polecamy
Podziel się: twitterwykopblipfacebookdelicious
Barn Owl V

Barn Owl
V

Przez półtora roku od premiery Lost in the Glare muzycy Barn Owl Evan Caminiti i Jon Porras wydali po dwie solowe gitarowe płyty i uczestniczyli w nagraniu albumu kolektywu Portraits. Caminiti wydał także ponadto split z JD Emmanuelem, zaś Porras wydawnictwo DVD i elektroniczną epkę pod nazwą Lxtvny. Na solowych płytach Caminiti poszedł w stronę mglistych, ambientowych pejzaży, Porras – bardziej suchych gitarowych figur i skowytów. Słuchając V można odnieść wrażenie, że w ten sposób panowie osiągnęli pewien punkt, po przekroczeniu którego granie w dominującym stopniu oparte o gitary przestało im wystarczać. Nowy album w duecie to najbardziej elektroniczna pozycja w ich dorobku. Oczywiście takie wątki pojawiały się wcześniej – na epce Shadowland szeroko wykorzystywali syntezatory, a grając do filmów Anny i Wilhelma Sasnalów na ubiegłorocznym Off Clubie w Katowicach instrumentom klawiszowym poświęcili niemal tyle samo uwagi co strunowym. Tu jednak idą o krok dalej, sięgając także po automat perkusyjny, eksponując rytm i puls. Gitary stają się nie pierwszoplanowym, ale jednym z kilku elementów dźwiękowego krajobrazu. Jeśli pojawiają się charakterystyczne dla grupy arpeggia, to jako zabieg prowadzący nie do hipnotyzującej, pustynnej repetycji albo dronów jak kiedyś, lecz np. do roztopienia w dźwiękach organów, jak w „The Long Shadow”. W momentach wyciszenia, granie po strunach lub delikatne pogłosy zostały zastąpione na przykład dubowym skapywaniem rytmicznych kropli, jak w zamykającym płytę, siedemnastominutowym „The Opulent Decline”.

To już nie jest muzyka bezpośrednio wynikająca z gry na żywo i improwizacji w duecie, lecz raczej wykorzystujące takie źródła jako wsad do dalszej aranżacji i nakładania warstw. Oczywiście ciągle operuje atmosferą i jest ukierunkowana na transcendencję, rozwija się w długich formach (przejście do kolejnego numeru jest czasem raczej zmianą fazy niż utworu) i (nad)używa delaya. Caminiti i Porras mają talent do instrumentalnych architektur i wyczucie koloru, więc sięgając po nowe środki i niejako dokonując dekonstrukcji dotychczasowego brzmienia, są sugestywni i obrazowi. Jednak słuchając V z przyjemnością mam też mieszane uczucia – czy przesuwając się na odcinek pomiędzy Timem Heckerem a Demdike Stare, Barn Owl nie tracą swojej oryginalności, nie dołączają do mrowia twórców cyzelujących elektroniczno-instrumentalne pejzaże? Czy uciekając przed własną konwencją nie wpadają w konwencję epoki? Czas pokaże.

[Piotr Lewandowski]