Matthew Papich, który jako Ecstatic Sunshine inaugurował ubiegłoroczną edycję Off Festivalu, pojawia się ze swoim nowym projektem, zatytułowanym dość przewrotnie Co La i płytą „Rest in Paradise”. Jedyny wspólny element tego wydawnictwa z dokonaniami pod szyldem ES to loopy i masa zapętleń, które służą za podstawy utworów. Nie są to jedynak minimalistyczne, nakładające się na siebie partie gitar, bo swoją energię Papich skierował w stronę bliższą dokonaniom Panda Bear czy Caribou z „Andorry”, świetnie odświeżając rock'n'rollowe wpływy lat 60. „Rest in Paradise” jest wypełnione tanecznymi i wręcz popowymi melodyjkami z zabawną perkusją i flecikami, utrzymanymi trochę w jazzowym, jeśli nie nawet bigbeatowym klimacie. Wokale są zdeformowane i świetnie komponują się z tanecznymi utworami, czasem przypominającymi brzmienie zacinającej się płyty. Przy słuchaniu przewijają mi się przez myśl nawet beachboysowskie czy presleyowskie hity, do których Papich jedynie luźno nawiązuje, tworząc wesołe, proste, a jednocześnie szalenie ciekawe piosenki.
[Jakub Knera]