polecamy
Podziel się: twitterwykopblipfacebookdelicious
PARISTETRIS Honey Darlin

PARISTETRIS
Honey Darlin

Debiut Paristetris był serią błyskotliwych, wariackich pomysłów, których głównymi prowodyrami wydawali się Marcin Masecki i Macio Moretti. Candelaria Saenz Valiente, wówczas nowa postać na naszej scenie muzycznej, odnajdywała się w tym szaleństwie kapitalnie. Lecz to raczej dwóch panów MM nadawało obłędne tempo stylistycznej żonglerki. Od tego czasu Paristetris ukształtowali się jako zespół, także za sprawą zjawiskowych koncertów. Nowa płyta przypieczętowuje ten proces – przynosi piosenki cierpliwsze, dojrzalsze, mniej zdekonstruowane, choć nadal w wyjątkowy sposób czerpiące z kontrastów. I daje więcej przestrzeni Candi, która śpiewa tu cudownie. Wrażenie to wzmacnia też stonowane, liryczne zamknięcie albumu, który wcześniej jest dość szaloną przygodą. Ale przede wszystkim, zaskakuje brzmieniem – zespół, który potrafi wydobyć punkową moc z każdego sprzętu i w każdych warunkach, wydał płytę mocno wyprodukowaną, chwilami przeprodukowaną.

Producent Eddie Stevens potraktował materiał bardzo odważnie. Spowija go syntetyczny połysk, studyjne manipulacje obejmują nawet wokal, perkusja przepoczwarza się w bit maszynę, a gitary i klawisze zdają się wsamplowane. Lay Your Pink Lights jest lekko kosmiczne, choć na ziemię sprowadza nas uderzenie refrenu, w Dolphins… klawisze szemrzą niczym harfa Joanny Newsom, w przebojowym Sponge cuda dzieją się z gitarą, Generic Man to w sumie hip-hop, Baby Feels Like Shit zdumiewa industrialną motoryką. W finałowych dwóch balladach produkcja jest za to dyskretna, a Join This Club to chałupniczo zarejestrowany kontrapunkt.

Osobowość i fantazja Paristetris wyziera jednak spod produkcyjnego make-upu wyraźnie i przekonywująco. Zespół zaprezentował wizję alternatywną względem wybuchowych koncertowych wykonań, lecz piosenki są tak silne, że urzekają w obu ujęciach. Można powiedzieć, że „ Honey Darlin’” to krok w stronę konwencji. Moim zdaniem raczej w stronę muzyki, do której wraca się nie tyle dla surrealistycznych miniaturek, co dla wartości i emocji wytrzymujących upływ czasu.

[Piotr Lewandowski]