Click this link for English version of the interview
Mike Majkowski zachwycił nas ubiegłoroczną płytą z Jimem Denleyem jako BLIP, jednym z najciekawszych ubiegłorocznych wydawnictw. Ale niezwykły jest także sposób jego gry na kontrabasie – kto widział go na żywo, musi przyznać, że muzyk ten gra w niecodzienny sposób. Ci, którzy jeszcze nie mieli okazji, powinni to jak najszybciej nadrobić. W ubiegłym roku Mike wydał także solowy album „Tremolo” na którym doskonali grę na tym instrumencie, ostatnio uczestniczył również w nagrywaniu płyty z zespołem Remont Pomp. Stał także istotnym nowym głosem na polskiej scenie jazzowo-improwizowanej - miał istotną rolę w realizacji koncertowej "Róży" Mikołaja Trzaski, koncertował z nim też w duecie oraz z Łukaszem Rychlickim i Pawłem Szpurą w trio. Ale to nie wszystko – obserwujcie tego młodego muzyka, wkrótce będzie o nim jeszcze głośniej, bo to posiada wyjątkowy talent. Wcześniej zachęcamy do naszej rozmowy z kontrabasistą.
Kiedy i w jaki sposób rozpoczęła się Twoja przygoda z kontrabasem? Świadomie wybrałeś ten właśnie instrument czy były ku temu jakieś inne powody?
Mike Majkowski: Kiedy byłem w szkole średniej, grałem już na gitarze basowej. Zacząłem grać na basie kiedy miałem jakieś 13 lat. Pewnego dnia, kiedy miałem 15 czy 16 lat, znalazłem w domu płytę Charlesa Mingusa. To tajemnicza historia, bo nikt nie wie, skąd ona się tam wzięła. Nie wiadomo, jak się u nas znalazła. Zapytałem tatę, ale on nie pamięta, żeby kupował ten album. W każdym bądź razie po jego przesłuchaniu wiedziałem, że muszę przestawić się na kontrabas. W tej muzyce było tyle ducha, energii, pasji, determinacji i życia. Wywarła na mnie głęboki wpływ. Następnego dnia zacząłem grać na szkolnym kontrabasie. Wziąłem go do domu na letnie wakacje i codziennie na nim ćwiczyłem. Zacząłem też na poważnie koncentrować się na nauce jazzu.
Co Cię najbardziej pociąga w grze na tym instrumencie?
Czuję wręcz fizyczny związek z kontrabasem. Bardzo pociąga mnie też dźwięk tego instrumentu. Zawsze interesowało mnie eksplorowanie i przesuwanie granic możliwości technicznych kontrabasu; poszukiwanie nowych muzycznych scenerii, które mogłyby posłużyć za kontekst dla tych technicznych i dźwiękowych możliwości. Moja praca to ciągły dialog pomiędzy mną a moim instrumentem. Ostatnio interesowały mnie zwłaszcza różne punkty rezonansowe na kontrabasie, które można uruchomić przy pomocy różnorodnych zaawansowanych technik.
Opowiedz coś więcej o swoich technikach gry na kontrabasie, zwłaszcza o tremolo.
Kiedy po raz pierwszy zacząłem interesować się stworzeniem osobistego języka gry na kontrabasie, postanowiłem zapisać wszystkie zaawansowane techniki, które już opanowałem. Zapisałem je w notesie i nad każdą z nich spędziłem dużo czasu. Potrafiłem cały tydzień poświęcić na doskonalenie jednej konkretnej techniki i niczego więcej. W ten sposób rozwinąłem wiele technik – jedną z nich było tremolo. Starałem się wyizolować każdą technikę i grać w ten konkretny sposób przez długi czas. Im więcej ćwiczyłem, tym większą kontrolę miałem nad tymi technikami i zacząłem odkrywać w nich nowe rzeczy – każda z technik otwierała przede mną swój własny świat. Byłem w stanie podejść do każdej z nich w bardziej elastyczny sposób, improwizować w jej obrębie i współpracować z samą techniką. Tremolo było dla mnie szczególnie inspirujące; wciąż odkrywam coraz to nowe rzeczy w tym świecie dźwięków. Ujawniają się nowe szczegóły, nowe warstwy, nowe rezonanse; rozwijam umiejętność grania tych dźwięków przez długi czas. To sama technika tworzy muzykę.
Twoja technika gry na kontrabasie na płycie „Tremolo” daje bardzo wielowarstwowy efekt. Wykonując pewne szybkie czynności fizyczne jesteś w stanie tworzyć niezależne sinusoidalne warstwy harmoniczne – mając na celu osiągnięcie wrażenia bezruchu. Mógłbyś opowiedzieć trochę więcej o tym, w jaki sposób tworzysz dźwięki?
Techniki, które wykorzystuję podczas gry solo, generują więcej niż jedną warstwę dźwięku. Staram się stworzyć wyjątkowy rodzaj muzyki spektralnej na kontrabas, w której w wyniku jednej czynności fizycznej powstają (co najmniej) dwie przeciwstawne warstwy dźwięku. Co się tyczy techniki tremolo, staram się podkreślić kontrast między fizycznością szybkiej, intensywnej pracy smyczka a wolnymi, niemal sinusoidalnymi warstwami harmonicznymi, które ona tworzy. W ten sposób muzyka eksploruje związek między fizycznością a dźwiękowością. Między bezruchem a wzburzeniem. Często dźwięki, które w ten sposób powstają, nie są bezpośrednio związane z czynnością fizyczną, ale można też usłyszeć tę czynność jako osobną warstwę. Bardzo mnie to interesuje. Rezonanse, które powstają w ten sposób, to niezależne byty. Są wynikiem czynności fizycznej, ale nie są z nią w bezpośredni sposób związane. Żyją swoim życiem i to właśnie jest dla mnie piękne. Staram się stworzyć warunki, w których będą one mogły niezależnie zaistnieć. Ostatnio wykorzystywałem do tego bardzo szybkie techniki, ale samą muzykę odbierałem jako wolną. Gram te dźwięki przez długi czas, a w pewnym momencie słuchacz może zapomnieć, że dochodzące do niego dźwięki to kontrabas.
W Twoich nagraniach solowych i w duecie słychać, że utwory są wykonywane z niespotykaną wręcz precyzją. Co jest dla Ciebie ważniejsze podczas nagrywania – możliwości harmoniczne czy faktury dźwięków?
Obie te rzeczy. Chodzi o dialog między nimi. Bardzo ważne jest też to, w jaki sposób instrument rezonuje. Staram się znaleźć takie punkty na kontrabasie, które pozwolą mu wybrzmiewać i rezonować w pomieszczeniu. Poza tym kontrabas sam w sobie jest przestrzenią. To komora rezonansowa. Czasem daje to wrażenie harmoniczności, a czasem jawi się jako faktura. Bywa tak, że jeden z tych aspektów wysuwa się na pierwszy plan, ale zawsze oba są obecne.
W Sydney grałeś w dużym elektroakustycznym improwizowanym zespole, The Splinter Orchestra. Jak opisałbyś rolę grupy muzyków tworzących dźwięk w tak dużym składzie, w którym Twój instrument może łatwo zagubić się między innymi, jeśli niewystarczająco się wyróżnia?
Bardzo ważne jest to, żeby można było słyszeć wszystkich członków grupy. Aby to osiągnąć, każdy muzyk powinien grać bardzo delikatnie. Niezwykle istotne jest też głębokie słuchanie. Nie próbowaliśmy „przekrzykiwać” się nawzajem – nie o to chodzi, żeby zagrać wyraźny, indywidualny dźwięk, który wybijałby się ponad tłum. Indywidualny głos nie jest taki ważny. Najważniejsze jest ogólne brzmienie grupy. Staraliśmy się stworzyć taki masowy dźwięk zespołu przez cichą grę i głębokie słuchanie. Chcieliśmy, żeby nasze dźwięki zlewały się ze sobą w taki sposób, aby poszczególnych instrumenty niekoniecznie brzmiały tak charakterystycznie jak na nie przystało. Duży wpływ na to miał charakter grupy – to, że instrumenty akustyczne zlewają się z elektronicznymi. W The Splinter Orchestra tradycyjne role i funkcje poszczególnych instrumentów są bez znaczenia. Interakcja zachodzi na poziomie dźwięku. Jeśli w końcowym efekcie nie da się rozróżnić poszczególnych muzyków, to nieistotne. Nie ma tu solistów, a sama muzyka bywa nieraz bardzo delikatna.
Nagrałeś „Tremolo” podczas koncertu na żywo. Czy możesz sobie wyobrazić nagrywanie solowych utworów w studio, w tym także obróbkę materiału?
Tak. Tak to wyglądało w przypadku mojego pierwszego solowego albumu, „Ink on Paper”, który został nagrany w studio w Sydney w 2008 roku. Na płycie znajduje się 5 utworów; w większości z nich wykorzystano różne efekty. Tytułowy utwór, „Ink of Paper”, to 20-minutowa kompozycja, w której zastosowałem efekt overdub – nałożyłem na siebie wiele warstw mojego kontrabasu, żeby stworzyć bardzo specyficzny świat dźwięków.
Materiał na „Dead Space” BLIP i Twój poprzedni album zostały nagrane podczas spontanicznych sesji na żywo. Skąd wziął się pomysł, żeby połączyć siły z Jimem Denleyem?
Z Jimem Denleyem zaczęliśmy grać razem w 2002 roku w ramach The Splinter Orchestra. W 2008 roku założyliśmy BLIP i rozpoczęliśmy pracę nad znalezieniem wspólnego języka jako duet. Mieliśmy dużo prób, dużo nagrywaliśmy i słuchaliśmy tych nagrań, żeby dojść do naszego brzmienia. Nasz pierwszy album „Calibrated” został nagrany w 2010 r.
Zauważyłem, że mieliście sesję nagraniową w Poznaniu, podczas Waszej trasy po Polsce. Czy możemy się spodziewać nowej płyty?
Bardzo przyjemnie nagrywało mi się w Poznaniu, ale ta konkretna sesja chyba nie posłuży za materiał na naszą następną płytę.
Jak oceniasz swoją rolę w duetach Gespinst, Bass Love III czy Misty's Gym? Christine Abdelnour, która sama jest muzykiem, powiedziała kiedyś coś takiego: „Moim zdaniem duet jest najprostszym i najpiękniejszym zespołem. Jeśli w jednej sali umieścimy cztery osoby, zawsze wynikną z tego jakieś układy czy nieporozumienia". Czy jest coś wyjątkowego w grze w tej właśnie kombinacji muzyków?
Tak, w grze w duecie jest coś wyjątkowego. To bardzo intymne przeżycie. Ma się poczucie bliskiej współpracy. Jednak współpraca w ramach większych zespołów też jest przyjemna. Wydaje mi się, że wszystko zależy od tego, na jakiej muzyce skupia się zespół; od tego, czy przyjął jakieś z góry określone parametry. W przypadku dużych zespołów, wcześniej określone parametry mogą być pomocne. Jeśli jest jakiś wspólny cel, do którego dążą wszyscy muzycy, większe grupy mogą okazać się bardzo skuteczne w stworzeniu czegoś wyjątkowego. Jednak w czysto improwizowanych warunkach gra w większych składach może być bardzo wymagająca.
Czyli czym różni się dla Ciebie gra w duecie od gry w Roil czy Strike?
Każdy projekt, w który jestem zaangażowany, ma własną muzyczną tożsamość, rządzi się własnymi procesami i metodami produkcji dźwięku. Niektóre projekty są czysto improwizowane, a wspólny język rozwija się przez regularną grę. Inne projekty mają pewne z góry określone założenia, do realizacji których staramy się dążyć. Roil to trio na fortepian, kontrabas i perkusję grające muzykę improwizowaną inspirowaną jazzem. Doszliśmy do naszego brzmienia przez regularne wspólne improwizacje, nie dyskutowaliśmy o tym, co powinniśmy, a czego nie powinniśmy robić. Strike to trio na skrzypce i dwa kontrabasy grające improwizowaną muzykę, która jest bardzo dynamiczna i energetyczna, bliższa nurtowi avant-klasycznemu.
Urodziłeś się w Sydney, masz polskie korzenie, a teraz mieszkasz w Berlinie. Masz na koncie kolaboracje z wieloma artystami z tych trzech krajów. Mógłbyś opowiedzieć, czym się różni tamtejsze podejście do improwizowanej muzyki?
Każda z tych scen jest na swój sposób wyjątkowa. To wielki przywilej, że mogłem współpracować z przedstawicielami wielu środowisk. Sydney ma wyjątkowy głos, a tamtejsza muzyka improwizowana daje bardzo przyjemne wrażenie przestrzeni i otwartości. Wielu młodych ludzi w Sydney gra muzykę improwizowaną.
Berlińska scena jest bardzo międzynarodowa – mieszka tu i pracuje wielu ludzi z całego świata. W Berlinie czuję się trochę jak w muzycznym laboratorium, w którym wiele osób próbuje różnych rzeczy i szuka nowych sposobów tworzenia muzyki. W obrębie berlińskiej sceny muzyki improwizowanej jest wiele mniejszych scen.
Polska kojarzy mi się z przyjemnym ciepłem, z którym czuję się bardzo związany i bardzo się cieszę, że mogę odkrywać tutejszą scenę. Odkryłem tu muzykę improwizowaną, która inspiruje się free jazzem, ale także muzyką innych kultur. Odkryłem także świetną muzykę elektroniczną z Polski i młodych muzyków, którzy grają muzykę improwizowaną opartą na estetyce dźwięku i podchodzą do swoich instrumentów w nietradycyjny sposób. Wszystko to jest dla mnie bardzo pozytywne.
Grałeś z Mikołajem Trzaską. Jak wspominasz współpracę z nim w Remoncie Pomp?
Uwielbiam grać z polskimi muzykami – cechuje ich pewna szczególna wrażliwość, z którą czuję się głęboko związany. W końcu sam jestem Polakiem! Granie z Mikołajem było bardzo przyjemnym doświadczeniem. Już od pierwszego dnia poczułem z jego strony niesamowitą więź i otwartość. Z kolei Remont Pomp, do którego zostaliśmy zaproszeni jako goście, to szczególny projekt. W tym zespole czuje się wielką radość i energię, a także poczucie wspólnoty, które bardzo szanuję i cenię.
Brałeś udział w koncercie „Mikołaj Trzaska gra Różę” na Off Festiwalu. W Warszawie niedługo będziesz grać w ramach To Tu Orchestra. Masz jeszcze inne plany współpracy z polskimi muzykami?
Oprócz duetu z Mikołajem, projektu związanego z „Różą” i To Tu Orchestra jest jeszcze trio z Łukaszem Rychlickim, gitarzystą zespołu Kristen i Pawłem Szpurą na perkusji. W zeszłym roku graliśmy w Warszawie i Poznaniu i chcemy kontynuować ten projekt. Cieszy mnie to. W zeszłym roku poznałem też Piotra Tkacza i Patryka Lichotę z Poznania, a także Konrada Chyla z Lublina. To bardzo otwarci przedstawiciele nowego pokolenia polskich muzyków; mam nadzieję, że niedługo znowu się spotkamy. Bardzo się cieszę, że spotykam młodych polskich muzyków i mam nadzieję, że tak będzie dalej. Ten związek dopiero się rozpoczął. To dla mnie zaszczyt, że udało mi się nawiązać ten nowy kontakt z polską sceną i z moimi korzeniami.
Mike Majkowski wowed us last year, recording an album “Dead Space” with Jim Denley as BLIP, one of the most interesting releases of last year. But remarkable is the way it is playing the double bass – who has seen him live, must admit that he plays music in an unusual way. Those who have not yet had the opportunity to see him live, should do it as soon as possible. Last year Mike has also released a solo album "Tremolo" on a perfect game on the instrument; recently he also participated in the recording with Remont Pomp. But that's not all – watch this young musician, soon it will be even louder, because he has a unique talent. Previously, we encourage you to talk with him.
Jakub Knera: How and when did your adventure with the double bass begin? Was it an intentional choice to start playing this instrument or were there any other reasons?
Mike Majkowski: I was already playing the bass guitar in high school. I started the bass guitar when I was around 13 years old. Then one day, when I was around 15 or 16, I found a Charles Mingus CD at home. It is a mystery, because nobody knows where it came from. Nobody knows how it got there. I asked my dad, and he said that he can't remember buying it. Well, after listening to that CD, I knew that I had to switch to the double bass. There was so much spirit, energy, passion, drive and life in the music. It had a profound effect upon me. The next day I was using the high school's double bass. I took the double bass home over the summer break and practised every day. I also started to really focus on learning jazz.
What do you find most appealing about playing this instrument?
I feel a physical connection to the double bass. I'm also very much drawn to the sound of the double bass. I have always been interested in exploring and extending the technical possibilities of this instrument, and finding new musical settings in which to give these technical and sonic possibilities a context. My work is an ongoing dialogue between myself and my instrument. Lately, I have been particularly interested in various points of resonance on the double bass which are excited by various extended techniques.
I'm interested in your double bass playing techniques, especially the tremolo technique.
When I first started becoming interested in developing a personal language on the double bass, I decided to write down all the extended techniques I could already do. I wrote them down into a book and then I spent long periods of time on each technique. Sometimes I would look at one specific technique and nothing else for a week. I developed a number of techniques in this way – one of these techniques was the tremolo. I would isolate each technique and try to sustain it for very long periods of time. The more I practised, the more control I gained over these techniques and began making new discoveries. each technique opened up a whole world in itself. I was able to be more flexible with each technique, improvise within it and to collaborate with the technique itself. The tremolo was particularly inspiring to me and I continue to discover more and more within this sound-world. Bringing out new details, new layers, new resonances and developing the ability to sustain the sounds for long periods of time. The technique itself makes music.
The way you played double bass on “Tremolo” gives a very multilayered effect. By performing certain fast-paced physical actions you are able to generate independent sine-tone-like harmonic layers – with the aim of creating a sense of stillness. Can you tell us a bit more about how you go about creating sounds?
The techniques I use when I play solo produce more than one layer of sound. I am attempting to create a unique type of spectral music for double bass in which two (or more) opposing layers of sound are born from a single physical action. In terms of the tremolo technique, I am aiming to highlight the contrast between the intense, high-speed physicality of the bowing and the slow, almost sine-tone-like harmonic layers that it generates. In this way, the music explores the relationship between physicality and sonority. As well as the relationship between stillness and turbulence. Often the sounds that are produced are not directly connected to the physical action, but you can also hear the physical action as a separate layer. I am very interested in this. The resonances that are produced exist independently. They are a result of the physical action but not directly connected to it. They have a life of their own what I find beautiful. I'm trying to set up the conditions to allow them to sing independently. Recently, I have been doing this via the use of very fast techniques, but I hear the music as slow music. I sustain these sounds for long periods of time, and after a while, the listener can forget that they're listening to a double bass.
Your solo and duo recordings capture a memorable and particularly focused performance of the piece. What is more important for you during the recording process – harmonic or textural sonic possibilities?
Both. It's a dialogue between the two. Also the way the instrument resonates is very important. I try to find points on the bass to make the bass sing and resonate in a room. And also, the bass is a room in itself. It is a resonating chamber. Sometimes this comes across as harmonic and sometimes it comes across as textural. Sometimes it's more of one than the other, but they're both always there.
In Sydney you played in a large electro-acoustic improvising ensemble, The Splinter Orchestra. How do you see the role of a group of musicians creating sound in such a huge ensemble, where your instrument can be lost between others if it's not distinct enough?
It is very important to be able to hear all members of the group. In order to achieve this, each player would play very softly. Deep listening is a very important factor in this case. We wouldn't try to play over the top of one another; it's not about trying to produce a distinct individual sound in order to be heard above the crowd. The individual voice is not so important. What is most important is the total sound of the group. We aimed to create a mass group sound through quiet playing and deep listening. And blending our sounds into one another so that the sounds produced by individual instruments might not sound like the instrument at all. This is largely influenced by the fact that there are acoustic instruments blending with electronic instruments. Also the traditional roles and functions of each instruments in The Splinter Orchestra don't matter. The interaction is with sound. It doesn't matter if in the end, individuals can't be distinguished. There are no soloists, the music can be very fragile at times.
You recorded “Tremolo” during a live concert. Can you imagine recording your solo work in the studio, including editing the material?
Yes. I did that for my first solo album “Ink on Paper”, which was recorded in a studio in Sydney in 2008. The album has 5 tracks and many of them use editing. The title track “Ink on Paper” is a 20-minute composition where I used overdubs – many layers of my bass to create a very particular sound-world.
The material for “Dead Space” by BLIP and your previous album were recorded during a spontaneous live session. How did the idea of joining forces with Jim Denley originate?
We began playing together with Jim Denley as members of The Splinter Orchestra in 2002. We formed BLIP in 2008 and we worked on finding a common language as a duo. We did lots of rehearsing, recording and listening back as a process of development. Our first album “Calibrated” was recorded in 2010.
I've noticed that you had a recording session in Poznań. Can we expect a new record?
It was very nice to record in Poznań, but the material for our next record might not come from this particular session.
How do you see yourself in duos: Gespinst, Bass Love III or Misty's Gym? Christine Abdelnour, a musician, said that “The duo is for me the easiest and the most beautiful group. If you put four persons in a room, there will be alliances, disagreements”. Is there something special in playing in this particular combination of musicians?
Yes, there is something special about playing in a duo. It is very intimate. There is a sense of close collaboration. But it's also nice to collaborate in larger ensembles. I think it depends on the music that the group focuses on; whether or not there are any pre-set parameters. With large groups, pre-set parameters can be helpful. If there is a common goal that all the musicians work towards, then larger groups can work very well together to present something unique. But in a pure improvised setting, then yes, larger groups can be very challenging.
So what differences do you see between playing in a duo and playing in Roil or Strike?
Each project that I work on has its own musical identity, its own processes and methods of sound-production. Some projects are purely improvised and a common language is developed through regular playing. Other projects have pre-set concepts that we work towards. Roil is a piano/bass/drums trio playing jazz-inspired improvised music. We have developed our music through improvising together regularly and not discussing what we should or shouldn't be doing. Strike is a violin/bass/bass trio playing improvised music that is very dynamic and energetic, and more in the avant-classical direction.
You were born in Sydney, you have Polish roots, but now you are living in Berlin. You've collaborated with many artists in these three countries. Can you tell the differences between the approach to improvised music there?
Each of these scenes is special in its own way. It has been a privileged to have been able to collaborate with more than one scene. Sydney has a unique voice and the improvised music there has a very nice sense of space and openness. There are many young people playing improvised music in Sydney.
The scene in Berlin is very international – many people from all over the world living and collaborating there. Berlin feels like a big musical laboratory where many people are trying out many things, seeking new ways of making music. There are many sub-scenes within the improvised music scene in Berlin.
Poland has a very nice warmth which I feel really connected to and I'm very happy to be discovering the scene in Poland. I have discovered there improvised music that is inspired by free jazz, as well as music from other cultures. I have also discovered great electronic music from Poland and new young musicians who are playing improvised music that is based on a sound-aesthetic and approaching their instruments in non-traditional ways. I find all of this to be very positive.
You've played a lot with Mikołaj Trzaska. How do you remember playing with him in Remont Pomp?
I love playing with Polish musicians – they have a certain sensitivity and I feel very connected to this. Well, I am Polish myself! It has been a very warming experience playing with Mikołaj. I felt a great connection and openness with him from the first day we met. And Remont Pomp, which we were invited to join as guests, is a very special project. There is a great joy and energy in this group and a feeling of togetherness which I really appreciate and value.
You participated in the “Mikołaj Trzaska gra Różę” concert at Off Festival. You're going to play in the ToTu Orchestra in Warsaw. Are there any other plans to play with Polish musicians?
Apart from the duo with Mikołaj, the Róża project and ToTu Orchestra, there is a trio with Łukasz Rychlicki, guitarist from Kristen and Paweł Szpura on drums. We played in Warsaw and Poznań last year, and we are planning on continuing this project. I'm happy about that. Last year I also met Piotr Tkacz and Patryk Lichota from Poznań, as well as Konrad Chyl from Lublin. They are an open-minded, new generation of Polish musicians and I'm looking forward to meeting them again soon. All in all, I'm very excited to be meeting new musicians from Poland and I'm looking forward to continue this. The relationship has only just begun. It's an honour to have made this new connection with the Polish scene and with my roots.
[tłumaczenie: Aleksandra Szkudłapska]
[Jakub Knera]