Duńska formacja Causa Sui gra muzykę dla swojego kraju tak niereprezentatywną, a zarazem dobrą w swej działce, że wyjście z nią –również w kategoriach kooperacji artystycznych – było nieuniknione. Po serii „Summer Sessions”, otwierających rockowo-psychodeliczny trzon muzyki Causa Sui na eksperymenty bliskie elektrycznego etapu Milesa Davisa albo dokonaniom Can, dwaj muzycy tej formacji – Jonas Munk i Jakob Skøtt – nagrali z grupą chicagowskim muzyków (Rob Mazurek, Jeff Parker, Dan Bitney, Matt Lux, Brian Keigher) kapitalny album Chicago Odense Ensemble, o którym pisaliśmy już w ubiegłym roku i który od kwietnia jest wreszcie dostępny fizycznie. To właśnie Munk był głównym producentem tamtej płyty, wykuwającym z improwizowanych sesji jej finalny kształt.
Również kolejne wydawnictwo Causa Sui przynosi kooperację, tym razem jako kwintetu z Ronem Schneidermanem z Sunburned Hand of the Man. „Pewt'r Sessions 1” to płyta oparta o otwarte, przestrzenne jammy – ex ante niedookreślone, a ex post zwarte, energetyczne i wciągające. Oparte o motoryczną pracę sekcji rytmicznej i spalone słońcem wędrówki gitar kawałki z jednej strony odwołują się do najlepszych tradycji psychodelicznego rocka, fusion i krautrocka, z drugiej jednak są na wskroś współczesne w operowaniu brzmieniem i repetycją. Węzłami płyty są dwie ponad jedenastominutowe kompozycje, przez które zespół nawiguje z fantazją i pewnością siebie. W krótszych kawałkach grupa rozwija swe jammy raz w miękkie, jazzujące pasaże (May Sun), raz w potężne, hard-rockowe uderzenie (Wasted), by w kolejnym utworze (Streams of Gratitude) wprowadzić kosmische musik karmiące się syntezatorami. Choć intuicyjny, impulsywny charakter muzyki jest w centrum przekazu, to „Pewt'r Sessions 1” jest sensownie ułożoną i rozwijającą się płytą. Duńsko-amerykański kwintet prochu nie wymyślił, ale kapitalnie uchwycił sedno improwizowanego, psychodelicznego rocka. Odlot wysoce prawdopodobny.
[Piotr Lewandowski]