Pierwotny, monolityczny skład kwartetu z Chicago uległ w połowie ubiegłego roku lekkiemu załamaniu. Z zespołem pożegnał się na dobre gitarzysta Laurent Schroeder-Lebec. Jego miejsce zajął, grający z grupą na koncertach od 2010 roku, Dallas Thomas. Jaki jest zatem ten nowy album Amerykanów po personalnej roszadzie? Na pewno bezpieczny, ale i stawiający zespół nadal w czubie postrockowej gromady. Pełne cztery lata upłynęły od premiery poprzedniej płyty What We All Come To Need, a Forever Becoming jest dalszym ciągiem wędrówki muzyków po niezmierzonych połaciach gitarowego grania. Ekspresja i metalowy szlif (singlowy „Deny The Absolute”, „Immutable Dusk”) splatają się z tu urozmaiconymi formami („Threnody”, „Perpetual Dawn”). Programowy brak wokali ponownie nie wpływa na odbiór twórczości podopiecznych Southern Lord. Pelican jest na tyle pewny i doświadczony w tym co robi, że choć unika rewolucyjnych rozwiązań, to w swojej lidze sprawdza się w sposób przekonujący. Swoisty flow, jaki ukształtował się w tej muzyce, jest tym, za co cenię ich dokonania. Z drugiej strony, można czasem odnieść wrażenie, że niebezpiecznie zbliżają się do konsumpcji własnego ogona. Może jeszcze nie balansują na granicy powtarzalności motywów, ale w kreowaniu dźwięków słychać czasem lekkie zagubienie. Niemniej jednak Forever Becoming jest dobrym przykładem na to, że wszelkie odmiany rocka z przedrostkiem „post” mają się dobrze.
[Marc!n Ratyński]