polecamy
Podziel się: twitterwykopblipfacebookdelicious
The Dillinger Escape Plan wywiad z członkami zespołu

The Dillinger Escape Plan
wywiad z członkami zespołu

Pierwszy pojawił sie Liam.
Przywitaliśmy się.
Stojąca obok belgijska dziennikarka podała mu skręta.
Odpalił i zaczęliśmy rozmowę.

Wiem, że jesteście ze Stanów, skąd dokładnie?

(Liam) Ja jestem z Filadelfii. Stary to najlepsze miasto w Ameryce. Wiesz ile płacę za wynajem chaty, nie mieszkania, domu - tylko 800 dolców, uwierzysz??? W przyszłym roku chyba sobie kupię własny dom...

Od słowa do słowa przeszliśmy do rozmowy o Polsce (w między czasie pojawił się gitarzysta).

(Ben) Jest wiele przyczyn dlaczego do tej pory do was nie przyjechaliśmy. Grając w samych tylko Stanach przez 3 miesiące nie jesteśmy w stanie zagrać we wszystkich miastach, w których byśmy chcieli. Jest wiele nowych miejsc, które chcielibyśmy odkryć. A żeby było śmieszniej pojawiają się głosy, że koncertujemy za dużo. ..

Nie do końca też mamy wpływ na to gdzie gramy. Jesteśmy wciąż podziemnym zespołem nagrywającym dla niezależnej wytwórni. Decydującym czynnikiem (dla naszego managementu) są pieniądze, nie ukrywajmy tego.

(Liam) Ja to nawet chciałbym zagrać w Singapurze. Wszędzie tam gdzie nas zaproszą z przyjemnością byśmy pojechali. Warszawa, Praga, Rejkiavik i Barcelona są na szczycie mojej prywatnej listy miejsc, które chciałbym odwiedzić z zespołem.

Polska publiczność jest bardzo żywiołowa...

(Liam) Słyszałem, że Polacy odczuwają ekstremalnie. Fajnie byłoby zagrać przed waszą publiką.
Macie ciężkie zespoły u siebie, naprawdę ekstremalne bandy. Yattering....

Wyznaczacie najnowsze kanony w muzie ekstremalnej. Nadaliście temu pojęciu nową jakość. Macie w tej chwili mnóstwo gorszych lub lepszych naśladowców. Na nowej płycie złagodziliście jednak trochę klimat, w recenzjach często pojawiają się porównania z Nine Inch Nails i Faith No More.

(Ben) Wiesz nie zależało nam na tym by napisać coś jak najbardziej ekstremalnego. Staraliśmy się by ten album był krokiem na przód. I moim zdaniem to się udało. Wprowadziliśmy nowe elementy jednocześnie zachowując swój klimat i ekspresję.

Ponadto dużo więcej ludzi pracowało nad "Miss Machine" niż nad wcześniejszymi płytami. Nawet Chris (Chris Pennie - perkusja) napisał jedną piosenkę. Nigdy wcześniej nie skomponował utworu. To on słucha namiętnie Nine Inch Nails i to słychać w jego kawałku. Spodziewaliśmy się, że będą takie porównania...

(Liam) Osobiście czuję się wyróżniony tymi porównaniami, ponieważ dla mnie zespoły, które wymieniłeś, nie chodzi już o samą muzykę, ale o ich postawę, to są wyjątkowi ludzie. Nigdy się nie sprzedali, nie poszli na żaden kompromis i za to ich cenię. Nie stracili nic swoją postawą, raczej zyskali. Wielu ludzi, którzy lubili NIN 10 lat temu wciąż ich lubi, Amerakanie wciąż kupują ich płyty, wciąż ich to bierze. Dlatego dla mnie to porównanie jest wielkim zaszczytem...

Pojawiają się głosy, że jesteśmy za mało ekstremalni. Hmm, rozważając kwestię ekstremum w muzyce zastanawiam się o jakie ekstremum chodzi? Co to jest ekstremum? Czy jest się ekstremalnym bo się gra metal? Wydaje mi się, że pojęcie ekstremum należy dużo szerzej interpretować. Stworzyliśmy muzę, która jest ekstremalna w wielu kierunkach, nie tylko jednym.

Wasi ortodoksyjni fani uważają, że trochę zmiękła wam rura...

(Liam) Myślę, że niektóre piosenki na "Miss Machine" są cięższe i bardziej skomplikowane niż jakiekolwiek napisane przez nas wcześniej. Wydaje mi się, że to produkcja sprawia, że tego tak nie słychać, jest to zamaskowane. Nie zależało nam na tym by stworzyć "Calculating Infinity 2". Jest tak wiele klimatów w muzyce. W ciągu ostatnich 5-ciu lat tyle się wydarzyło i zmieniło w muzie.... W sumie to gdybyśmy nawet chcieli to już chyba nie potrafilibyśmy zagrać tak jak pięć lat temu.

(Ben) Były naciski byśmy nagrali materiał szybciej ale my potrzebowaliśmy czasu. Ludziom się wydaje, że posłuchają kilku nagrań i wiedzą jak zespół ma brzmieć "na zawsze". Słuchają dwóch, trzech piosenek jakiejś kapeli i wydaje im się, że wiedzą już o ich muzyce wszystko. O brzmią jak Slayer! Wiesz co mam na myśli...

Chyba tak...

(Liam) Wiem, że wprowadziliśmy niektórych w zakłopotanie ale to nasza muzyka i robimy ją przede wszystkim dla siebie.

(Ben) Chcieliśmy spróbować na tej płycie nowych rzeczy. Ktoś polubił je bardziej ktoś mniej... Dużo szukaliśmy...

(Liam) Zależy nam na tym by każdy album był inny. To było dla nas naprawdę ważne by się nie powtórzyć.

Osobiście to bardzo się cieszę, że ten album jest tak zróżnicowany. Należą wam się też wielkie brawa za to, że namówiliście Mr. Pattona by zagrał z wami "Malpractice" na żywo. Faith No More nigdy nie grali tego utworu na koncertach. Szkoda, że mnie tam nie było...

(Liam) Gdy Mike zaproponował by to zrobić, pomyślałem: "Wow", nieźle". Wielką frajdę sprawiło mi granie tego kawałka i to jeszcze z nim na scenie.

(Ben) Jak byłem dzieciakiem to marzyłem by być w zespole FNM, trochę się czułem jakbyśmy byli FNM grając ten numer. To było niesamowite.

Zagraliście "Malpractice" tylko raz? Jakieś szanse by usłyszeć was jeszcze kiedyś razem na scenie??

(Ben) Masz racje, był tylko jeden taki występ. Może tak?? Ale na pewno nie w najbliższej przyszłości. W tej chwili nie myślimy o takiej kolaboracji. Mamy nowego wokalistę, z którym wciąż się jeszcze docieramy. Jeżeli już to może zaprosimy zupełnie kogoś innego.

Bez dwóch zdań wokalistę macie świetnego. Jak do was trafił lub jak wy trafiliście na niego??

(Ben) Umieściliśmy kilka nowych mp3 na naszej stronie, w wersjach bez głosu, Pomyśleliśmy: "Przekonajmy się co ludzie mogą zrobić do naszej muzy". Szukaliśmy kogoś kto tak jak my rozwinie formułę naszego grania, uwolni się od schematu tego co robiliśmy wcześniej, zaproponuje jakieś nowe rozwiązania.
Dostaliśmy w odpowiedzi masę nagrań. Greg (Greg Puciato - wokal) przysłał nam dwie wersje: jedną w której zaśpiewał dokładnie tak jak to robił nasz wcześniejszy wokal i drugą w której zróżnicował głos. To było to czego szukaliśmy, coś czego nie słyszeliśmy nigdy wcześniej...

Szczęściarze, ciężko znaleźć dobrego wokalistę, tym bardziej takiego, który odnajdzie się w tak pokopanej muzie jak wasza..

(Laim) Wiesz od początku zależało nam by znaleźć kogoś świeżego, bez przeszłości. Mieliśmy wiele propozycji również od ludzi, których znaliśmy z innych kapel, które lubiliśmy...

Greg nigdzie nie śpiewał wcześniej?

(Liam) Nie, to jego pierwszy band.

Naprawdę?

(Ben)Zależało nam dokładnie by znaleźć kogoś takiego jak on. Spoza środowiska, kogo nikt nie zna. Kogoś kto siedzi w chacie, dużo ćwiczy i czeka by trafić do zespołu.

Skoro już mówimy o waszym wokaliście to czytałem różne niesłychane historie o jego wyczynach na festiwalu Reading w Anglii. Dużo w tym prawdy??

(Ben) Tak

No co ty? I to na prawdę było gówno??

(Ben) Naprawdę (śmiech)

Nagraliście utwór "My Michelle" z repertuaru Guns 'N' Roses (Bring You To Your Knees: Atribute to Guns 'N' Roses). Mnie zdecydowanie bardziej interesuje planowany "tribut" dla Melvinsa z waszym udziałem. Powiedźcie cos więcej o tym projekcie.

(Ben) Na poprzedniej trasie zaproponował nam to wokalista Meshroom Head. Koleś ma swoją wytwórnię, wydał niedawno epkę Meshuggah. Pomysł nam się spodobał, jesteśmy jak najbardziej zainteresowani.

Jaką wykonacie piosenkę?

(Liam) To będzie kawałek z "Houdini", hmm zapomniałem tytułu, znasz Melvinsa dobrze ?? tam jest taki utwór zaczynający się.. (wybija rytm i śpiewa) ...

Honey Bucket?? (Ben) Honey Bucket!

(Liam) Dokładnie "Honey Bucket". To fajny, ciężki kawałek.

Wiecie kto tam jeszcze wystąpi???

(Ben) Nie bardzo, chyba Meshuggah.

Czy prócz grania w "Dillingerze" jesteście zaangażowani w jakieś inne, niekoniecznie muzyczne, projekty??

(Ben) Nic na poważnie, Greg nasz wokalista ma jakiś wspólny projekt z Brettem z Epitaph i Atticusem Rossem z Nine Inch Nails. Nazywa się to AIR. Praca nad nowym materiałem była na tyle pasjonująca a przede wszystkim czasochłonna, że nie mieliśmy powodów i czasu by robić coś na boku. Skupiliśmy się głównie na nagrywaniu nowej płyty.

Jak powstaje wasza muzyka??

(Ben) Myślę, że jest to proces podobny jak u innych grup. Ja oraz Liam przynosimy najczęściej tematy nad którymi potem wspólnie pracujemy. Każdy ma wpływ na ostateczny kształt. Dużo improwizujemy wspólnie...

Niesamowite, jak można improwizować grając tak skomplikowaną i ekstremalną muzę. Łatwo się zgubić.

(Ben)Zależy nam na tym by wszystko co nagrywamy miało w sobie spontan, by uchywcić tą naturalną energię. Wychodzimy od zarysu, ktoś przynosi riff, Liam układa linię basu, Chris ma pomysł na rytm. W ten sposób opracowujemy szkielet i zaczynamy pracować nad nim wspólnie jammując. Nie chcemy by to co robimy było jedynie techniczne i skomplikowane, pozbawione emocji i energii.

Czy korzystacie dużo z komputera?? Moim zdanie wiele zespołów zagubiło klimat i energię "przez komputer", ich muzyka nie jest żywa. Wiecie o co mi chodzi??

(Liam) To prawda wielu ludzi ma tendencje nadużywania komputera, nagrywają od razu wszystko co wymyślą. My dużo jammujemy, ogrywamy pomysły, część tematów nam przez to umyka ale dzięki temu jest w tym wszystkim żywioł. Grając na żywo odfiltrowujesz od razu słabe momenty, te które się nie kleją. Błędem jest wykorzystywanie wszystkiego co wymyśliłeś. Robiąc muzę wyłącznie na kompie nie musisz wypróbowywać, sprawdzać tego co grasz i w ten sposób umyka spontan.

Rzecz jasna korzystaliśmy z pomocy komputera i najnowszych technologii nagrywając ten materiał. Ja i wokalista mieszkamy 3-4 godziny drogi od reszty kapeli. Dostawaliśmy od nich mailem pliki z nagranymi pomysłami i opracowywaliśmy je zanim spotkaliśmy się na próbie. Przesyłaliśmy sobie wzajemnie pomysły. W tym sensie komputer na prawdę wiele ułatwia.

(Ben) Są riffy, motywy na tej płycie, które powstały przy użyciu komputera czy automatu perkusyjnego. Wysyłałem Liamowi riff, on go opracowywał w domu potem spotykaliśmy sie z Chrisem i zastanawialiśmy jak wykonać to na żywo Pierwszy utwór z płyty : "Panasonic Youth" zaczęliśmy pisać na komputerze, powstawał na odległość... Reszta kawałków powstała przede wszystkim na próbach w wyniku wspólnego jamowania. Wykorzystujemy kompa jedynie jako przydatne narzędzie w procesie nagrywania.

W zeszłym roku otrzymałem kartkę od przyjaciela z Londynu, Napisał ją w nocy, od razu po waszym koncercie. Widział was wtedy pierwszy raz i był zaszokowany tym co zobaczył. Pisał tak: ... gdy gwóźdź programu wszedł i zaczął "piszczeć" (no wiecie podłączali się itd.) "widzowie" oszaleli i zrobił się autentyczny MŁYN !!! Ja choruteńki stałem sobie z boku i pociłem się nie ruszając prawie wcale. Kapela zaczęła robić to samo na scenie (MŁYN !!!). Grali jakby byli podłączeni do 220 volt. Dillinger Spasmodic Plan - i tak do końca... Dobrze to ujął waszym zdaniem???

(Liam) Dobrze. Eksplodujemy na scenie, jest w tym mnóstwo energii. Ludzie się często pytają jak to możliwe, że jesteśmy tak szaleni na scenie i jednocześnie potrafimy grać te wszystkie skomplikowane rzeczy.. . Nie wiem jak mi się to udaje. Staję się szalony bo to szalona muza.

(Ben) Nie potrafiłbym stać nieruchomo. Totalnie odlatuję grając.

Powiedzcie na zakończenie co znajduje się na dodatkowej płycie DVD wydanej jako bonus do "Miss Machine".

(Ben)Znajdują się tam nagrania z różnych koncertów. Trochę ujęć ze studia. Nic ekscytującego. To taka trochę amatorska realizacja. Nie ma w sumie żadnego, może z wyjątkiem 3 utworów, które znalazły się wcześniej na "Relapse Contamination DVD" oficjalnego DVD zespołu. Te nagrania nie oddają dobrze klimatu naszych występów. Kręcili to ludzie, którzy nie znali naszej muzy i nie wiedzieli za bardzo co się dzieje.

(Liam) Miks i dźwięk są okropne

Macie czas poza graniem na słuchanie muzyki???

(Ben) Wokalny album Björk to jedna z najbardziej zadziwiających płyt jakie ostatnio słyszałem.

(Liam) Ja osobiście bardzo lubię: Telefon Tel Aviv, Aphex Twin, Squerpusher.....

(Ben) Ok. Czas się zamknąć (śmiech) za chwilę gramy...

[Tomo Żyżyk]