Od Illinois przerwy między albumami Sufjana są dość długie, kilkuletnie. Projekty, w które muzyk angażuje się w ich trakcie, nie mają ciężaru gatunkowego, treściowego i emocjonalnego tych głównych płyt. Nawet wydaje mi się, że służą swoistemu zwiedzeniu odbiorców. Age of Adz było dla Sufjana trochę tym, co Newport 1965 dla Dylana – soniczną rewolucją, atakiem prądu i chaosu. Następne kilka lat przyniosło dalsze natężenie bodźców – dwa wydawnictwach hip-hopowego S / S / S aka Sisyphus (epka moim zdaniem fajna, album zbędny) oraz oparty o puzony i smyczki, planetarny projekt z Nico Muhly’m i Bryce’m Dessnerem (który dopracowany do formy płytowej mógłby być wspaniały). Carrie & Lowell to jednak płyta skromna, cicha i osobista. Osobista nawet jak na standardy Stevensa, bo poświęcona matce (przy okazji płyty Sufjan udzielił bodajże trzech wywiadów), a gdzieś między wierszami traktująca o stanie Oregon, do którego Sufjan jeździł odwiedzać matkę, która nie mieszkała z rodziną.
Skromniejszą aranżacyjnie płytą było tylko Seven Swans, choć na Carrie & Lowell echa syntezatorowych ekscesów Age od Adz pojawiają się raz po raz, choćby w drugiej części „Should Have Known Better”, czy „Forth of July”. Podobnie jest z zaczerpniętymi od minimalistów patentami, ale bynajmniej nie na taką skalę, jak na Illinois. W obu częściach płyty akustyczny pejzaż wzbogacają zbudowane na repetycjach „Forth of July” i „John My Beloved”. Granie delikatnym kontrastem Sufjanowi wychodzi tutaj bardzo dobrze także w tekstach, z jednej strony ekshibicjonistycznych i pełnych scenek z dzieciństwa, z drugiej strony enigmatycznych (miejsca Oregonu, mityczne postaci) lecz z mocniejszymi słowami zaburzającymi retrospektywną, delikatną aurę płyty („All of Me Wants All of You”, „No Shade in the Shadow of the Cross”). To bardzo przemyślana, ułożona płyta, precyzyjnie dozująca melodie, wzruszenia. Możliwe, że z czasem traktowana będzie podobnie jak Seven Swans, czyli pewnego rodzaju wycofanie pomiędzy ekspansywnymi, wielowątkowymi epopejami. Z tym, że Sufjanowi te wycofania wychodzą wspaniałe.
[Piotr Lewandowski]