polecamy
Podziel się: twitterwykopblipfacebookdelicious
PLUM Nothing personal

PLUM
Nothing personal

Jedną z najświeższych propozycji Europeans Records jest nowa płyta zespołu Plum. Powstał on w 1999 roku w Stargardzie Szczecińskim, ma na koncie spore doświadczenie koncertowe i długogrający debiut z 2001r. "Nothing personal" jest kolejnym już efektem sesji nagraniowej z sierpnia 2003 w studio Rogalów Analogowy. Jako pierwsza, światło dzienne ujrzała czteroutworowa epka "Unrest". Nagrania te nie pokazują zapewne pełni możliwości zespołu, jako że zabrakło na nich etatowego perkusisty Plum. Jednak zastępujący go Marcin Piekoszewski, basista i wokalista w jednej osobie, poradził sobie na tyle dobrze, by nie wpłynęło to ujemnie na ogólny efekt. Już od pierwszych sekund słuchania, uwagę zwraca bardzo ciekawe brzmienie gitar, które są brudne i chropowate, a jednocześnie ciepłe i naturalne. Za to odpowiada specyfika Rogalowa i nic dziwnego, że coraz więcej zespołów udaje się tam, by realizować swoje pomysły. Muzykę Plum można pokrótce określić jako zmagania z hałasem, który przeważnie dając się ująć w pewne ramy, czasem wycieka, błyskawicznie zapanowując nad całością kompozycji. W swoich utworach mieszczą mnóstwo pomysłów, daleko wykraczając poza piosenkowy schemat. Motorem, który pcha wszystko do przodu jest bas, wokół którego obraca się gitara, oscylując pomiędzy czymś na wzór melodii, a swobodnymi solówkowymi wycieczkami. Czasem pojawiają się jakieś bardziej widoczne struktury czy melodyjne momenty, jednakże bardzo często muzycy uciekają w nieskrępowane improwizacje. Wrażenie pewnego chaosu potęguje śpiew Marcina, który przedstawia swoje ironiczno-depresyjne teksty w postaci opowieści płynących obok hałasu, dzieląc je na pojedyncze słowa czy frazy. Na tym tle zaskakującym wyjątkiem jest łagodny i łatwo przyswajalny, instrumentalny utwór "Te ludziki". Czyżby wynikał on z obaw, iż słuchacze nie wytrzymają tak długiej walki z hałasem? Słuchając "Nothing personal", odnoszę dwojakie wrażenie. Z jednej strony można z niej wyłowić wiele świetnych pomysłów, imponuje umiejętność ogarnięcia tego gitarowego hałasu, przez który, co ciekawe, przebija pewna skłonność do melodyjności. Z drugiej zaś, utwory momentami są niepotrzebnie rozwleczone, a nieuporządkowanie staje się nieznośne. Dodatkowo, niezmienna maniera przekazywania tekstów może po pewnym czasie zmęczyć. Z tej perspektywy dobrze, że płyta trwa niewiele ponad 33 minuty. Jednakże polecam ją nie tylko miłośnikom ujarzmiania hałasu. Warto posłuchać jak Plum eksploruje obszary gitarowego noise, gdyż robi to bardzo sprawnie i niezwykle pomysłowo.

[Aleksander Kobyłka]