Druga część kompilacji, przynoszącej szerokie spojrzenie na chill-out. Dwie płyty zmiksowane przez Jona Hopkinsa, a skompilowane przez Simona Berry to nic innego jak kolejna składanka z cyklu lekko, łatwo i przyjemnie, ale można komuś ją sprezentować na zbliżającą się Gwiazdkę chociażby. Berry zestawia obok siebie The Cinematic Orchestra z Roots Manuvą, Aphex Twin, Biosphere, Bliss, Jona Hopkinsa, Aim czy Reportera. Wszystko sympatycznie po sobie następuje, ale nie zapada ani na dłużej w pamięci. Oczywiście to dobry wypełniacz przestrzeni późnym popołudniem czy wczesnym wieczorem, a także niezłe umilenie randki czy miłej kolacji. Jako mix, płyta jest słaba i nie ma szans dorównać kompilacjom przykładowo z Om Records, a wobec ostatniego Solid Steel Bonobo to już kompletnie inny poziom, jednak z pewnością znajdzie swoich amatorów. W końcu takie składanki mają tylko sympatycznie bujać. Bez większej ideologii.
[Tomek Doksa]