polecamy
Podziel się: twitterwykopblipfacebookdelicious
The Melvins Buzz Osborne - wywiad

The Melvins
Buzz Osborne - wywiad

Buzz Osborne przyczynił się do kilku z najlepszych moim zdaniem płyt gitarowych anno domini 2004 i pierwszej połowy roku bieżącego. Niemalże rok temu powalił mnie na kolana albumem "Pigs of the Roman Empire" nagranym przez Melvins z Lustmordem, kilka miesięcy później przyczynił się do zmartwychwstania dla muzyki gitarowej Jello Biafry, a już w tym roku zachwycił najnowszym albumem Fantomasa. Spotkałem się z Buzzem w Berlinie przed niesamowitym koncertem Fantomasa wraz Jello Biafrą i Melvins. Właściciel jednej z najbardziej oryginalnych fryzur współczesnego świata muzycznego okazał się być niezwykle wesołym i miłym, a zarazem lakonicznym facetem. Sądzę jednak, że wywiad z nim jest idealną lekturą przed czekającym nas występem Fantomasa w Warszawie.

Witam, miałem nadzieję, że zobaczę cię wraz z Melvins w Polsce, ale niestety wasza trasa w ubiegłym roku została odwołana i nie dotarliście od nas.

[Buzz] Wybacz, że musiałeś jechać aż do Berlina, bardzo mi przykro. Fakt, musieliśmy ostatnio odwołać całą trasę, coś strasznego, istna tragedia.

Właśnie, ale było, minęło. Jak do tego doszło, że dopiero rok po ukazaniu się waszej płyty z Jello można was zobaczyć razem na scenie?

[Buzz] Że niby dopiero teraz? Wiesz, ciężko się było ustawić, musieliśmy dograć terminy tak, by wszystkim pasowało. No i wyszło tego tylko cztery koncerty i to dopiero w tym roku.

Czego możemy oczekiwać na dzisiejszym koncercie?

[Buzz] Zagramy na pewno cały materiał z naszej płyty z Jello i z pięć kawałków Dead Kennedys (zagrali z osiem - przyp. red.). To jest nasz zestaw podstawowy. Będzie fajnie, zobaczysz, taka mała przeglądówka. Poprzednie dwa koncerty były naprawdę udane. W Kolonii graliśmy dla pięciuset osób, w Saarbrucken dla siedmiuset. Fajnie było.

Jak ci się wydaje, czy przyciągacie więcej fanów Melvins, czy Dead Kennedys?

[Buzz] Trochę tych, trochę tych. No i jeszcze fanów Fantomasa. Chyba im się podobało. Tak, nie było problemów. Była niezła zabawa, naprawdę sprawia mi przyjemność granie z Jello.

Traktujesz to bardziej jak zabawę, czy też identycznie jak "normalne" płyty i trasy Melvins?

[Buzz] Na pewno jest to coś innego. Może nie po prostu zabawa, ale na pewno nie podchodzimy to tego z taką powagą do nagrywania naszych własnych płyt.

To może w najbliższym czasie nagracie coś nowego?

[Buzz] Właśnie ukazała się nasza płyta, ale to są stare demówki z osiemdziesiątego trzeciego roku, więc chyba nie o to ci chodzi. Pod koniec lata ukaże się nowy album z Jello a na początku przyszłego roku pojawi się nowa płyta Melvins, mam nadzieję, że tak będzie.

Jakie będą proporcje między twoim wkładem a Jello na tej nowej płycie?

[Buzz] Około połowa numerów na nowej płycie z Jello jest mojego autorstwa. No ale teksty to oczywiście jego sprawa. W sumie to on tu dowodzi. Właściwie można to zrozumieć, jeżeli masz na wokalu kogoś takiego jak on, kogoś tak uznanego właśnie za teksty, to powinieneś pozwolić mu robić swoje i nie ingerować. Nie znaczy to, że zgadzam się ze wszystkim, co on mówi, ale tak właśnie wygląda umowa między nami.

Będąc zaangażowanym w trzy odmienne projekty, jak oddzielasz je od siebie, na jakiej zasadzie dokonujesz selekcji pomysłów pomiędzy nimi?

[Buzz] Najmniejszy problem jest z Fantomasem, gdzie całą muzykę pisze Mike. Jedynym moim zmartwieniem jest sprawienie, by jego pomysły stały się muzyczną rzeczywistością. W Melvinsach praktycznie cała muzyka jest mojego autorstwa. W przypadku projektu z Jello jakoś tak sobie wybieram te piosenki, niektóre z nich mam w głowie od dawna, tylko nie było gdzie ich wykorzystać. Enchanted Thoughfist napisałem na przykład już dość dawno z myślą o innym pobocznym projekcie, który nie doszedł do skutku, więc zrealizowaliśmy ją tutaj. Nie zastanawiałem się nad rozdzielaniem tych projektów. Cały czas piszę dużo kawałków, więc jest w czym wybierać.

To co powiedziałeś tłumaczy, dlaczego Enchanted Thoughfist różni się od innych numerów na "Never Breathe...". Wracając jednak do Fantomasa, słuchając "Suspended Animation" mam wrażenie, że jest to najbardziej zespołowa rzecz jaką nagraliście.

[Buzz] Uwierz mi, od początku do końca jest to projekt Mike'a i fajnie. Taki jest układ. Nic się nie zmieniło od początku istnienia zespołu. Mike wymyśla wszystko. Mi to pasuje, od razu mieliśmy taką umowę, wszystko jest jasne. Ciągle jest tak samo.

Jello jest jednym z pionierów sceny punkowej w USA, jednak od jakiegoś czasu muzyka określana mianem punk-rocka dość różni się i od tego, co prezentuje Alternative Tentacles i od tego, co wy gracie razem. Mam wrażenie, że cierpi ona na stagnację...

[Buzz] Nie podoba mi się to, co jest określane jako punk, to granie a la Epitaph, te refreny la la la do wesołych gitarek, nie cierpię tego syfu. I w ogóle tego punk-rocka w stylu Bad Religion. Jeżeli to ma być punk-rock, to czym do cholery jest Fantomas? (śmiech) Albo The Locust, albo Melvins? Ludzie kupujący "punk-rockowe" płyty raczej nie załapią tego, co my robimy. Cała ta muzyka brzmi dla mnie jak powtarzanie w kółko przez pięćdziesięciolatków pierwszej płyty Bad Religion, którą słyszałem dwadzieścia pięć lat temu.

Więc poza Fantomasem, Melvins i innymi Ipecacowymi artystami, jaka muzyka cię interesuje?

[Buzz] Bardzo spodobało mi się Comets on Fire, są naprawdę nieźli. Locust jest świetny, zagraliśmy z nimi niedawno trasę. Swego czasu słuchałem sporo Sonic Youth, Les Thugs.

Czy odczuwasz, że Melvins jest inspiracją dla innych artystów?

[Buzz] Tak, dla niektórych tak. Ale chyba nie potrafię ich wymienić. Zabiłeś mnie tym pytaniem.

Jak przebiegała wasza współpraca z Lustmordem przy "Pigs of the Roman Empire"? Tak w ogóle, to gratulacje za ten genialny album.

[Buzz] Dzięki. Niektóre pomysły były nasze, część Lustmorda. Na płycie przenikają się nasze i jego kawałki, przy czym kilka momentów opracowaliśmy wspólnie. Wspaniale pracowało się nad tą płytą, sprawiło mi to dużą przyjemność i jestem z niej bardzo zadowolony. Mam nadzieję, że w przyszłości jeszcze coś razem nagramy. Lustmord to świetny koleś, poznałem go ostatnio z chłopakami z Tool, oni może też zrobią z nim coś wspólnie. Ma facet talent, naprawdę wiele wniósł do naszej muzyki. Bez wątpienia.

Czy po dwudziestu pięciu latach istnienia Melvins zwracacie się w stronę kolaboracji z innymi artystami by odnaleźć inspirację i drogę, którą chcecie pójść w przyszłości?

[Buzz] Dokładnie tak. W stu procentach. Lepiej bym tego nie wyraził. Jeżeli pytasz w kontekście nowej płyty, to nie mam pojęcia, czy nagramy ją w trójkę, czy zaprosimy kogoś jeszcze. Po prostu nie wiem, jaką formę ona przybierze. Napisałem już sporo materiału, ale nic jeszcze nie zarejestrowaliśmy. Są pomysły, szkice, ale szczególnie konkretnego. Musisz poczekać.

Czy jesteście zaangażowani jeszcze w jakieś inne projekty? Jakiś czas temu graliście w Wiedniu do filmu, czy możesz coś o tym powiedzieć?

[Buzz] Rzeczywiście kilka razy zagraliśmy do filmów Jamesa Camerona. Zaczęło się od tego, że on wykorzystał do swojego filmu naszą muzykę - trwające przeszło dwadzieścia minut "Lysol". Potem napisaliśmy dla niego jeszcze dwie ścieżki mniej więcej takiej długości. No i kilka razy zagraliśmy na żywo. Fajne doświadczenie, pokręcone.

Zostały ci jeszcze jakieś demówki w ukryciu, czy już wszystko ujrzało światło dzienne, po tym jak wydaliście jakiś czas temu "26 Songs" i teraz "Mangled Demos from 1983"?

[Buzz] Nic już się nie ostało, ujawniłem wszystko co mam.

Czy próbowałeś ostatnio coś z tych starych kawałków zreinterpretować na nowo?

[Buzz] Już od dość długiego czasu dumałem nad tymi demówkami, nie mając pojęcia, co z nimi zrobić. No to stwierdziłem, że je po prostu wydamy. Jak ich słucham, to nie wszystko poznaję. To naprawdę moje? Minęło już dużo czasu od ich nagrania, zabawne są.

Niektóre z twoich kawałków są co najmniej tajemnicze. Gdy słucham na przykład Jello, treść jest klarowna a przekaz jasny. W przypadku Melvins tak nie jest. Przyznaję się, że często nie potrafię zrozumieć tego, co śpiewasz, co wynika z faktu, że angielski nie jest moim pierwszym językiem.

[Buzz] One są też niezrozumiałe dla wielu Amerykanów. (śmiech)

W każdym razie, czy traktujesz głos tylko jako jeden z instrumentów? Jak chciałbyś, by twoje teksty oddziaływały na odbiorców?

[Buzz] Teksty mają być komunikacją na trochę innym poziomie niż normalna rozmowa czy tekst pisany. Nie podoba mi się, gdy teksty są zbyt bezpośrednie, gdy są zbyt dosłowne. Ludzie powinni się nad nimi zastanowić. Jasne, że głos jest instrumentem, ale teksty są ważne. Cholera, sam nie wiem. Nie staram się przekazać żadnej konkretnej treści. Ważne, żeby nie były czarno-białe. A każdy sam musi dojść do tego, co jest w nich ukryte.

Może powinniście umieszczać teksty na okładkach. Osoby nie anglojęzyczne mogą mieć spore problemy z samym zrozumieniem słów, a co dopiero mówić o odnalezieniu ich sensu. Wiesz, wtedy to jest jak szukanie po omacku.

[Buzz] Ale mówię ci, Amerykanie też nie wszystkie teksty mogą zrozumieć. Może to i nawet lepiej dla ciebie, jeżeli nie wiesz o co chodzi, bo nie jesteś w stanie zrozumieć całego tekstu, niż rozumieć każde słowo i dalej nie mieć pojęcia, o co chodzi?

Ok. czyli mój brak zrozumienia jest tak jakby na innym poziomie niż u Amerykanów?

[Buzz] Właśnie. I może tak jest lepiej, skąd miałbym wiedzieć? Może gdybyś zrozumiał wszystkie teksty, mniej by ci się podobały? Widzisz, tak jest też lepiej dla mnie. (śmiech)

W takim wypadku wiemy już, czym różnią się fani w Europie od amerykańskich: ich niezrozumienie twoich tekstów ma miejsce na innym poziomie. Czy poza tym są jakieś różnice między graniem w Europie a w Stanach?

[Buzz] Gdy jesteś na scenie, różnicy nie ma żadnej. Nie ma znaczenia dla kogo się gra. Na scenie koncentruję się nad tym co robię, a nie nad tym, co chodzi po głowie publiczności. To nie jest mój cel. Mamy grać jak najlepiej, jeżeli publice się podoba, to super, jeżeli nie, cóż, co mogę poradzić.

Czy w czasie koncertów macie ustalony zestaw utworów na dany wieczór?

[Buzz] Zawsze. W Melvins nawet grywamy ten sam set przez dłuższy czas, co pozwala nam lepiej skoncentrować się na tym, by zagrać jak najlepiej, bez tracenia czasu na zastanawianie się: hej, co teraz zagramy? Dzięki temu koncert staje się jedną, dużą porcją muzyki. Uważam, że dzięki temu zyskują sami słuchacze, którzy dostają lepszy koncert. W Fantomasie nie ma już miejsca na żaden przypadek. Jak pewnie zauważyłeś, wszystko jest tam skalkulowane i to bardzo. Według mnie lepiej w czasie koncertów lepiej nie pozostawiać wiele przypadkowi, to oszczędza wiele kłopotów, szczególnie gdy gra się tak trudną muzykę.

Nie mogę się nie zgodzić. Dzięki za rozmowę i zapraszam do Polski nie tylko z Fantomasem.

[Piotr Lewandowski]