płynne przejścia przez kolejne pomysły kompozycyjne tak, że wszystko brzmi jak obracana na wszystkie strony paleta barw - momentami gitary nawarstwiają się i gęstnieją aby nagle pojawiły się solowe, przyciszone, minimalistyczne wręcz zagrania. Kulminacją jest "Perrier", który kończy się mocniejszymi, bardziej zdecydowanymi i melodyjnymi pociągnięciami strun. Jednak nie wybuchają one z rockową ekspresją, ale stopniowo budując napięcie na zasadzie paraboli w końcówce ściszają grę, wieńcząc ten sposób płytę.

W porównaniu do debiutu, na "Way" wyraźniej zarysowuje się pewien zamysł kompozycyjny w wyniku którego powstają niezwykle barwnie brzmiące utwory rozegrane przy użyciu gitar. Mimo to, trio Gillen/Papich/Zimmerman z pewnością stać na jeszcze więcej. Widać, że mają w sobie możliwości na stworzenie naprawdę imponującego albumu i jeśli na trzecim krążku dostrzegalna różnica będzie tak duża jak między debiutem a "Way", to można spodziewać się naprawdę interesującego dzieła.

[Jakub Knera]