Okazji, by kwartet klarnetowy Ircha (Mikołaj Trzaska, Michał Górczyński, Paweł Szamburski, Wacław Zimpel) usłyszeć na żywo, wiele nie ma. Na przestrzeni ostatniego roku w Warszawie zespół wystąpił jedynie dwukrotnie (poza nią pewnie też niewiele więcej), w obu przypadkach w specjalnym programie „Zikaron Lefanaj” („Pamięć przede mną”), stworzonym na potrzeby ostatniej edycji Festiwalu Nowa Muzyka Żydowska.
Wydany w końcu ubiegłego roku drugi album formacji, podobnie jak pierwszy, wątków związanych z tradycyjną muzyką żydowską jednak wprost nie podejmuje. Szesnaście utworów – w większości kompozycje zespołowe – zostało nagranych tym razem w studio, ale jeśli to ograniczenie, to bynajmniej nie odbiera ono tych wszystkich atutów, jakie stanowiły o pięknie koncertowego debiutu. W prawie godzinie muzyki można nadal doświadczyć olśniewającej głębi, wielkich emocji i pasji. Dość duża liczba utworów, miniatur niemal, w ogóle nie wybija z rytmu, wrażenie spójnej i zwartej całości – też pewnie dzięki znakomitej komunikacji klarnetowych głosów – pozostaje do końca.
Wypowiedzi tych czterech wielkich osobowości przenikają się nawzajem w sposób kapitalny, a w budowanym w skupieniu medytacyjnym nastroju pełno jest delikatnych detali. Fragmentów z mocno zaakcentowanym rytmem zbyt wielu nie ma, tych głośnych i ekstatycznych też trudno się doszukać. Ale i tak mamy do czynienia z muzyką - przez swoją wrażliwość – silną i głęboką, która sama w sobie jest tak kompletna i dojrzała, że nie potrzebuje uzupełnienia.
Mikołajowi Trzasce udało się wraz z trójką kolegów nagrać kolejny doskonały album. I warto się nim delektować tym bardziej, że tak rzadko możemy tej muzyki doświadczać na żywo
[Marcin Marchwiński]