polecamy
Podziel się: twitterwykopblipfacebookdelicious
Ivar Grydeland wywiad

Ivar Grydeland
wywiad

Click this link for English version of the interview

Ivar Grydeland to norweski gitarzysta, który po okresie grania improv poświęcił się muzyce nadal improwizowanej, ale bardziej ustrukturyzowanej, operującej repetycjami i zestawieniami elektrycznych i akustycznych instrumentów. Kapitalnie słychać to w muzyce tria Huntsville, których płyta For Flowers, Cars & Merry Wars była jednym z najlepszych (i najbardziej niedocenionych) albumów roku 2011. W tym roku Grydeland wydał pierwszy album solowy i co ciekawe, dwukrotnie zagrał w Polsce – jak członek zespołu Hanne Hukkelberg. Przy okazji listopadowego koncertu w Warszawie powstał niniejszy wywiad, który mamy nadzieję, zachęci Was do sięgnięcia po muzykę tego nietuzinkowego muzyka.

Twoją twórczość poznałem przez płyty Huntsville, ale w tym roku bardzo podoba mi się również nowy album Ballrogg i Twoja solowa płyta. Są to różne projekty, ale od razu wyczuwam, że ze sobą wzajemnie powiązane. Jak dzielisz muzyczne zainteresowania pomiędzy tymi projektami?

Gram jeszcze w Dans les Arbres razem z perkusistą Huntsville Ingarem Zachem, pianistą Christianem Wallumrødem i z francuskim klarnecistą Xavierem Charlesem. Nie wiem czy uwzględnienie tego czyni obraz mojej muzyki bardziej klarownym, ale w tym zespole gramy dużo improwizacji, które nie są minimalistyczne, wprost przeciwnie, są dość rozległe. Do tej pory wydaliśmy dwie płyty – jedną w 2008 roku, a drugą w 2012. Powiedziałbym, że właśnie ten zespół i Huntsville to moje dwa główne projekty. Bardzo skupiamy się na pracy w obu zespołach, a nasz repertur nie jest szczególnie okazały. Te dwa projekty odzwierciedlają moje różne muzyczne aspiracje, są jednak ze sobą powiązane. Z Ballroggiem sprawa wygląda inaczej, wcześniej zespól istaniał jako duet i grał więcej eksperymentalnego jazzu. Zaprosili mnie do współpracy przy nagrywaniu ostatniej płyty. Czuję, że jestem tak naprawdę częścią innego zespołu, więc nie wydaje mi się, żeby to, co z nimi robię było powiązane z tym, co robię z innymi grupami. Zauważyłem, że niektórzy ludzie porównują Ballrogg z Huntsville, ale ja nie byłbym tego taki pewien. Staram się po prostu wnieść coś swojego do ich piosenek. Mój solowy projekt to już coś zupełnie innego, gdyż są to kompozycje nad którymi pracuje od lat. Myślę, że duży wpływ na moją twórczość mają zespoły, w których gram, zwłaszcza Dans les Arbres i Huntsville. Chciałem jednak, żeby mój solowy projekt odróżniał się od pozostałych projektów. Jestem natomiast pewien i mam też taką nadzieję, że mimo wszystko słychać jakieś muzyczne powiązania. Chcę pozostać taki sam, nie chcę udawać żadnego innego muzyka, jednakże staram skupić się na tej drugiej stronie moich muzycznych zainteresowań.

Jeżeli Dans les Arbres, Huntsville i twój solowy album odzwierciedlają podobne podejście do muzyki i bazują na pokrewnych pomysłach, to powiedziałbym, że jedną z nici wiążących je jest relacja melodii i rytmu. Czy zgodziłbyś się z tym stwierdzeniem?

Tak, również powiedziałbym, że chodzi o pracę nad paroma rozległymi pomyslami. W pewien sposób jest to skomplikowany materiał, ale jest również dość jasny, myślę, że kontrast pomiędzy tym, co skomplikowane, a tym co przejrzyste jest dość istotny dla tych projektów. Wydaję mi się, że często szukam piękna ukrytego w brzydocie, niezależnie czy chodzi o solowy projekt, Dans les Arbres czy Huntsville.

Na płytach Huntsville bardzo rzadko pojawia się wokal, ale na ostatnich dwóch płytach pojawiły się ścieżki wokalne, swego rodzaju piosenki, które wraz z rozwojem utworu stopniowo rozpadają się, a pod koniec zupełnie zapominasz, że na początku brzmiało to jak całkiem uroczy kawałek. Czy jest jakieś napięcie pomiędzy kompozycją i dekonstrukcją? Czy jesteś w stanie to zdefiniować?

Tak naprawdę wyjaśnienie jest całkiem proste. Tak na marginesie, na pierwszej płycie Huntsville też jest trochę wokali, myślę, że to nawet ja tam śpiewałem. W każdym przypadku to ja śpiewam w pierwotnych wersjach utworów. Później jednak doszliśmy do wniosku, że tak naprawdę nie potrafię śpiewać, zaprosiliśmy więc dobrych piosenkarzy. Chodzi jednak o to, że wszystkie te kawałki powstały na drodze improwizacji, później natomiast edytowaliśmy je – wycinaliśmy fragmenty, wymienialiśmy je, przenosiliśmy, czyli generalnie tworzyliśmy całość na nowo W którymś momencie porzuciliśmy niektóre wokale, przynajmniej na pierwszych dwóch płytach. Znaleźliśmy fragmenty, w których pojawiała się solówka gitarowa – w Huntsville nie chodzi o granie solówek, nie robimy tego, nasz zespół to kolektywna całość, jednkaże od czasu do czasu pojawia sie jakaś melodia, na której bardziej niż zwykle wyróżnia się właśnie na przykład gitara. Chcieliśmy podtrzymać ten pomysł, wręcz rozwinąć go, pobawić się popową, singer-songwriterską tradycją i przemienić ten mały gitarowy fragment w malutką piosenkę będącą fragmentem bardziej skomplikowanej rzeczy. Później trzeba było znaleźć teksty... W pierwszych dwóch kawałkach chcieliśmy użyć prostych słów, do ostatniego pożyczyliśmy wers z tekstu mojego znajomego, który jest naprawdę dobrym kompozytorem. Nie mam pewności, czy dobrze odpowiedziałem na twoje pytanie, ale generalnie tak właśnie wygląda sprawa z wokalami. Nie zastanawiałem się specjalnie dlaczego zdecydowaliśmy się na taki krok, myślę, że chodzi po prostu o tworzenie skomplikowanej i dziwnej muzyki, która zarazem będzie brzmiała naturalnie. Dla nas to mieszanka bardzo zwyczajnych elementów, ale może to brzmieć jednocześnie dziwnie i chwytliwie. Ten rodzaj kontrastu, pomiędzy zawiłością, a czymś jasnym, klarownym i pięknym, jest interesujący dla nas.

Z tego co wiem Huntsville zaczynał jako akustyczny zespół, teraz natomiast gracie częściowo akustycznie, jest też elektronika, jest dużo rytmu i powiedziałbym nawet, że dużo zgiełku, który jest siłą napędową. Używacie instrumentów takich jak tabla, sarangi czy skrzynie shruti. Co skłoniło was do grania na nich? Grasz też na innych folkowych instrumentach typu bandżo, ale te wywodzą się jednak z zupełnie innej kultury.

To raczej kwestia przypadku czy łut szczęścia. Gram z perkusistą Ingarem i basistą Tonnym od 1998, ale nie mogliśmy nigdy tak naprawdę odnaleźć muzyki, nad którą moglibyśmy pracować. Graliśmy więcej eksperymentalnej, noisowej kombinacji free jazzowych improwizacji, jako trio jednak nie mieliśmy materiału, który moglibyśmy grać. Wraz z Ingarem od dawna grałem w duecie. Kiedyś braliśmy udział w wielkim projekcie, jako część dużego ansamblu. Byłem wówczas lekko zdezorientowany i znudzony muzyką, nad która pracowaliśmy, ściągnęłem parę instrumentów z zagranicy. Do dziś tak robię - niedawno zdobyłem np. tenori-on, dużo rzeczy na solowej płycie powstało z użyciem tego instrumentu. Huntsville powstało tego samego dnia – byliśmy z Ingarem solistami w tym ansamblu, nasze próby dźwięku zazwyczaj odbywały się w innych godzinach, niż te dla całej orkiestry, mieliśmy więc z Ingarem dużo czasu dla siebie. Przyniosłem z poczty paczkę, w której było tabla-machine. Ingar połączył ją ze swoim werblem, ja grałem na gitarze akustycznej. Dźwięk tabli rezonującej z werblem w akompaniamencie prostych gitarowych dźwięków brzmiał fantastycznie. Graliśmy tak może z 5 minut, Ingar wtedy ustawił jakieś rytmy na tabla-machine i grał do tego na perkusji, ja grałem proste akordy, zmieniałem tylko tempo. Brzmiało to tak dobrze. W tym właśnie momencie dla mnie i dla Ingara otworzył się świat zupełnie nowych możliwości. Wiedząc jak Tonny gra na basie od razu uznaliśmy, że będzie idealnym dopełnieniem. Spotkaliśmy się raz, żeby pogadać o naszych pomysłach i to był właśnie początek Huntsville. Wszystko jest więc kwestią szczęścia według mnie.

Ostatnia płyta For Flowers, Cars & Merry Wars jest według mnie współczesną odpowiedzią norweskich improwizatorów na post-rockową erę chicagowskich zespołów z połowy lat 90tych typu Tortoise i ich Milions Now Living Will Never Die. Czy jest to dla was jakiś punkt odniesienia albo inspiracja?

Raczej nie. Raz byłem na koncercie Tortoise i podobało mi się, ale łatwiej mi znaleźć odniesienia do Neila Younga czy The Crazy Horse, nawet jeśli nie jestem wielkim fanem Neila Younga & The Crazy Horse. Jestem wielkim fanem jego akustycznych rzeczy. Ciężko wymienić mi listę zespołów, które mnie inspirują. Jest to niezła mieszanka wszystkiego. Co więcej, bardziej stymuluje nas granie razem. To dziwne połączenie, które tworzymy razem, jest źródłem prawdziwych inspiracji. Tonny interesuje się zachodnioafrykańską muzyką, gra ją w trochę dziwny sposób. Gdy gra ją nie brzmi tak, jak zazwyczaj. Kiedy Ingar towarzyszy mu na perkusji, wystarczy, że zagram jeden akord i patrzę co dalej się stanie. Granie razem jest najbardziej interesujące.

Długo nagrywałeś solowy materiał, trwało to około 4 lat, różni zaproszeni goście grali u ciebie na piszczałkach czy na rogu. Płyta zaczyna się od akustycznego kawałka i stopniowo przechodzi w dźwięki, które w ogóle nie są akustyczne. Płynie bardzo naturalnie, jak jeden set muzyczny, ciężko jest więc uwierzyć, że nagrywałeś ją na przestrzeni lat, jak paczwork powstały z różnych sesji. Czy miałeś jakiś ogólny pomysł, który starałeś się rozwijać i co wpłynęło na spójność piosenek?

Cieszę się, że brzmi to naturalnie, starałem się, żeby tak było. Tak naprawdę jest tylko jeden utwór z 2007 roku, reszta powstała później. Od dawna zajmuję się muzyką i nie planowałem wydawać niczego nowego. Kiedy wydaję muzykę – odnosi się to zarówno do Dans les Arbres i Huntsville – skupiam się na zespole, jeśli chodzi o nowe wydawnictwa muszę skupić się na jednej konkretnej rzeczy. Nie lubię mieszać stylów. Lubię, kiedy płyta jest jak film, w którym wszystko jest jasne od początku do końca. Może być to dziwne połączenie, ale wszystko musi do siebie pasować. W pewnym momencie zdecydowałem się, że chcę wydać solową płytę, miałem już trzy albo cztery potencjalne płyty. Mogłem wybrać jakiś kawałek, nagrać więcej piosenek w danym stylu i skończyć z zupełnie innym materiałem. Chciałem wybrać moje ulubione piosenki i wciąż zachować spójność. Wybrałem więc takie kawałki, nad którymi pracowałem i które pasowały. W moim biurze mam dużo piosenek, które są albo ukończone albo prawie skończone. Może wykorzystam je później do czegoś innego. Tak właśnie pracuję. Dużo nagrywam, a później to okazuje się być całkiem pokaźną kolekcją kompozycji.

Zajmujesz się badaniami w Norweskiej Akademii Muzycznej w Oslo. Twoja muzyka nie brzmi zbyt akademicko i zakładam, że nie piszesz prac naukowych. Czym więc tak naprawdę się zajmujesz?

Przede wszystkim, dlatego właśnie zdecydowałem się pisać, że moja płyta powstawała między 2007 a 2011 rokiem. Rozpocząłem pracę nad badaniami w 2011 roku, a nie chciałem, żeby moja płyta była kojarzona z tym, czym zajmuję się na uniwersytecie. Zgadzam się, że to, co robię muzycznie, nie jest zbyt akademickie. Jednocześnie, chciałbym, żeby mój projekt badawczy mógł zakończyć się taką płytą, myślę, że to by pasowało. Chodzi o to, że ten projekt jest wyjątkowy, oparty jest na sztuce widowiskowej, zajmuję się badaniami w kręgach sztuki, a nie badaniami o sztuce.

Projekt jest oparty na performensach?

Tak, w pewien sposób. Projekt trwa trzy lata, cały program natomiast 10 lat. Spotykam się z ludźmi z różnych akademii zajmujacych się materiałami, światłami, choreografią. Wymieniamy się spostrzeżeniami na temat naszych projektów. Zajmuję się tym już od roku, badam rolę solisty i muzyka w kolektywach zajmujących się improwizacją, takich jak Huntsville i Dans les Arbres. Myślę, że dużo komponujemy, nawet jeśli nie tworzymy muzyki w dosłownym tego słowa znaczeniu, dużo dzieje się w naszych głowach kiedy gramy. Przed koncertem trzymam się ściśle wyznaczonego planu, wiem, że z Huntsville dużo robię, a mimo wszystko dalekie jest to od improwizacji, które robiłem wcześniej. Komponujemy więc, nawet nie rozmawiając o tym. Interesuje mnie bardzo ten proces. Jak tworzymy muzykę, nie rozmawiając o niej, ale tylko grając ją. Rozumiemy, o co chodzi w naszej muzyce, co jest dozwolone i co nie jest dozwolone. Na tym polega moja praca. W tym projekcie również badam jak mogę wykorzystać w przyszłości te metody, jak przełożyć je na moją pracę, jak wykorzystać to, co robię jako członek zespołu w pracy solisty.

Brzmi interesująco. Ostatnie pytanie jest dość banalne – czy w przyszłym roku pojawi się jakaś nowa płyta?

Tak, nagraliśmy z Huntsville nową płytę. Według mnie jest szansa na jeszcze dwie albo trzy płyty. Ta, którą ukończyliśmy jest zupełnie inna niż poprzednie. Nie ma maszyn, dogrywek, nic nie edytowaliśmy, a mimo wczystko jest w pewien sposób bardzo repetetywna. Nie jestem pewien czy praca nad tą płytą jest już zupełnie ukończona. Zostanie zmiksowana przez Kåre Vestrheima, producenta Hanne Hukkelberg. Powinna ukazać się we wrześniu.

 

------------------------------------------------------------------------------------------------------

English version

Ivar Grydeland is a Norwegian guitarist who after playing improv shift his focus to music which is still improvised, but more structured and utilises repetitions and juxtapositions of electric and acoustic instruments. This brings amazing results in Huntsville, whose album For Flowers, Cars and Merry Wars was one of the best (and most underrated) albums of 2011. This year Grydeland released his first solo album and interestingly, played twice in Poland – with Hanne Hukkelberg. We met with Ivar before second of these shows, in November in Warsaw and we hope that this interview will encourage you to reach for the music of this remarkable musician.

I was introduced to your music via Huntsville's albums, and this year I’m enjoying a lot also new Ballrogg record and your solo album. That’s a couple of different projects, but I can immediately hear that they are interrelated. How do you divide your interests between these projects?

Well, I have one more project named Dans les Arbres, with the drummer from Huntsville Ingar Zach, pianist Christian Wallumrød and French clarinetist Xavier Charles. I'm not sure if it makes more or less sense for the whole picture, but we work with sound improvisations which are not minimalistic, but quite sparse somehow. We've released two albums, first in 2008 and the second one in 2012. I would say that this band and Huntsville are my main bands. We're quite focused in both bands we don’t have very broad repertoire. For me they form two different versions of my main musical ideas, they are very much related to each other. Ballrogg is a bit different because they had existed as a duo before and played more experimental jazz. Then they asked me to join on their last album. I really feel that I'm a part of another band, so I think it's not that much related to what I do with the other bands. I've seen that some people write that it sounds a little bit like Huntsville, but I'm not sure. I'm just trying to find a way to contribute to their songs in my way. The solo music is yet another thing, these are compositions I've been working on for many years. I think it's influenced by the groups I'm playing in, especially Dans les Arbres and Huntsville, but I wanted the solo thing to be something else, at least the first one. But I'm sure, and at the same time I hope, that it's possible to hear some kind of relationship. I want to be the same, I'm not trying to be another musician, however I try to focus on the other side of my interests.

If Dans les Arbres, Huntsville and your solo album follow a parallel approach and similar ideas, I would say that one of them is the interplay between melody and pulse. Would you agree?

Yes and I'm sure it’s also the interest in working with few and sparse ideas. In a way it's complex but it's also clear, and I think the contrast between the complex and the clear material is valid for all these projects. I also think I'm very often trying to find the beauty in the ugly somehow, be it solo music, Dans les Arbres or Huntsville.

In Huntsville you very rarely use voice but last two albums were opened with vocal tracks, sort of songs which gradually disintegrate as they evolve, and when they reach the end you can barely remember that they started like a cute song. Is there any tension between composition and deconstruction in your work? Could you find something that defines it?

Actually it's quite simple. By the way, there's also a little bit of vocal on the first Huntsville’s album, I think I was singing on that one. In all cases I was singing on initial versions of these tracks. Then we'd decided that I really can't sing, so we invited good singers instead. However, the point is that all these pieces were created via improvisation and we were been editing these improvisations after – cutting, replacing and moving and really restructuring the whole thing. At some point we just happened to miss some vocals, at least on first two albums. We just found one part where in both situations there was a short guitar solo - Huntsville is not about soloing, we never play solos, it's a collective thing, but from time to time we have some small melody part where for instance the guitar stands out a little bit more. We just wanted to enhance this idea, to make it bigger and to play a little bit with the pop, singer-songwriter tradition and turn this little guitar melody into a little song within the complex piece. Then we had to find some lyrics... For the first two tracks we just wanted some words, and for the last one we've borrowed a line from the text by a friend of mine, who’s a really good composer. I'm not sure if I answered your question but at least that's how we ended up using vocals. Maybe it's because I haven't really thought carefully about why we've chosen to do it but I think maybe because it's related to the idea of trying to make very complex and strange music sound somehow natural. Because for us it's a very natural mix of elements, but perhaps it sounds a bit bizarre and catchy at the same time. This kind of contrast between the complexity and the clear, small and beautiful is interesting for us to play with.

As far as I know Huntsville started as an acoustic band, but now you play part acoustic, part electric and you also use a lot of rhythm and I would say even a clutter which is very propulsive and keeps the music it going. It’s created by tabla machines, you also use shruti and sarangi boxes. What did attract you to this kind of instruments? You’re playing some folk instruments like banjo, but these come from a very different culture.

It's really by accident or by luck. I've been playing together Ingar, the drummer, and Antonio, the bass player, since 1998, but we didn't really find any music to work with. We've played a lot of more experimental, noisy, improvised free jazz combinations, but as a trio we didn't really find any material to work with. Ingar and I were also playing as a duo for a long time. Once we were participating in a big project with a large ensemble. At that time I was bit confused and fed up with the music we were working on, so I bought some instruments from abroad. I like to buy instruments because they usually trigger some new ideas, for example recently I got into tenori-on and a lot of stuff on the solo album results from that. So Huntsville started actually the same day we did this project with Ingar – we were soloists within this ensemble, that's why we had a different soundcheck than the whole orchestra and we had a lots of time to relax. I brought from the post office a package with a tabla machine. Ingar had put it on his snare drum just to try it out and I played acoustic guitar. This sound of tabla machine resonating on the snare drum and accommodation of very simple, open string chords on the guitar sounded so fantastic. We just played with this maybe for 5 minutes, he put some rhythms on the tabla machine and played the drums along with it, I played some chords just in another tempo, very relaxed. It sounded so good. At that very moment, both for Ingar and me, the whole new world opened. Knowing the way that Tonny plays bass, we immediately thought that it would fit fantastic. We met once to find out a few ideas and that was beginning of Huntsville. Very much by luck, I think.

Huntsville's last album For Flowers, Cars & Merry Wars was to my ear bit like an answer of the contemporary Norwegian improvisers to the middle 90's Chicagoan post-rock, like Tortoise of Milions Now Living Will Never Die era. Is this an inspiration, a point of reference for you?

Not really. I've been once to Tortoise concert and I liked it, but it's easier for me to find links to Neil Young and some of the Crazy Horse things, even if I'm not a big Neil Young & The Crazy Horse fan, I'm a big fan of him playing acoustic. It's really hard for me to point out bands that we're influenced by. It's a mix of everything. More importantly, it's more inspirational for us to meet and play together. The bizarre mix we do together is the most inspiring thing. Tonny is very interested in West African music and he plays it in a little bit strange way – when he does it, nothing sounds like him. And when he does it with Ingar drumming, I can play just one chord and see what happens. To play together is the most inspiring part of our work.

Your solo album was recorded over a long period of time, like four years, and with several guests playing reeds and horns. It begins with an acoustic track and then gradually gets into the sound which is not acoustic at all. It flows very naturally, like a one set of music, so it’s tough to imagine that you recorded it over the years, like a patchwork from various sessions. Was there any kind of concept that you've been developing, that allowed this coherence of various songs?

I'm very glad to hear that it flows naturally because that's what I've been trying to do. Actually there's only one track from 2007 and the rest is from much later. But it's kind of nice not to tell you this also. I mean, I've been just making music for a long time and not really planning to release anything. When I release music – that applies both to Dans les Arbres and Huntsville – I like to focus on bands and when it comes to releases I need them to be really focused on some particular thing. I don't like to mix styles. I like when the CD is like a film that makes sense from A to Z. It could be a strange sense but still fitting together somehow. At some point I decided I need to release a solo album and I had at least three or four different possible albums. I could pick one of the tracks here, do some more tracks in the same manner, and then end up with a totally different album. So I just wanted to pick my favourites and still have one unity. Short album which is unity and I just picked tracks that I've been working on which fitted. I have a lot of half finished or finished tracks in my office. Maybe I'll use them for something else, for a later release. That's how I work. I just make a lot of music all the time and then this turn out to be a collection of compositions.

You have a research position at the Norwegian Academy of Music in Oslo. Your music doesn't sound very academic and I guess you don’t write papers there. So what does it this research position mean really?

First of all, that’s also why I chose to write on my solo album that it is from 2007-2011. I've started my research in 2011 and I didn't want this CD to be confused with the work I do as a researcher. Because I really agree that this is not very academic music. At the same time I really wished that my research project could end up with an album like this, because I think it could also fit somehow. The thing is that this program is kind of unique, it's based on performing arts – I’m researching in art, not on art.

It's kind of performance based?

Yes, in a way. It's a three year program, the program itself is 10 years old. I'm meeting people from other academies, working with textiles, lights or choreography. We share our thoughts on each other project. My research project has one year now, and it's about the role of the soloist, the single musician in improvising collective like Huntsville and Dans les Arbres. I think we are doing quite a bit of composition even if we're not strictly composing, not writing any music, but there's a lot of composing going on in our minds before we play. I use to have quite a strict framework before I go to a concert, with Huntsville I know lot of things I'll do and it's really far from the free improvising I've been doing before. So there's some kind of composing going on even if we’re not talking about it. This process is really interesting to me. How do we compose our music when we're not talking about the music, we just play it. But we seem to have really strong shared understanding about what our music is about, what's allowed to do and what's not allowed. This is what I'm focused on in this project and also how I can use these methods, if I can translate them into some other work, if what I do as a band musician can be useful for a soloist musician.

Sounds interesting. The last is trivial - do you have any new albums coming out next year?

Yes, we have recorded a new material with Huntsville, also there, to my ears, we have two or three possible albums. And the one we seem to end up with now is different from what we've done before. Not so much machines, no overdubs, no editing and it’s even more repetitive somehow. But I'm not totally sure if we end up with that album. I think so. It will be mixed by Kåre Vestrheim the producer from Hanne Hukkelberg, and it's supposed to be released in September.

[Piotr Lewandowski]