Bez żadnych ograniczeń, bez demokratycznych ustaleń, bez szukania kompromisów i zbędnych tłumaczeń - tak działa Egoist. Pod tym szyldem ukrywa się Stanisław Wołonciej - młody muzyk, który zaskoczył mnie zawartością swojego najnowszego krążka. Nasza rozmowa upływała zatem przy dźwiękach z "Ultra-Selfish Revolution".
Pod nazwą Egoist zrealizowałeś album "Dead Egg". Czy ta produkcja miała właściwie swoją oficjalną premierę?
Do dziś jest to sprawa niewyjaśniona, chociaż jakiś tydzień temu szef "firmy" MagikArt odpisał mi na maila z sierpnia 2007, że nie ma kasy na pocztę i w przeciągu 3-4 tygodni wyśle mi płyty (śmiech). Poczekamy, zobaczymy. Na dzień dzisiejszy uważam to wydawnictwo w pewnym sensie za porażkę. Jednak nie ze względów muzycznych. W dalszym ciągu uważam to nagranie za coś "wyjątkowego" - było ono w końcu moim pierwszym solowym wybrykiem. Ale z drugiej strony, jak można traktować płytę, którą słyszało góra 100 osób, nagraną w 2005 roku, a wydaną prawdopodobnie po moim nowym wydawnictwie "Ultra-Selfish Revolution". Sprawa jest o tyle bardziej przykra, że miałem propozycję od innej zainteresowanej i zaprzyjaźnionej wytwórni. Jednak trochę korzystniejsze warunki skłoniły mnie do nawiązania współpracy z rosyjskim MagikArt. Mój błąd.
Na "Dead Egg" pomagał Ci brat. Tomek był odpowiedzialny za teksty. Na "U-S R" swoje trzy grosze dorzucił Patrick Mameli - lider holenderskiego Pestilence. Jak do tego doszło, iż udało Ci się namówić Patricka do nagrania dwóch solówek?
Sprawa tekstów wygląda podobnie także na moim nowym wydawnictwie. Tomek jest dobry w sprawach liryki. Niestety ja nie umiem, chociaż nigdy nie próbowałem, pisać tekstów. Może brak mi odwagi albo czasu. Co do kwestii solówek Patricka, to nie miałem problemów, aby się z nim dogadać. Wstępnie zapytałem go, czy nie nagrałby mi solówki do jednego z dwóch utworów. Natomiast on zaproponował nagranie obu solówek. A wszystko zaczęło się o tego, że udało mi się do niego dostać przy okazji demówek C-187 (drugi zespół Mameliego - przyp. autor). Padła wtedy propozycja współpracy z jego strony, abym zarejestrował ścieżki perkusyjne. Jednak kilka czynników przesądziło o tym, iż ostatecznie za partie bębnów na debiutanckim albumie C-187 odpowiada Sean Reinert (na co dzień perkusista Cynic). Co ciekawe, obok wyżej wspomnianego Patricka, to kolejny bohater z mojego dzieciństwa.
Tylko mi tu nie mów, że poznałeś dokonania Pestilence i Cynic w momencie, gdy miały one swoje premiery? Kto wpłynął na to, iż zaintersowały Cię takie progresywne i na owe czasy nowatorskie dźwięki?
(śmiech) Nie, nie. Na dzień dzisiejszy mam 22 lata i chyba robiłem jeszcze w pieluchy, jak oni zaczynali grać. A tak na serio, to pierwszym z wydawnictw, które odmieniły moje muzyczne życie, obok płyt Cynic i Atheist, był właśnie czwarty krążek Pestilence. "Spheres" poznałem mając jakieś 11 lat. W dalszym ciągu jest to jedna z moich ulubionych płyt. A co do zainteresowań muzycznych, to mój brat interesuje się podobną muzą. On też miał kumpli, którzy znosili do nas do domu wszelakiej maści kasety. Zawsze można tam było znaleźć coś nowego i interesującego.
Wracając jeszcze do Pestilence. Nagrałeś swoją wersję utworu "Multiple Beings". Gdzie można posłuchać tego nagrania?
W pierwszej chwili ten cover miał znaleźć się na płycie "Dead Egg". Stwierdziłem jednak, że mogą być jakieś niewyjaśnione kwestie, dotyczące praw autorskich. I znów musimy wrócić na Wschód. MagikArt otrzymała ode mnie ów cover w wersji mp3, gdyż dali ogłoszenie w internecie, że wydają trybut album dla Pestilence. Składanka, z tego co mi wiadomo, też nie ujrzała do tej pory światła dziennego.
A jakie to uczucie, gdy na Twojej płycie zagrał muzyczny idol - Patrick Mameli?
Wiesz, jestem fanem Patricka od moich wczesnych "nastu" lat, więc w pierwszej chwili nie mogłem w to uwierzyć, a potem byłem z tego dumny, Właściwie to nadal jestem.
Myślisz, że Egoist trafi do osób, które na honorowym miejscu stawiają płyty Pestience, Cynic, Atheist? Z jednej strony to ambitna muza, a z drugiej już na starcie tak dosadnie ją umiejscawiasz, że ktoś może to odebrać jako brak własnych pomysłów, choć tak przecież nie jest.
Szczerze mówiąc, to nie zastanawiałem się nad tym, czy chcę, żeby płyta trafiła głównie do fanów Pestilence, Cynic i Atheist. To są kapele, których z zapartym tchem słuchałem mając kilkanaście lat. Co do kompozycji, to raczej nie bazuję na trzech wymienionych wyżej zespołach. Inspiruje mnie tylko kawa. Poza tym wokół jest tyle muzyki, że staram się szukać cały czas czegoś nowego.
Jakie zatem płyty zwróciły Twoja szczególną uwagę w ostatnich miesiącach?
Wiele z nich to nie są nowe płyty. Wcześniej nie miałem okazji do nich dotrzeć, więc teraz jest pora, aby się nimi delektować. Wymienię choćby Foals "Olympic Airways", Blur "Parklife", Jeff Buckley "Grace", Talking Heads "Remain In Light", dyskografia Bonobo, albumy Kayo Dot, Nyia "More Than You Expect" oraz twórczość ludzi poznanych przez MySpace, takich jak Oskar Sylwester, Wojtek Grabek, Twilite. Czy materiał na "U-S R" powstał w domowych warunkach, czy też skorzystałeś z jakiegoś profesjonalego studia? I Ty naprawdę to wszystko sam zarejestrowałeś?
Tak jak w przypadku 99% płyt, które nagrywałem, produkcją zajmowałem się i tym razem sam, na własnym sprzęcie. Co ciekawe powróciłem do korzeni i bębny nagrywałem w moim garażu, a całą resztę w pokoju (śmiech). Oczywiście jak każdy producent mam swoje tricki, żeby domowe nagranie przeobrazić w nagranie na poziomie. A tak na marginesie, właśnie buduję nowe studio, gdzie będą już profesjonalne warunki do dzienno-nocnego grania w słuchawkach.
Właśnie inne bandy. Czy nadal grasz w NeWBReeD, Angerpath, Dream System, Spacebrain? Nie gubisz się w tym?
(śmiech) Niestety trochę już się w tym gubię. NeWBReeD jest wciąż moim głównym zespołem, a reszta to projekty studyjne, które być może kiedyś doczekają się nowych materiałów. Pomysłów na muzę mam dużo, a nie chcę ograniczać się do jednej stylistyki, dlatego staram się iść w każdym kierunku muzycznym, w jakim mnie ciągnie. Co do mojego głównego bandu, to 1 kwietnia ma się pojawić koncertowe DVD nakładem Insanity Records, gdzie również zajmowałem się produkcją (tym razem zarówno audio jak i video).
Uważasz, iż wydawca "Ultra-Selfish Revolution" - rodzima Selfmadegod - ma potencjał, aby pchnąć wózek z napisem "Egoist" dalej, na nowe tory?
Po raz pierwszy byłem w sytuacji, że to wytwórnia zgłosiła się do mnie a nie na odwrót. Karol zainteresował się tym wydawnictwem i jak do tej pory, od chwili podpisania papierów, oceniam jego działania bardzo dobrze. Równy z niego gość, dba o interesy wytwórni, kapel. Nie jestem prorokiem, ale mam nadzieję, że współpraca w dalszym ciągu będzie układać się dobrze. Na pewno towarzystwo takich kapel, jak Nyia, Antigama, Toxic Bonkers czy Third Degree bardzo mnie cieszy.
Ale te zespoły to jednak inna bajka, muzyka bardziej bezpośrednia, dosadna, rzekłbym "kopiąca w twarz". Egoist wydaje się bardziej przestrzenny, hermetyczny, lekko odhumanizowany...
Przestrzeń to jeden z czynników, który do tej pory nie znudził mi się w muzyce. Chciałem, żeby kompozycje nie były do końca bezpośrednie. Natomiast ową "bezpośredniość" staram się nadrobić produkcją. Zależy mi, aby osiągnąć coś wypośrodkowanego i nie popadać w skrajności.
(foto: selfmadegod)
[Marc!n Ratyński]