Kolejne kilka lat przerwy i kolejny album Niemców z The Notwist. Close to the Glass, tak jak poprzednik, to nowy rozdział w historii zespołu, który nieustannie próbuje ewoluować i urozmaicać swoje brzmienie. O tym jaki pomysł miał zespół na swoje najnowsze wydawnictwo oraz jak ten materiał powstawał, opowiada Markus Acher.
Jakub Knera: Gracie już koncerty z nowym materiałem. Jak się sprawdza? The Notwist zawsze pracuje w mniejszym składzie nad materiałem w studiu, ale na koncercie znacząco rozbudowujecie zespół.
Markus Acher: Mieliśmy tylko cztery dni na próby, żeby zaaranżować na koncerty nasze nowe piosenki. Oczywiście zawsze jesteśmy trochę zestresowaniu, ale również skoncentrowani, żeby wszystko właściwie zagrać i pamiętać jak zaplanowaliśmy materiał. Koncerty, które zagraliśmy do tej pory wypadły bardzo dobrze i jesteśmy z nich bardzo zadowoleni. Z każdym kolejnym jest coraz lepiej.
Myślicie o graniu koncertów już podczas nagrywania albumu? Czy dopiero kiedy wszystko zostanie zarejestrowane, zastanawiacie się jak zagracie to na scenie, często z dodatkowymi muzykami?
W studiu głównie pracujemy w trójkę – poza mną jest to jeszcze Martin i Micha – ale pozostali muzycy, którzy grają z nami koncerty też często się udziela:Max Punktezahl grający na basie i klawiszach oraz nasz perkusista Andi Haberl. Bardzo często pojawiają się w naszym studiu i grają na swoich instrumentach na większości utworów na płycie, wystarczy wspomnieć „Seven Hour Drive”, „Linieri” czy „Kong” . Close to the Glass jest połączeniem grania na żywo i typowego nagrywania w studiu, gdzie każdy gra swoje partie, a potem to wszystko edytujemy.
Nim zamieściliście w sieci pierwszy utwór z waszej nowej płyty, pojawiło się zdjęcie na którym siedzicie przy syntezatorach analogowych. Zastanawiałem się jak te urządzenia wpłynęły na nową płytę. Mieliście jakiś zamysł ich wykorzystania, jeszcze przed nagrywaniem?
To było dla nas coś nowego i znacząco wpłynęło na brzmienie płyty. Przede wszystkim dlatego, że to bardzo niekontrolowalne urządzenia. Gdy tworzysz elektronikę na komputerze, zazwyczaj wiesz co się wydarzy i co przyniesie twoja praca. W tym przypadku było zupełnie inaczej – syntezatory analogowe bardzo wpływają na improwizację, małe różnice powodują duże zmiany. Służyły nam jako narzędzie do manipulowania gitarami, wokalami lub perkusją – poddawaliśmy je procesowi modulacji na analogowych syntezatorach, które przekształcały ich brzmienie.
Po The Devil, You + Me rozmawiałem z twoim bratem, który wspomniał, że chcieliście wtedy podążać w nowym kierunku. Wtedy zaprosiliście dodatkowych muzyków – Andromeda MegaExpress Orchestra – a teraz postanowiliście na nowe narzędzia do tworzenia muzyki.
Tym razem nie mieliśmy konkretnej idei, która przyświecałaby nam przy nagrywaniu płyty. Na początku każdy utwór brzmiał diametralnie inaczej, staraliśmy się grać je na żywo w studiu, żeby złapać tę energię. Potem tworzyliśmy partie elektroniczne, co przypominało tworzenie kolaży z samplami ze starych nagrań. Ale nie mieliśmy celu, do którego podążaliśmy. Cała płyta to właśnie taki kolaż – połączenie różnych technik, instrumentów, muzyków. Wszystko to wielki mix różnych części i pomysłów, połączonych w całość.
Zastanawialiście się kiedyś nad nagraniem wyłącznie instrumentalnego albumu? Oczywiście w waszej dyskografii są takie wydawnictwa, utwory z muzyką do filmów, ale nie są to pełnoprawne albumy. Zastanawiam się nad tym, ponieważ teksty i utwory o strukturach piosenek są bardzo charakterystycznym znakiem The Notwist.
Masz rację, to piosenki. Pracujemy często nad muzyką do filmów, spektakli teatralnych czy słuchowisk, więc jesteśmy przyzwyczajeni do utworów instrumentalnych, mamy ich w naszym katalogu bardzo dużo. Lubimy bardzo pracować nad takimi formami, bardziej odległymi od piosenek, więc cały czas mamy w głowie pomysł na instrumentalny album, chociaż na razie ciężko mi powiedzieć czy taki wydamy. Kiedyś na pewno.
Jak postrzegasz muzykę The Notwist na linii pomiędzy elektroniką a muzyką rockową. Gdy zaczynaliście byliście bardziej zespołem rockowym, a potem – począwszy od Neon Golden– zaczęliście w coraz większym stopniu wykorzystywać elektronikę.
Myślę, że dla nas interesujące jest to, że nie musimy być zarówno tylko zespołem rockowym jak i tylko zespołem elektronicznym. Możemy ciągle zmieniać nasze podejście i proporcje między tymi dwoma biegunami, które w naszej muzyce wzajemnie się przenikają. Na Close to the Glasspróbowaliśmy wielu różnych stylistyk i nie chcieliśmy czuć się ograniczeni. Nie stosowaliśmy chłodnej kalkulacji, że raz używamy tylko akustycznych instrumentów, kiedy indziej tylko klawiszy albo gitary. To nie obowiązuje w naszym procesie twórczym, ponieważ nie narzucamy sobie takich ograniczeń.
Płyty The Notwist ukazują się dosyć rzadko, poprzednia wasza płyta ukazała się 5 lat temu. Ale w tym czasie udzielacie się w innych zespołach i projektach. Jak ważne jest granie w nich z perspektywy późniejszego powrotu do The Notwist? Pozwala wam to zyskać pewien dystans ale i świeżość w stosunku do tego zespołu?
Tak, to bardzo ważne. Myślę, że dobrze jest ciągle rozwijać swoje pomysły, pracować z różnymi ludźmi, ponieważ to wpływa na naszą kreatywność. Dzięki temu nie zasiedzimy się w jednym miejscu i nie utkniemy w martwym punkcie. Staramy się współpracować z różnymi ludźmi i być otwarci na nowe pomysły. Potem to wraca do The Notwist i sprawia że po kilku miesiącach przerwy współpraca jest dalej interesująca i owocna. Bez tego nie pociągnęlibyśmy długo!
[Jakub Knera]