W miarę jak zagłębiamy się w XXI wiek, trudności z terminem "jazz" miast blednąć, stają się coraz bardziej jaskrawe. Od czasów, gdy sekwencyjne następowanie dominujących tendencji wykonawczych ustąpiło pola wielowątkowemu rozwojowi "jazzu", najłatwiej uznać za "jazzowe" zespoły, które odnieść potrafimy do nurtów, które w przeszłości swoją niekonwencjonalnością przyczyniły się do zwiększenia wówczas pojemności gatunkowej tego pojęcia. Na tej zasadzie drugi album Sing Sing Penelope "Music for Umbrellas" sprawił, że bydgoską formację uznano za krajowego lidera fusion. Za sprawą "We Remember Krzesełko" etykietka ta jest już zbyt ciasna dla SSP, a co najważniejsze, dzieje się tak dlatego, że grupa w namacalnie naturalny sposób poszerzyła paletę o wątki minimalistyczne, kameralne, czy elektroniczne plamy. Dysponując muzykami zdolnymi do tak wyrazistych tematów instrumentów dętych, precyzyjnego basu, niesłychanie przestrzennej, malowniczej perkusji i sonorystycznie intrygujących instrumentów klawiszowych oraz skrzypiec, Sing Sing Penelope potrafi swoje pomysły równocześnie przekuć na album pełen wewnętrznej dramaturgii i logiki, jak pozbawiony zbędnych gestów i ornamentów.
Na "We Remember Krzesełko" każdy instrument gra tematy pozornie proste, klarowne, ale przede wszystkim - właściwe. Dzięki temu, rozpisany na sześć kompozycji album ukazuje SSP jako zespół poszukujący z powodzeniem autorskiej wizji muzyki, czerpiący z doświadczeń poszczególnych instrumentalistów, iskrzący improwizacją zachodzącą między nimi, ale zarazem skupiony na jej całościowym obrazie. Kapitalne znaczenie ma perfekcyjne, selektywne i soczyste brzmienie albumu, zarejestrowanego w studio Electric Eye, które na rodzimej scenie zaczyna stopniowo lśnić coraz wyraźniejszym światłem. Sing Sing Penelope na tej fantastycznej płycie prezentuje wciągającą, transową i nasyconą psychodelią opowieść. A ile w niej jazzu? Charles Mingus na określających jego muzykę jazzem reagował wręcz alergicznie.
[Piotr Lewandowski]