polecamy
Podziel się: twitterwykopblipfacebookdelicious
ISIS Wavering Radiant

ISIS
Wavering Radiant

Z każdą kolejną płytą Isis ewolucja zespołu staje się mniej oczywista, trudniejsza do rozwikłania, czy wręcz bardziej kontrowersyjna dla fanów. O ile "Celestial", "Oceanic" i "Panopticon" przynosiły istne rewolucje brzmieniowe i kompozycyjne (tak, już przed "Oceanic" Isis wiele osiągnęło, o czym wielu zdaje się zapominać), o tyle na "In the Absence of Truth" zmiany były znacznie bardziej subtelne. Tym bardziej dotyczy to "Wavering Radiant", której ocena jest jednak najbardziej ambiwalentną w dorobku zespołu.

Najpierw o pozytywach. Przesunięcie akcentów z generalnych modyfikacji formy i struktury utworów na rzecz rozwijania detali oraz interakcji pomiędzy elementami neurotycznej układanki bynajmniej nie oznacza, że Isis "mięknie". Zespół, odchodząc od brutalności sprzed kilku lat, osiągnął satysfakcjonujący go, dość elastyczny, kompozycyjny kanon, który pozwala mu na szeroką inwencję wykonawczą i soniczną. W pewnym sensie, na każdej kolejnej płycie lepiej słychać, że w Isis jest pięciu muzyków podejmujących ze sobą dialog. Pejzaż utkany z perfekcyjnie, selektywnie zarejestrowanych instrumentów jest na "Wavering Radiant" wyrazisty i kompleksowy jak nigdy dotąd.

Teraz łyżka dziegciu. Kompozycyjnie album powiela patenty z "In the Absence.", co jest jego istotną wadą. Docenienie go jest możliwe i nawet satysfakcjonujące, ale wymaga sporej liczby uważnych przesłuchań i przymknięcia oka na tę słabość. Nawet jeśli Isis staje się coraz bardziej melodyjne i mniej drapieżne, odniesienia do Tool (w dwóch utworach gra tutaj Adam Jones, co jednak nie ma żadnego znaczenia poza marketingowym) są bardziej uzasadnione niż do Neurosis, a "Wavering Radiant" ma wspomniane mankamenty, to jednak Isis niezmiennie wymyka się klasyfikacjom i nadal jest grupą, której fascynującą drogą można podążać od dziesięciu lat. I na razie za wcześnie, by krzyczeć "po kill'em all się skończyli!"

[Piotr Lewandowski]