Kapela ze Wsi Warszawa to formacja znana każdej osobie gustującej w folku, mająca na swoim koncie już cztery płyty. Zespół powstał siedem lat temu i od samego początku imponował żywiołowymi koncertami, które sprawiły, że oprócz wielu koncertów w całym kraju wystąpił on także na Festiwalu Kapel i Śpiewaków Ludowych w Kazimierzu nad Wisłą, co jest nie lada wyróżnieniem dla muzyków mieszkających na co dzień w Warszawie i do kultury ludowej sięgających jakby z drugiej ręki. "Uprooting" to druga płyta zespołu wydana w Europie Zachodniej dzięki niemieckiej wytwórni Jaro. Być może w przyszłości doczekamy się także "Wykorzenienia", na razie pozostaje wydanie angielskojęzyczne.
W nagraniu albumu uczestniczyło sporo gości, których obecność dodatkowo podkreśla motto płyty, pochodzące z utworu reggae'owej grupy Burning Spear: "pamiętajcie o swoich korzeniach, ale pozwólcie im żyć w przyszłości". Dlatego w jednym studiu nagraniowym spotkała się szóstka muzyków Kapeli, znany ze współpracy z hip-hopowym Kalibrem 44 DJ Feel-X, członek Joint Venture Sound System Activator Mario Dziurex, a także zespół regionalny Lipsk - śpiewaczy zespół z doliny Biebrzy - oraz kapela grającego na harmonii pedałowej Mariana Pełki. Jednak każda sekunda albumu dowodzi, że są oni jedynie gośćmi Kapeli, panującej kompletnie nad zawartością płyty, która jak mówi członek zespołu Piotr Gliński: "jest jeszcze bardziej awangardowa niż poprzednia". Na czym więc ta awangardowość polega, skoro wszystkie, za wyjątkiem jednej, kompozycje są tradycyjnymi piosenkami? Otóż na fantastycznych aranżacjach, opartych na transowej sekcji rytmicznej, które oczarowując wspaniałymi partiami wokalnymi dowodzą, że polska tradycja staje się w rękach muzyków Kapeli fundamentem muzyki tkwiącej w dwudziestym pierwszym wieku. Już otwierające album "W boru kalinka" oszałamia orientalnie zaciągającym wstępem i przestrzennymi instrumentami smyczkowymi, które w połączeniu z dynamicznymi wokalami już stanowią w pełni wartościowy utwór, który jednak zyskuje dodatkowego wymiaru, gdy w głośnikach pojawiają się skrecze Feel-X'a i zagrywki Activatora. Zachwycanie się łączeniem tradycji z nowoczesnością jest ostatnimi czasy tak nagminne, że stało się właściwie pustym sloganem, ale w tym przypadku należy go traktować poważnie. Co istotne, Kapela nie idzie na łatwiznę i nie epatuje nowoczesnymi technikami, przez większą część płyty używając tylko tradycyjnych instrumentów: skrzypiec, wiolonczeli, liry korbowej, cymbałów i bębnów. Dlatego uzyskiwany efekt, do cna przeszyty nowoczesnością, robi tak potężne wrażenie, że aż nie sposób wysiedzieć spokojnie słuchając "Uprooting", nogi same rwą się do tańca.
Tajemnica piękna tej płyty tkwi według mnie przede wszystkim w dwóch kwestiach: transkulturowych, pulsujących i przestrzennych aranżacjach (co doskonale ilustruje chociażby przejście zagrane na skrzypcach w "Babie w piekle") oraz fantastycznych wokalach. Wszystkie trzy wokalistki potrafią śpiewać w stylu typowym dla wykonawców ludowych, ale prezentują także zaskakujące techniki. Przoduje w tym Maja Kleszcz, której wspaniałe, rozbujane zabawy głosem czynią z "Mateusza" utwór momentalnie zapadający w pamięć, a "Siwemu koniowi" nadają bluesowego charakteru. Jeżeli dodamy, że trwająca niecałe trzy kwadranse płyta pozbawiona jest słabych momentów, jasne staje się, że "Uprooting" jest jedną z najważniejszych polskich albumów mijającego roku. Szkoda tylko, że zespół cieszy się większą estymą za granicą, niż w kraju.
[Piotr Lewandowski]