Ukrywający się pod nazwą Iron & Wine Sam Beam od kilku lat zasługuje na miano jednego z najciekawszych amerykańskich (i nie tylko) songwriter'ów ostatnich lat. Jego najnowszy album "The Shepherd's Dog", wydany jak zwykle przez Sub Pop, potwierdza jego nieprzeciętne umiejętności kompozytorskie, lecz również ukazuje go nie tyle jako bardzo zdolnego indywidualistę, lecz jako niezwykle umiejętnego lidera zespołu. Iron & Wine przeszedł jedną z najbardziej frapujących ewolucji od akustycznej skromności do żywiołowej zespołowej aranżacji, nieodmiennie prezentując muzykę intrygującą i urzekającą.
Our Endless Numbered Days
Wychodząc bowiem od ascetycznych, akustycznych miniaturek na jednego aktora, które składały się na jego dwie pierwsze płyty, Beam pokazał, jak wiele uczuć, melodii i nastroju nadal można przekazać za pomocą najprostszych środków. Później, na dwóch epkach wydanych w połowie dekady po raz pierwszy zmierzył się z aranżacjami zespołowymi. Pierwsza z nich, "Woman King", absolutnie zaskoczyła magnetyzującą siłą przejmujących kompozycji, odwołujących się już nie tylko do amerykańskich tradycji folkowych, lecz również do muzyki lat sześćdziesiątych, oraz naturalnością, z jaką muzyk włączył w swe instrumentarium sprzęty elektryczne. Natomiast kolejna epka "In the Reins", na której głosowi i gitarze Beam'a akompaniowali sami Calexico, okazała się przecudną, dwudziestokilkuminutową perfekcją połączenia miękkiego głosu i talentu kompozycyjnego Sama z charakterystycznym brzmieniem kolektywu z Arizony. Następująca po niej wspólna trasa obu zespołów stała się okazją do pierwszej wizyty Iron & Wine na starym kontynencie.
Nic więc dziwnego, że długo oczekiwany nowy album długogrający Iron & Wine jest już kompletnie zespołową i aranżacyjnie rozbudowaną przygodą. Jednak rzut oka na skład zespołu towarzyszącemu Sam'owi w studio i na trasach, sugeruje, że możemy mieć do czynienia z czymś wyjątkowym. W studio Beama oprócz jego stałych współpracowników ponownie wsparli muzycy Calexico, natomiast jego koncertowy ośmioosobowy zespół gromadzi muzyków m.in. takich formacji jak Chicago Underground, The Sea & The Cake, Isotope 217, Califone i Wilco. "The Shepherd's Dog" okazuje się więc płytą przykuwającą uwagę od pierwszej do ostatniej minuty, urzekającej pomysłami, melodiami i tekstami, a ponadto buzującej pod powierzchnią od brzmieniowych, instrumentalnych i produkcyjnych smaczków.
Flightless Bird, American Mouth
W sposób szokujący jak na muzyka, który wcześniej de facto nie podejmował tego typu wyzwań, Sam Beam stworzył album, który choć pozornie jest płytą bliską nurtu americana i tradycji folkowej, to zarazem jest nieprawdopodobnie eklektyczny w inspiracjach i podejmowanych wątkach oraz zdumiewająco bezbłędny w smaku i wyważeniu aranżacji aż kipiących od pomysłów i dźwiękowych igraszek. Co prawda nadal kręgosłupem muzyki są melodyczne pomysły i wokal Beam'a, który w przekonywujący sposób potrafi zagrać je również samemu i akustycznie, lecz jednak to wielopłaszczyznowość i malowniczość brzmienia zespołu Iron & Wine są tutaj najbardziej zdumiewające. Z jednej strony stoją za tym wspaniałe aranżacje podstawowego instrumentarium, czyli przenikanie się różnorakich gitar i nieodłącznych obecnie dla tej muzyki perkusjonaliów, z drugiej natomiast, frapujące wykorzystanie przeogromnego katalogu środków dodatkowych - od przeszkadzajek, przez instrumenty klawiszowe, po dęte i smyczkowe - których zastosowanie nigdy nie jest jednak czczą zabawą, lecz cudownie skomponowanym elementem całości.
Boy with a Coin
Doprawdy, "The Shepherd's Dog" można słuchać raz nieco z oddali dla jego wciągającego piękna, raz dla napawania się miriadami buzujących w niej detali. Zwłaszcza, że eklektyzm płyty ma wyraz również w odwołaniach do przeróżnych gatunków muzycznych, czy to względnie bliskich estetyce, do jakiej przyzwyczaił nas Iron & Wine, jak blues, czy też dalekich jak muzyka afrykańska i reggae/dub. Te bowiem odnajdują tutaj swe miejsce w sposób wręcz niewiarygodnie naturalny, stanowiąc dla zespołu pole chwilowej, acz fascynującej, zabawy brzmieniem lub formą. Dla tej płynącej i pulsującej materii muzycznej kapitalne znaczenie ma także styl pisania Beam'a, który nad zwrotkowo-refrenową konwencję przedkłada rozwijające się i pełne fantazji obrazy. Ten narracyjny, plastyczny styl znajduje wyraz zarówno w świetnych tekstach, jak i w swobodzie, z jaką zespół oddaje się instrumentalnym pasażom. W rezultacie, zaprzęgnięcie genialnych rozwiązań aranżacyjnych w służbę doskonałych piosenek Beam'a, odwaga, z jaką zespół sięga po środki spoza swego najbliższego sąsiedztwa, oraz balans między kompozycją, produkcją a żywą organiczną energią sprawiają, że "The Shepherd's Dog" zasługuje na miano jednej z najlepszych płyt ubiegłego roku. Chyba nawet dla najwierniejszych fanów Iron & Wine album ten okazał się wręcz zaskakująco hojnym spełnieniem długiego oczekiwania nowej płyty, zaś tym, którzy brodatego Amerykanina wcześniej nie znali, nie pozostaje nic innego jak polecić go jako doskonały punkt wyjścia do przybliżenia sobie jego twórczości. Zwłaszcza, że jego niesamowity koncertowy kolektyw już w styczniu gości w Europie.
[Piotr Lewandowski]