polecamy
Podziel się: twitterwykopblipfacebookdelicious
Exploding Star Orchestra Stars Have Shapes

Exploding Star Orchestra
Stars Have Shapes

Dedykowany zmarłym w lipcu 2010 roku Fredowi Andersonowi i Billowi Dixonowi, trzeci album chicagowskiej supergrupy pod przywództwem Roba Mazurka jest wręcz najbardziej kolektywnym i kosmicznym w jego dorobku. Również w zatarciu granic między akustycznym instrumentarium i elektroniczną manipulacją, Exploding Star Orchestra idą o krok dalej nawet niż Sao Paulo Underground. Wplecione w akustyczny wszechświat wątki muzyki konkretnej, w postaci przetworzonych odgłosów amazońskiej dżungli, insektów czy rowerów, na pierwszy rzut oka wydawać się mogą na pokaz, ale okazują się dyskretnym, kluczowym elementem wielopłaszczyznowego brzmienia kolektywu. Mazurek potrafi bowiem jak mało kto być inicjatorem i nawigatorem, a nie liderem w rozumieniu tradycyjnej jazzowej konwencji. Tej jest zresztą na „Stars Have Shapes” jak na lekarstwo. Album oparty jest o dwie długie kompozycje,  które są nielinearnymi, polifonicznymi wirami, fascynującymi głębią wyłaniającą się z różnorodnych, współbrzmiących struktur, z rzadka jedynie organizowanych w melodie. Pierwsza z nich, otwierająca album Ascension Ghost Impression #2 jest bardziej intensywna i szaleńcza, druga – Three Blocks of Light w wersji kompaktowej i o połowę krótsza One Block of Light w wersji winylowej – medytacyjna, wypełniona drone’ami i drobinkami dźwięku. Notabene, ciekawe jest zestawienie obu utworów, z których ten obecny na CD bardziej eksponuje elektronikę. Pozostałe dwa, krótsze utwory pokazują to, co podkreślał kiedyś w wywiadzie dla nas Wojtek Jachna – w ESO „jest i eksperyment, i melodia, i miejsce na aranżowane rzeczy”. Znacznie bliższe są jazzowemu idiomowi, oba płyną na wyraźnych liniach basu i stają się zwartymi rewersami abstrakcyjnych suit.

Jeśli Exploding Star Orchestra od początku proponowali na wskroś współczesną muzykę odwołującą się do dorobku Sun Ra czy Alice Coltrane, to na „Stars Have Shapes” śmielej i dalej odchylają się od jazzowych ram. Co równocześnie okazuje się intrygujące formalnie i intensyfikuje odrealnioną, kosmiczną aurę ich muzyki. Dzięki takim płytom naprawdę doświadcza się struktury i faktury dźwięku i słyszy się przestrzeń muzyki w odmienny sposób. Zarazem mam wrażenie, że orkiestra Mazurka może jeszcze pójść co najmniej o krok dalej.

[Piotr Lewandowski]