polecamy
Podziel się: twitterwykopblipfacebookdelicious
Iron & Wine  Ghost on Ghost

Iron & Wine
Ghost on Ghost

Wymownym znakiem wyczerpania się indie-folkowego revivalu ubiegłej dekady jest fakt, że co najmniej trzech jego apostołów porzuciło dawny ascetyzm na rzecz rozbuchanych, kiczowatych form. Devendra Banhart poszedł w koktajl, Bon Iver w pastelowy soft rock. Sam Beam, którego akustyczne, dyskretne piosenki należały do tych przecierających szlak dla Vernona, pierwsze dwa kroki w stronę zespołowego brzmienia jeszcze wykonał dobre, mając u boku najpierw Calexico (In the Reins), a potem chicagowskich muzyków związanych np. z Califone i The Sea & The Cake (Shepherd’s Dog). Później jednak przeszedł na stronę popu w Kiss Each Other Clean i teraz jest już na równi pochyłej, dość stromej. Ghost on Ghost to płyta „nowojorska” – występuje tu sekcja dęta Sex Mob (Briggan Krauss i Steven Bernstein), perkusista z tego samego zespołu (i wielu innych) Kenny Wollesen, którego zmienia wybitny bębniarz Brian Blade, znany choćby z kwartetu Wayne’a Shortera, jest basista Dylana Tony Garnier. Pojawia się Doug Wieselman, grający z Antony and the Johnsons, ale też w Nublu Orchestra, a ze starej ekipy mamy Paula Niehausa na gitarze steel. Płyta ewidentnie pochłonęła budżet o rząd większy niż te, których Beam potrzebował wtedy, kiedy jeszcze miał pomysły. Te jazzujące, podręcznikowo rozpisane, pastelowe aranżacje z rozbuchanymi orkiestracjami i wymuskaną produkcją nie są jednak w stanie przykryć pustki kompozycji, przeciwnie – unaoczniają jałowość takiego sesyjnego grania na zamówienie. Pod względem rozmemłanego aranżacyjnego miszmaszu, który ma uratować mierne piosenki, Ghost on Ghost idzie łeb w łeb z Bon Iver, Bon Iver, z tym, że brzmieniowo ten miszmasz jest tutaj mniej zaskakujący i marketingowo nośny. Zdarzają się nawet melodyczne autoplagiaty („Lovers' Revolution”), co skłania mnie do postrzegania tego albumu wręcz jako na nowego otwarcia, w kierunku magazynów dla pań i reklam mebli. I pomyśleć, że po Shepherd’s Dog Beam był na naszej okładce. Ghost on Ghost to wręcz cios w podbrzusze dla osób, które wierzyły w trwały potencjał indie-folkowego wzlotu ubiegłej dekady.

[Piotr Lewandowski]