polecamy
Podziel się: twitterwykopblipfacebookdelicious
DEERHOOF Breakup Song

DEERHOOF
Breakup Song

To już nie jest ten zespół, co kiedyś – na koncertach nie ma tej kosmicznej intensywności sprawiającej, że granie z nimi na jednej scenie było dla zespołów samobójstwem. Gdzieś między Offend Maggie a Deerhoof vs. Evil ten ogień zanikł. Na szczęście Deerhoof wynagradza to czym innym – ich druga z kolei płyta stoi pod znakiem zdumiewających brzmieniowych manipulacji i poszukiwań, połączonych z wyjątkowo chwytliwymi melodiami i wręcz popową formą. Wykorzystując cały czas to samo, bazowe rockowe instrumentarium, Deerhoof jest już na antypodach rockowego brzmienia i pokazuje, jak radosny może być eksperyment. Breakup Song to krótki i zwarty album, każda z piosenek ukazuje nieco inny soniczny mikroświat, choć spina je fascynacja syntetycznym lakierowaniem elektrycznych i akustycznych instrumentów. Jeśli na ubiegłorocznej trasie Ed Rodriguez używał zestawu z gitarą podpiętą do konwertera midi, dzięki czemu wszystko co grał było podwajane dźwiękami z syntezatora, to tutaj mam wrażenie, że dla każdego utworu kwartet wymyślił tego typu chwyt. Jest swoisty paradoks w tym, że płytę o bezprecedensowym wręcz produkcyjnym pietyzmie nagrali w warunkach domowych. Ale DIY nie musi oznaczać lo-fi. Zdjęcie na okładce może być zrobione nawet telefonem, ale jeśli o chodzi o muzykę, to Deerhoof na żadne skróty nie idą, przeciwnie – wykorzystują technologię dla własnego majsterkowania i znajdowania nowych pól popisu dla ich olbrzymiej fantazji. Rewelacyjna płyta.

[Piotr Lewandowski]