Pod szyldem Palms działa trzech muzyków z nieistniejącej już formacji Isis (Jeff Caxide, Aaron Harris, Bryant Clifford Meyer) oraz Chino Moreno (wokalna podpora Deftones, Team Sleep i Crosses). Skład wydawał się obiecujący, bo przecież połączenie doświadczenia twórców Panopticon z charakterystycznym głosem Moreno nie mogło przynieść płyty nijakiej. Palms brzmi niekiedy marzycielsko, wręcz onirycznie, gdy Moreno gasi głosem rozpalone emocje, a innym razem nerwowo, udając się na wyprawę ku pokładom ekspresji. Pierwszym czterem utworom bliżej do formuły mocniejszej, bardziej ukierunkowanej na eksponowanie i miksowanie różnorodnych form. Oczywiście mocniejsze nie znaczy w tym przypadku podążania w kierunku ekstremalnych naleciałości. Daleko na tej płycie od takich dźwięków. Przeważa muzyka zdecydowanie spokojna, niekiedy podkręcona przez głos Moreno, innym razem popadająca w gitarową euforię. Mam wrażenie, że muzycy podeszli do komponowania i nagrywania w sposób bardzo otwarty. Nie słychać w tych kompozycjach jakiejś wymuszonej i wydumanej formy. Nawet w najbardziej melancholijnych i wyciszonych, zamykających album utworach „Tropics” i „Antarctic Handshake”, udało się twórcom podtrzymać spójny charakter całej płyty. Jeśli tak ma wyglądać relaks pod palmami, to rozkładam leżak i zamawiam drinka z parasolką, a Palms niech wypełnia przestrzeń wokół.
[Marc!n Ratyński]